**Specjalna Urodzinowa Kolacja: Niezapomniana Randka Małżeńska**
Halina wracała z mężem z restauracji, gdzie świętowali jego urodziny. To był wspaniały wieczór pełno ludzi: rodzina, koledzy z pracy. Wielu z nich Halina widziała pierwszy raz, ale skoro Wojtek postanowił ich zaprosić, to pewnie mieli być.
Nie była typem, który się sprzeciwia nie lubiła awantur i dyskusji. Łatwiej było przytaknąć Wojtkowi, niż udowadniać swoją rację.
Halina, klucze do mieszkania są pod ręką? Dasz radę wyjąć?
Otworzyła torebkę i zaczęła szukać. Nagle poczuła ostry ból, gwałtownie cofnęła rękę, a torebka wylądowała na chodniku.
Dlaczego krzyknęłaś?
Coś mnie ukłuło.
W twojej torebce jest tyle rzeczy, iż nic mnie już nie zdziwi.
Halina nie dyskutowała, podniosła torebkę i ostrożnie wyjęła klucze. W mieszkaniu gwałtownie zapomniała o incydencie. Nogi bolały ją ze zmęczenia marzyła tylko o prysznicu i łóżku. Rano obudził ją silny ból w dłoni: palec był czerwony i spuchnięty. Wtedy przypomniała sobie o wczorajszym zdarzeniu i zajrzała do torebki. Przesuwając kolejne przedmioty, znalazła na dnie dużą, zardzewiałą igłę.
Co to ma być?!
Nie pojmowała, skąd się tam wzięła. Wyrzuciła znalezisko do kosza, po czym sięgnęła po apteczkę, by opatrzyć ukłucie. Zabandażowała palec i poszła do pracy. Ale już w porze obiadowej miała gorączkę.
Zadzwoniła do męża:
Wojtek, nie wiem, co się dzieje! Chyba złapałam jakąś infekcję. Gorączka, ból głowy, wszystko mnie boli. Wyobraź sobie, znalazłam w torebce zardzewiałą igłę to nią się ukłułam.
Może lepiej idź do lekarza? Nie chcemy ryzykować tężca albo poważnej infekcji.
Nie przesadzaj. Oczyściłam ranę, wszystko będzie dobrze.
Jednak zamiast poprawy, stan Haliny się pogarszał. Ledwo dotrwała do końca zmiany, zanim wezwała taksówkę do domu. Nie miała siły na autobus. W domu padła na kanapę i zasnęła.
Śniła się jej babcia Maria, która zmarła, gdy Halina była mała. Nie wiedziała, skąd ją rozpoznaje, ale była pewna, iż to ona. Choć wygląd babci mógł przestraszyć, Halina czuła, iż przyszła pomóc.
Babcia poprowadziła ją przez pole, pokazując zioła, które miała zebrać. Wytłumaczyła, iż trzeba zrobić napar, by oczyścić organizm. Powiedziała, iż ktoś życzy Halinie źle, ale żeby z tym walczyć, musi przeżyć. Czas uciekał.
Halina obudziła się zlana zimnym potem. Myślała, iż spała godzinami, ale minęło zaledwie kilka minut. Usłyszała, jak otwierają się drzwi Wojtek wrócił. Zsunęła się z kanapy i wyszła do przedpokoju. Na jej widok mężczyzna osłupiał:
Co się z tobą dzieje? Spójrz w lustro!
Halina podeszła do lustra. Wczoraj widziała w nim uśmiechniętą, młodą kobietę. Teraz ledwo się poznała: potargane włosy, podkrążone oczy, blada twarz i pusty wzrok.
Co się ze mną dzieje?
Przypomniała sobie sen i powiedziała mężowi:
Śniła mi się babcia. Powiedziała mi, co mam zrobić
Halina, ubieraj się, jedziemy do szpitala.
Nigdzie nie jadę. Babcia mówiła, iż lekarze nie pomogą.
Rozpętała się kłótnia. Wojtek nazwał ją wariatką, uważając, iż majaczy od gorączki. Po raz pierwszy pokłócili się tak ostro. Wojtek choćby próbował siłą wyciągnąć ją z domu.
jeżeli nie pójdziesz dobrowolnie, zabiorę cię na siłę.
Halina się opierała, straciła równowagę, upadła i uderzyła się. Wojtek wpadł w jeszcze większą złość, złapał torebkę, trzasnął drzwiami i wyszedł. Halina ledwo zdążyła wysłać szefowi SMS, iż złapała wirusa i zostanie w domu.
Wojtek wrócił prawie o północy, przepraszając. Halina odparła tylko:
Zabierz mnie do wsi, gdzie mieszkała moja babcia.
Rano wyglądała jak żywy trup. Wojtek błagał:
Halina, nie bądź nierozsądna, jedźmy do szpitala. Nie chcę cię stracić.
Ale pojechali na wieś. Halina pamiętała tylko nazwę wioski nie była tam od lat, odkąd rodzice sprzedali dom babci. Całą drogę spała. Nie wiedząc, gdzie szukać, obudziła się przy wjeździe do wsi i wskazała drogę:
Tam.
Wysiadła z samochodu i padła na trawę z wyczerpania. Ale wiedziała, iż to tu miejsce z jej snu. Znalazła zioła pokazane przez babcię i wrócili do domu. Wojtek przygotował napar według jej wskazówek. Halina piła małymi łykami, z każdym czując się lepiej.
Gdy wstała do łazienki, zobaczyła, iż jej mocz jest czarny. To jej nie przeraziło. Powtórzyła słowa babci:
Zło odejdzie
Tej nocy znów śniła się babcia, tym razem uśmiechnięta. Powiedziała:
Rzucono na ciebie urok przez zardzewiałą igłę. Napar przywróci ci siły, ale nie na długo. Musimy znaleźć, kto to zrobił, i odesłać mu zło. Nie widzę, kto to był, ale ma to związek z twoim mężem. Gdybyś nie wyrzuciła igły, powiedziałabym więcej. Ale
Zrób tak: kup paczkę igieł i na największej wypowiedz zaklęcie: *Duchy nocy, niegdyś żywe! Słuchajcie mnie, widma mroku, ujawnijcie prawdę. Otoczcie mnie! Pokażcie, pomóżcie, znajdźcie mojego wroga*. Włóż tę igłę do torby Wojtka. Ten, kto rzucił urok, się ukłuje, a my poznamy jego imię i oddamy mu zło.
Po tych słowach babcia rozpłynęła się jak mgła. Halina obudziła się wciąż osłabiona, ale pewna, iż wyzdrowieje.
Następnego dnia Wojtek został w domu, by się nią opiekować. Zdumiał się, gdy oznajmiła, iż idzie do sklepu sama.
Halina, nie ryzykuj, ledwo stoisz. Pójdziemy razem.
Wojtek, ugotuj mi zupę. Strasznie jestem głodna po tej chorobie.
Halina zrobiła wszystko, co kazała babcia. Wieczorem zaczarowana igła była w torbie Wojtka. Przed snem zapytał:
Na pewno das












