Niezrozumiała logika kobiet

newsempire24.com 1 dzień temu

Kobiece myślenie

Wieczorem Marek wrócił z pracy zmęczony – mnóstwo spotkań, rozwiązywanie problemów, jedyna pociecha – dziś piątek, jutro weekend.

“Choćby się wyspać, tydzień był ciężki” – mruknął, kładąc się do łóżka, a jego żona rzuciła mu przebiegłe spojrzenie.

Widząc to, Marek burknął:

“Wiola, daj mi rano pospać, bo już cię znam…”

Marek i Wioletta są małżeństwem od jedenastu lat, ich synek Kacper ma dziewięć. Oboje pracują – żona jest dyrektorem niewielkiej, ale solidnej firmy, mąż też na prestiżowym stanowisku z niezłą pensją.

Sobotnie poranki w ich domu zawsze zaczynają się od sprzątania. Bez względu na pogodę, święta, zawsze. jeżeli sobota jest pracująca – to w niedzielę. Wiola to skrajna pedantka. Z jednej strony Marek to akceptuje, z drugiej – w weekend nikt nie ma spokoju przez jej sprzątanie. Sama nie usiądzie i innym nie pozwoli, dopóki w domu nie zapanuje porządek.

Gdy temat wraca, Marek zawsze mówi:

“Nie można powiedzieć, iż jestem bałaganiarzem. Moje skarpety zawsze leżą na swoim miejscu, nie rozrzucam rzeczy po kątach, czasem choćby wrzucam naczynia do zmywarki, a zlew nie jest zapchany. Ubrania do prania trafiają do kosza w łazience. Krótko mówiąc – żyję porządnie.” Ale żona ma na ten temat inne zdanie.

W tę sobotę Wiola obudziła się jak zwykle, choć trochę poleżała dłużej w łóżku – weekend, nie trzeba się spieszyć. W głowie ułożyła plan na dzień.

“Dobrze, niech mąż pośpi tę godzinę dłużej, ale nie więcej. jeżeli go nie ruszać, może wyleżeć do obiadu” – pomyślała.

Marek przez sen usłyszał głos żony:

“No już, wstawaj, czas na śniadanie, a potem sprzątanie. W domu wszystko porozrzucane, kurz się nazbierał przez tydzień.”

“Wiolaaa, daj pospać, tydzień był ciężki” – jęknął, zdając sobie sprawę, iż już nie zaśnie.

Ale tak właśnie zaczyna się każda sobota.

“Marku, samemu będzie ci przyjemniej spać w czystym pokoju” – odpowiedziała niemal surowo żona i poszła do pokoju syna.

“Kacper, to też ciebie dotyczy, idź na śniadanie” – synek już się obudził i zbierał do wstania – “po śniadaniu sprzątanie. Posprzątasz swoje żołnierzyki i samoloty, bo jak ja to zrobię…”

To dla Kacpra najgorsze – gdy mama sama sprząta jego zabawki. Wtedy z pokoju rozlegał się krzyk:

“Mamo, po co to zrobiłaś? Rozebrałaś moją bazę wojskową i zasadzkę z sześcioma żołnierzykami!”

“A dlaczego masz koc na podłodze?” – pytała matka.

“To nie koc” – odparł z przekąsem Kacper – “to hangar, a w nim ukryte lotnisko wojskowe.”

“Zbieraj zabawki, porozrzucane po całym domu” – powiedziała niezadowolona Wiola.

I tak każdej soboty mąż z synem dostają reprymendę od pani domu. Oczywiście narzekają, ale wykonują, jak należy.

“Mamo, może najpierw pogramy z tatą, a potem posprzątamy?” – zaproponował ugodowo syn.

“Żadnego ‘potem’, znam was. Zjesz śniadanie, posprzątasz, a potem zobaczymy, co robić…”

Wiola wyszła do kuchni, ale już stamtąd dobiegł jej niezadowolony głos:

“A czego się drzesz? Dopiero co wsypałam ci karmę, nie jesteś głodny, więc zamknij pysk.”

Kot Puszek ocierał się łbem o jej nogi i cicho miauczał, pewnie prosząc o coś smacznego. Puszek to puchaty, szary kot z niebieskimi oczami i białymi łapkami, ulubieniec całej rodziny.

Dom jest dwupiętrowy, niezbyt duży, ale porządny, miejsca starcza dla wszystkich. Przez tydzień zbiera się kurz i bałagan, który rzuca się w oczy. Wieczorami nikt nie sprząta – Wiola i Marek wracają zmęczeni z pracy, chce się odpocząć. A Kacper? Sam z siebie nic nie zrobi. Lato, kurz, piasek znoszony przez kota. Więc w sobotę każdy ma swoje zajęcie.

Marek wstał – i tak sen poszedł na marne, żona nie da mu się wyleżeć, a już chce mu się jeść. Wyszedł z łazienki do kuchni, gdzie Wiola z Kacprem już jedli śniadanie.

“Oo, żono, aleś mnie zaskoczyła, kiedy zdążyłaś upiec racuszki?” – pocałował ją w czubek głowy.

“A ty myślałeś, iż ja się wylegam jak niektórzy?”

“Tato, siadaj szybko, póki racuszki ciepłe, pycha!” – zawołał syn, wesoło patrząc na rodziców.

Tak naprawdę Wiola nie obudziła męża tak wcześnie. Usiadł do śniadania około dziewiątej.

“No to, kochani mężczyźni, jemy śniadanie, robimy porządki, a potem co?” – spytała, uśmiechając się i patrząc na swoich bliskich.

Marek ciężko westchnął:

“A potem do sklepu po zakupy.”

“Zgadza się, dobrze, brawo” – z satysfakcją odparła Wiola.

To u nich jak rytuał – gdy w domu czysto, następuje obowiązkowe zakupienie jedzenia na cały tydzień, jadą wszyscy razem. W sumie Marek nie ma nic przeciwko sprzątaniu ani zakupom, taka jest życie, robią to dla siebie, tylko szkoda mu czasu, który marnuje na porządki.

Tego dnia sprzątali wszyscy. choćby Kacper specjalnie nie protestował, sam pozbierał swoje rzeczy porozrzucane na oparciu fotela i kanapie, poukładał na miejsca. Zabawki w swoim pokoju też posprzątał, ale po swojemu – by były pod ręką. G

Idź do oryginalnego materiału