Po rozwodzie z mężem i podziale mieszkania, Kinga musiała się przenieść na prawie przedmieścia Warszawy. Dostała dwupokojowe mieszkanie, które chyba nigdy nie widziało remontu. Tak przynajmniej wyglądało na pierwszy rzut oka. Ale Kinga była z tych kobiet, których nic nie przestraszy zahartowała się w małżeństwie z tyranem.
Przed kupnem tego mieszkania obejrzała mnóstwo ofert, ale wszystkie były za drogie. To akurat pasowało jej cenowo.
Babcia tu mieszkała mówiła sympatyczna młoda dziewczyna. Rodzice zabrali ją do siebie, bo jest już chora, więc postanowili sprzedać. Trochę tu daleko, sama bym tu nie chciała. Tato obiecał dołożyć, żebym kupiła coś bliżej nich.
Kinga patrzyła na nią, a dziewczyna ciągnęła dalej:
Wiem, iż trzeba remontu, ale cena do negocjacji.
I tak Kinga kupiła to mieszkanie, które aż prosiło się o odnowienie. Plus był taki, iż jej biuro było tylko trzy przystanki tramwajem. Wcześniej do pracy jeździła prawie czterdzieści minut.
Marcin, jej były mąż, to był prawdziwy tyran. Zrozumiała to dopiero po pięciu latach małżeństwa, gdy już mieli syna. O rozwodzie pomyślała po kolejnej awanturze. Kinga zawsze była domatorką, dbała o porządek, gotowała z pasją. Ale gdy Marcin wracał pijany, w mieszkaniu latały talerze, wazony, ubrania…
Co siedzisz?! Wstawaj i sprzątaj! ryczał, gdy już się wykrzyczał.
Lubił patrzeć, jak Kinga sprząta, a mieszkanie było duże. Kiedyś wykupił sąsiednie dwa pokoje i połączył je z ich kawalerką. Kinga zawsze dbała o wystrój, ale tych wybuchów wściekłości już nie znosiła. Bała się, iż w końcu zacznie ją bić, choć na razie tylko krzyczał.
Z czasem histerie zdarzały się coraz częściej. Gdy syn wyjechał na studia do Gdańska, Kinga wzięła rozwód. Przeszła przez piekło, ale w końcu była sama. Postarała się, by Marcin nie dowiedział się, gdzie teraz mieszka. Pieniędzy starczyło na mieszkanie i choćby zostało na remont. Wzięła dwa tygodnie urlopu specjalnie, żeby wszystko ogarnąć.
Zrobię to sama. Hydraulika w porządku, widzę, iż nowa. Tapety, farba dam radę. Ewentualnie jakiegoś fachowca znajdę z ogłoszenia. No i sufit podwieszany westchnęła, patrząc na odpryski.
Sufit zrobili szybko, w parę dni. Kupiła tapety, klej i zabrała się do roboty. Pomogła jej przyjaciółka Ola. Gdy skończyły, obie się uśmiechały.
No, Kinga, ale masz teraz pięknie! Jasno, czysto, przytulnie. Tylko podłogę trzeba zmienić położyć jasny laminat. Powiem mojemu Rafałowi, on to ogarnie. Sam u nas kładł, super wyszło. A dla ciebie taniej wyjdzie.
Oj, racja! Tylko najpierw muszę pomalować kaloryfery, nie pasują mi te kolory.
Dobra, lecę do domu, pogadam z mężem. Nowe mieszkanie świętujemy, jak już wszystko skończysz zaśmiała się Ola.
Niedaleko był sklep budowlany, do którego Kinga wcześniej nie zaglądała. Ale farbę mogła kupić i tam, zamiast jechać do marketu. W środku panował półmrok.
Na oświetleniu oszczędzają? przemknęło jej przez myśl.
Za ladą stał sprzedawca, pochylony nad puszką, i coś mieszał.
Dzień dobry powiedziała Kinga. Mężczyzna podniósł głowę.
Zamarła. Przed nią stał przystojniak jasnowłosy, niebieskookie, jakby żywcem wyjęty z filmu. choćby w tym słabym świetle widziała go wyraźnie. Przypomniała sobie, jak myślała wcześniej: *Czym mnie jeszcze te przedmieścia zaskoczą?* No i proszę…
Dzień dobry odpowiedział spokojnym głosem. W czym mogę pomóc?
Farba Macie może w kolorze kości słoniowej?
Jaką farbę? Emalię, olejną
No nie wiem
Zaprowadził ją do regału, pokazując różne puszki i tłumacząc:
Ta do drewna, a tą najlepiej rury maluje
A ja chcę kaloryfery.
Postawił przed nią puszkę. Zapłaciła i wybiegła. W drodze do domu klnęła w duchu, iż nie zagadała do niego, choć miała przecież pretekst.
Zawsze tak. Jak ktoś mi się podoba, to zaraz tracę rezon. Mogłam go przecież poprosić o pomoc
Wyobrażała sobie, jak prosi go o pomalowanie kaloryferów, ale to były tylko marzenia. Wzięła się ostro do roboty i wieczorem było po sprawie.
Na kuchni rozłożyła sobie prowizoryczne łóżko i otworzyła okno na oścież.
Fajnie tu wieczorami pomyślała, zasypiając. Cicho, nie to co w centrum. Jutro maluję kuchnię i koniec.
Rano wzięła się do roboty, ale pędzel był zaschnięty zapomniała go umyć wieczorem.