Niewybaczalny przypadkowy grzech

twojacena.pl 1 tydzień temu

— Weronika, co się dzieje?! — krzyknęła z przerażeniem Małgorzata, widząc, jak przyjaciółka blednie, wpatrzona w ekran telefonu.

— Helena nie żyje… — wyszeptała Weronika.

— Helena? Miałaś siostrę? Nigdy nie wspominałaś. To kuzynka?

— Nie… rodzona. Tylko nie widziałyśmy się od prawie dwudziestu lat. Ja… nie mogłam.

— Boże… Ile ona miała lat?

— Była ode mnie dziewięć lat starsza. Pięćdziesiąt osiem…

— Chorowała?

— Nie wiem, Gosia… Nic nie wiem… — Weronika wybuchnęła płaczem, upuszczając telefon na podłogę.

Gdy Weronika miała zaledwie trzy lata, jej starsza siostra Helena opiekowała się nią jak własnym dzieckiem. Rodzice pracowali od świtu do nocy, więc troska o malutką spadła na Helenę. Były nierozłączne — Helena dorastała, a Weronika uczyła się życia u jej boku.

Gdy Helena skończyła osiemnaście lat, wyszła za mąż za Marka. Wszyscy go lubili. A najbardziej Weronika. Była w nim zakochana. Mówiła poważnie, iż wyjdzie tylko za takiego jak on.

Rodzina żyła w zgodzie, relacje między siostrami były ciepłe, niemal zrośnięte w jedną duszę. Gdy Helena z mężem przeprowadziła się do Szczecina z powodu pracy, Weronika często przyjeżdżała do nich na weekendy.

Godzinami siedziały we dwie w kuchni, wspominały, dzieliły się myślami. Marek nie przeszkadzał — wiedział, jak ważne to było dla nich obu.

Weronika też wyszła za mąż. Niefortunnie. Mąż okazał się ukrytym alkoholikiem. Trzymał się na terapii, aż w końcu się załamał. Weronika wniosła o rozwód. I wtedy się to stało. To, co zniszczyło ich życie.

Marek przyjechał do rodzinnego miasta w sprawach służbowych. Helena poprosiła go, by odwiedził siostrę:

— Jesteś dla niej jak brat. Porozmawiaj. Jest teraz bardzo samotna. Powiedz, iż nie jest sama…

— Oczywiście — skinął głową. — Pamiętam, jaka jest wrażliwa w środku.

Kupił owoce, wino, ulubione czekoladki Weroniki. Zadzwonił do drzwi. Nikt nie otwierał. Już miał odejść.

Gdy wreszcie się otwarły, ujrzał ją — wyczerpaną, z opuchniętymi od łez oczami.

— Dobrze, iż przyszedłeś… — ledwie wyszeptała.

Usiedli przy stole. Weronika milczała, a Marek starał się ją rozweselić, mówił o pracy, o synach.

Słuchała, aż nagle wybuchnęła:

— Nie wytrzymałam, Marek. Pił, upadał na dno… Jak zwierzę… Myślałam, iż jest podobny do ciebie. Dlatego za niego wyszłam. A on… wcale nie był tobą.

— Nie mów tak, Weru… — odparł łagodnie. — Zasługujesz na coś lepszego.

Podeszła do okna. On wstał, objął ją od tyłu:

— Popłacz… będzie ci lżej.

Odwróciła się, a w jej oczach była taka ból, taka samotność… Przyciągnął ją do siebie. Nie pamiętał, jak ich usta się spotkały. Nie wiedział, jak znaleźli się w łóżku.

Rankiem obudzili się obok siebie. Marek w milczeniu ubrał się i wyszedł. Weronika została, wpatrzona w sufit, niezdolna uwierzyć w to, co się stało.

Od tamtej pory między nimi pojawiła się przepaść. Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Nikt się nie domyślił.

Weronika zaczęła odwiedzać siostrę coraz rzadziej. Helena nie rozumiała:

— Dlaczego mnie unikasz? Co ci zrobiłam?

Weronika nie mogła wyznać, iż zdradziła siostrę z jej mężem. Nie potrafiła. Chciała zapomnieć, wymazać. Ale w sercu palił ją żar.

Marek też cierpiał. Kochał Helenę. Nigdy nie zdradził. Aż do tamtego wieczoru. Teraz żył z winą, ukrytą w najciemniejszym zakątku duszy.

Minęły lata. Weronika ponownie wyszła za mąż, urodziła córkę. Z Heleną się nie widywały, nie rozmawiały. Helena nie przyjeżdżała, Weronika też nie. Marek zaczął chorować. Leczenie nie pomagało. Weronika, dowiedziawszy się, przyjechała mimo zakazu.

Gdy go zobaczyła, serce się ścisnęło: cień dawnego mężczyzny, wynędzniały, z gasnącym wzrokiem. Odwrócił się, nie mógł na nią patrzeć.

Po jej wyjeździe wezwał Helenę:

— Wybacz mi, proszę… — wyszeptał. — Muszę się przyznać. Zdradziłem cię. Tylko raz. Z Weroniką… tamtego wieczoru, dawno temu…

Helena zastygła. Potem wstała powoli i wyszła. Tego dnia już do niego nie wróciła.

Nocą Marek odszedł.

Śmierć męża Helena przeżyła w milczeniu. A gdy dwa dni później Weronika zapukała do drzwi, otworzyła sama. Jej twarz była kamienna.

— Po co przyszłaś? Też się spowiadać? — rzuciła ostro.

— Co znaczy „też”?… — Weronika zbladła.

— Wszystko mi powiedział. Zdradziłaś mnie. A potem udawałaś, iż wszystko w porządku. Wynoś się. Nie jesteś mi już siostrą!

— Helu… przynajmniej na pogrzeb…

— Nie masz tam czego szukać — rzuciła i zatrzasnęła drzwi.

Weronika wybiegła na ulicę jak szalona. Serce waliło. W oczach łzy. Wróciła, pukała, dzwoniła. Nikt nie otworzył.

Próbowała jeszcze pół roku. Listy, telefony. Bez odpowiedzi. Helena raz sama zadzwoniła:

— Jeszcze jeden list — a powiem wszystkim, kim jesteś. Zniknij z mojego życia.

Weronika zniknęła.

Minęło dwadzieścia lat. Ani jednego telefonu, ani jednego spotkania. I teraz, gdy Weronika w końcu odważyła się odetchnąć — odwiedziła przyjaciółkę — przyszła wiadomość: Helena nie żyje…

Weronika pojechała się pożegnać.

Przywitali ją siostrzeńcy. Dorośli mężczyźni, zdystansowani. Powiedzieli, iż matka ciężko chorowała, milczała o wszystkim. O Weronice nie wspominała.

— Dlaczego mi nie powiedzieliście?

— Mama zabroniła — odparł starszy. — Mówiła, iż jesteś dla nas obca. Wybacz.

Na cmentarzu Weronika z przerażeniem ujrzała: Helena spoczywała osobno, daleko od Marka.

— Dlaczego nie razem?

— Mama prosiła, by nie chować jej obok niego. Mówiła, iż nie wybaczyła. Ani jemu… ani tobie…

Weronika nie wytrzymała. ZWeronika pochyliła się nad grobem siostry i szeptem wyznała: „Wybacz mi, Helu, iż nie miałam odwagi powiedzieć ci prawdy wcześniej.”

Idź do oryginalnego materiału