– Klaudiu-uu… – wyła do telefonu Kinga.
– O co ci chodzi? Powiedz konkretnie, co się stało? Z Dominikiem? Kinga, czemu milczysz? – krzyczała do słuchawki Klaudia.
– Eee… Tomek… Uuu… – zaszlochała znów Kinga.
– Z Tomkiem coś się stało? Miał wypadek? – Klaudia wyobraziła sobie, jak Kinga kręci głową, myśląc, iż przyjaciółka może w niewyjaśniony sposób ją widzieć.
– Dość! Moja cierpliwość się skończyła. Rozłączam się, słyszysz? Będę za dziesięć minut, czekaj – powiedziała Klaudia, odczekała chwilę, słuchając płaczu przyjaciółki. Ale widząc, iż nic więcej się nie dowie, zakończyła połączenie.
Szybko się przebrała, złapała torebkę, sprawdziła, czy nie zapomniała telefonu i innych drobiazgów, które mogły się przydać, i wyszła z mieszkania, zamykając drzwi. Kinga mieszkała jeden przystanek dalej, więc Klaudia ruszyła gwałtownie pieszo, czasem przyspieszając do biegu i przeklinając bezradną Kingę: „Zawsze musi dramatyzować, zamiast powiedzieć, o co chodzi. Dostanie ode mnie, jeżeli to kolejna głupia sprawa…”
Po pięciu minutach stała przed drzwiami klatki i wciskała przyciski domofonu. W głośniku coś zachrzęściło.
– Kinga, otwórz, to ja – krzyknęła Klaudia.
Z głośnika znów rozległ się trzask, potem sygnał i zamek otworzył się z kliknięciem. Klaudia wpadła do środka. Drzwi za nią cicho się zamknęły, a wokół rozlała się ciemność, która wydawała się nieprzenikniona po dziennym świetle. Nie miała czasu, aby oczy się przyzwyczaiły, więc podeszła do schodów przed windą, ale natychmiast się potknęła, niemal upadając. Udało się jej złapać poręczy.
– Cholera, można się zabić. Czy tu nie da się wkręcić mocniejszej żarówki? – burknęła pod nosem.
Czekając na windę, Klaudia nerwowo stukała stopą, przewijając w głowie wszystkie możliwe scenariusze tego, co mogło się stać Kingi, i powtarzając w myślach: „Tylko niech wszyscy będą żywi i zdrowi…” Przed drzwiami do mieszkania zatrzymała się na sekundę i nasłuchiwała. Żadnych krzyków ani szlochów – to już było coś. Klaudia wzięła głęboki oddech i zdecydowanie nacisnęła dzwonek.
Drzwi otworzyła Kinga z opuchniętą, zapłakaną twarzą. Jak zombie odwróciła się i powolnym krokiem powlokła do kuchni. Klaudia westchnęła, pokręciła głową, zrzuciła trampki i poszła za nią.
Kinga usiadła na krześle, opuszczając głowę i ramiona, bezwładne ręce złożyła na kolanach. Cała jej postura mówiła o rezygnacji i poddaniu się losowi.
– Kinga, co się stało? Przestraszyłaś mnie. – Klaudia podeszła i położyła dłoń na jej plecach. – Mów, bo nie wiem, co myśleć. Przyleciałam tu jak szalona.
– Tomek mnie zostawił – wypowiedziała Kinga mechanicznie, bezdusznym głosem.
– Zostawił? Dla innej?
Kinga skinęła głową.
– Jak to się stało? Sam ci powiedział, czy sama się domyśliłaś? – dopytywała się Klaudia.
Nie była zaskoczona. Tomek był przystojnym, wysokim mężczyzną. Zawsze przypominała przyjaciółce, iż kobiet, które będą chciały go zdobyć czy wykorzystać, nie zabraknie. Kinga powinna mieć się na baczności i dbać o wygląd, aby nie kusiło go pohulać.
– Powiedział, iż kocha inną, spakował rzeczy i wyszedł. Klaudia, dlaczego? Starałam się, gotowałam, prałam, sprzątałam, urodziłam mu syna, byłam na diecie, żeby nie utyć po porodzie i wyglądać jak modelka… A on i tak odszedł.
– Uff – Klaudia głośno westchnęła. – Wszyscy żywi i zdrowi, a ty wyjesz jak nad trumną. Pobuja się i wróci. – Usiadła obok.
– Wróci? Myślisz? – Kinga poderwała się, odwróciła i spojrzała na nią z nadzieją.
– Nie wiem, różnie może być. A ona jaka? Ładna? Młoda?
– W moim wieku. Krępa, rudowłosa i zezowata. – Kinga wzruszyła ramionami. – Klaudia, czego mu brakowało? Jestem od niej sto razy lepsza, a on… – Kinga znów się rozszlochała, opuszczając głowę jeszcze niżej.
– Nie obwiniaj siebie. To burza hormonów, kryzys wieku średniego… Otrzeźwieje i wróci.
Kinga pokręciła głową, ramiona znowu się zatrzęsły w kolejnym ataku płaczu.
– Przestań się mazać, ogarnij się. Jak teraz wejdzie i zobaczy cię w tym stanie, to na pewno ucieknie. – Kinga na te słowa zawyła przeciągle, jak wcześniej do telefonu.
– Kinga, płaczem nic nie naprawisz. Myślisz, iż jak wróci, to będzie jak dawniej? Żartujesz. – Klaudia zmieniła taktykę, zamiast współczucia zaczęła wlewać rozsądek. – Myślisz: „Tylko niech wróci, wszystko wybaczę”. Głupia jesteś. Nie wybaczysz. Będziesz zazdrosna, gdy tylko spóźni się z pracy, będziesz mu życie zatruwać, a przy okazji sobie też. Zamęczysz siebie, jego i Jasia. Tak w ogóle, gdzie on jest?
– Zostawiłam u sąsiadki.
– No i dobrze. Niech nie widzi matki w takim stanie. Przecież to też mężczyzna, choć malutki. Kobiece łzy i awantury to nie dla niego. – Klaudia westchnęła.
– Przestań już! Do psychiatry się zapiszesz. Masz Jasia. Trudno, ale nie umarłaś. A skąd wiesz, iż ona zezowata? Widziałaś ją?
– W jego telefonie znalazłam zdjęcie. Był pod prysznicem, a ona zadzwoniła… Potem znalazłam ją w mediach społecznościowych. Powiedz, czego faceci chcą? Myślimy, iż lecą na chude modelki z nogami od uszu i biustem piątego rozmiaru? Nieprawda. U takich chudzielców to tylko silikon. Ja prawie nie jadłam, bałam się zamienić w hipopotama, kiedy karmiłam piersią. A on i tak odszedł. Ona jest trzy razy szersza ode mnie, a biust jak u… – Kinga nie znalazła porównania dla biustu rywalki i machnęła ręką.
– Wątpię, żeby chodziło o figurę. To coś innego. Coś go w niej urzekło – zamyśliła się Klaudia.
– Powiedz jeszczePo jakimś czasie Kinga w końcu zrozumiała, iż życie toczy się dalej, a prawdziwe szczęście znajdzie dopiero wtedy, gdy nauczy się kochać siebie bardziej niż kogokolwiek innego.