Nietypowe zdarzenia i wypadki tatrzańskie

tatry-przewodnik.com.pl 1 rok temu
Co roku TOPR w księdze wypraw odnotowuje szereg wypadków, do jakich dochodzi w Tatrach. zwykle są to zwyczajne zdarzenia, ale zdarzają się również nieprawdopodobne i wstrząsające. Poniżej kilka takich przypadków w historii turystyki tatrzańskiej.

Strzałem w głowę na Giewoncie

Giewont a adekwatnie jego wierzchołek cieszy się od ponad 100 lat dużą popularnością wśród samobójców. Dnia 8 września 1922 z myślą popełnienia samobójstwa na Giewont wszedł bankowiec z Warszawy - Ryszard Harnisz. Co interesujące życie odebrał sobie, nie skacząc, tylko strzelając w głowę. A ponieważ miał lęk wysokości i bał się, iż spadnie ze szczytu, wcześniej przywiązał się liną do krzyża.

Śmiertelny skok z Giewontu

18 października 1995 r. na szczycie Giewontu miało miejsce dramatyczne wydarzenie. Młode małżeństwo ok. godz. 15 zdobywa górę. W okolicach krzyża znajduje się samotny chłopak w kurtce dżinsowej. Chcąc mieć pamiątkowe zdjęcie ze zdobycia Giewontu proszą go o zrobienie fotografii.
Młody turysta spełnia prośbę, pstryka zdjęcie, oddaje aparat, odwraca się i po chwili skacze ze szczytu w przepaść.

Samobójstwo w Dolinie Białego

Wyjątkowego samobójstwa w Dolinie Białego dokonał 28 marca 1963 r. 30-letni lekarz z Warszawy. Wiesław S. zszedł ze szlaku w dolinie i w ustronnym miejscu zażył truciznę. Gdy ona nie zadziałała, podciął sobie żyły, następne stracił równowagę, w następstwie czego zsunął się i wpadł do potoku, w którym utonął.

Turystka z Alaski na Orlej Perci

21 listopada o 15.05 turysta informuje, iż przebywając nad Zmarzłym Stawem, gdzieś w okolicy Zawratu usłyszał głos kobiecy. Ratownikom udaje się zlokalizować miejsce, w którym przebywa turystka i bezpiecznie ewakuować z wąskiej półki skalnej.

Jak potem się okazało pochodząca z Alaski dziewczyna, samotnie wyszła w dniu 19 listopada z Murowańca z planem przejścia do 5 Stawów Polskich. Pod Zawratem zgubiła szlak i zapchawszy się w ścianę Małego Koziego Wierchu, doszła do miejsca, skąd nie miała już odwrotu. Wykopała sobie w śniegu jamę śnieżną, gdzie przy niskich temperaturach i niesprzyjającej pogodzie w śpiworze przeczekała dwie doby.

Dopiero 3 dnia dziewczynę usłyszeli księża, przebywający w tym czasie nad Zmarzłym Stawem. Niebywała jest postawa turystki, która nie załamała się, a aby być zauważoną, machała jedyną kolorową rzeczą, jaką posiadała — zdjętym czerwonym biustonoszem.

Śmiertelna ofiara w Jaskini Mylnej

Po drugiej wojnie światowej w lipcu 1945 r. w wyniku pobłądzenia zmarł w Jaskini Mylnej ks. Józef Szykowski. Co interesujące ciało księdza został dopiero znalezione dwa lata później przez speleologa Kazimierza Kowalskiego.

Jak się przypuszcza, ksiądz musiał udać się do jaskini w celu zwiedzenia jej, prawdopodobnie zabłądził w jej korytarzach i umarł z głodu. Wyprawa po jego ciało była pierwszą w historii TOPR akcją jaskiniową. Był to jedyny śmiertelny przypadek w znanej historii tej jaskini.

Z jedna nogą na Orlą Perć

1 listopada 1960 z Murowańca na Hali Gąsienicowej wyruszył 54-letni artysta z Krakowa w celu wejścia na Krzyżne. Niezwykłe było to, iż mężczyzna ów poruszał się o kulach (a raczej szczudłach), ponieważ miał tylko jedną nogę. W trakcie wycieczki pomylił kierunki, gdy nie wrócił na wieczór, zaczęto poszukiwania.

Okazało się, iż dotarł na szlak Orlej Perci, a podczas wspinaczki stracił jedną z kul. Chcąc ją odzyskać, spadł kilka metrów i zaczął wzywać pomocy. Wołanie usłyszał trzyosobowy patrol ratowników w rejonie Buczynowych Turni. Ranny turysta został znaleziony w okolicy Przełęczy Nowickiego. W południe ranny turysta znalazł się w szpitalu.

Wypadek taternika w Kominie Świeża

1 sierpnia 1962 r. po wypadku w Kominie Świeża ze wspinaczki wycofują się dwaj krakowscy taternicy. Bronisław K. pokonując tę drogę, odpadł od ściany, uderzając o nią. Z pomocą kolegi zdołał się wycofać na piargi.

Taternika bolała noga. W trakcie schodzenia, jego stan znacznie się pogorszył, bełkotał, przysypiał na ścieżce i po przejściu kilkudziesięciu metrów stracił przytomność. Został dotransportowany przez ratowników do szpitala, gdzie zmarł w nocy. Po wykonaniu sekcji zwłok okazało się, iż miał złamaną podstawę czaszki, uszkodzona kość skroniową, wewnętrzny wylew, pękniętą kość podudzia i pęknięte żebra. W tak ciężkim stanie zdołał wycofać się ze ściany i schodzić przez pewien czas.

Dziecko w okolicy Giewontu

15 marca 1975 r. o godz. 10.15 z Hali Kondratowej przez telefon dzwoni turysta, iż na północnej ścianie Giewontu w jednym ze żlebów zostawił 6-letniego chłopca. Jak się okazało turysta z Warszawy zabrał swojego syna w Tatry. Zgubili się i spędzili noc na półce skalnej. Gdy nad ranem chłopiec stracił przytomność, ojciec wrócił po śladach na Kondratową i powiadomił ratowników.

Bezzwłocznie zorganizowana wyprawa natrafiła na nieprzysypanego całkiem śniegiem dziecko. Nieprzytomnego chłopca ratownicy zawinęli w śpiwór i najpierw na rękach a później śmigłowcem przetransportowano do szpitala. Dzięki pomocy lekarskiej mały Dariusz został uratowany.

Śmierć turystki z NRD

11 czerwca 1979 małżeństwo z NRD idzie z Doliny Pięciu Stawów w stronę Dolinki Pustej i następnie na Kozią Przełęcz. Pod przełęczą mężczyzna w wyniku poślizgnięcia się na śniegu zjeżdża żlebem kilkadziesiąt metrów. Podczas wypadku odnosi rany głowy, ma wybity bark, poranione plecy i ręce, traci przytomność. Jego żona będąca już na przełęczy rusza po pomoc w stronę Murowańca. Pomoc nie nadchodzi.

Turysta wieczorem odzyskuje przytomność i wspina się na przełęcz, gdzie zauważa plecak żony. Schodząc w stronę Hali Gąsienicowej, w pewnym momencie spostrzega ciało martwej żony.

Kobieta prawdopodobnie chciała iść po pomoc i spadła po zlodowaciałym śniegu. Uderzenie w skały było śmiertelne. Mężczyznę spotkali przypadkowi turyści i pomogli mu zejść. Po ciało żony udali się ratownicy.

Lawina w okolicy Ciemniaka

9 lutego 2008 r. czworo osób ma w planie przejść dłuższy kawałek grani Tatr Zachodnich. Są to doświadczenia taternicy, alpiniści i himalaiści: Tamara Styś, Dariusz Załuski, Piotr Pustelnik i Artur Hajzer.

Podczas podejścia na Ciemniak Hajzer wszedł na nawis śnieżny i z lawiną zjechał w dół. W czego efekcie zjeżdża z nią do Świstówki Liptowskiej. Towarzysze zasypanego natychmiast powiadamiają TOPR, startuje śmigłowiec. Z pokładu ratownicy dostrzegają wystający spod śniegu czekan i po chwili wykopują alpinistę. W 45 minut od zawiadomienia o wypadku Artur Hajzer znalazł się w zakopiańskim szpitalu, gdzie po zbadaniu został wypuszczony do domu.
Idź do oryginalnego materiału