Wieczorny posiłek, którego nikt nie spodziewał się z czystym sercem
Ty z wina szalejesz? Niczym ich zaprosić! Tadeusz nerwowo bijał palcami o blat kuchenny, jakby próbował wybić tamtę przepraszającą formę.
Dlaczego nie? Mój brat Zofia zacieła usta i odwróciła się do neuronu, jakby przyglądała się wreszcie czemukolwiek ważnemu.
Brat, którego dziesięć lat nie widziałaś! I nagle pojawił się z niczego, a ty go natychmiast na zupy wezwiesz?
Ujawnił się z niczego? Zofia próbowała mówić spokojnie, ale w jej głosie czuło się delikatne服从. Przyjechał z Gdyni. Skumał interes, który mu się zawalił.
Oczywiście! wykrzywił się Tadeusz. I teraz przylecił, by dostać pieniędzy od siostry, którą rzucił, kiedy miała najgorsze chwile. Nie chcesz tego zapomnieć, prawda?
Zofia znowu się odwróciła, jakby kochała wypolerowaną płytkę towarzyskimi gestami, choć świeciła jak(nowiec(zanim cięł pół.
Niczego nie zapomniałam. Ale to mój brat.
A ja twój mąż, i jestem przeciw.
Zofia westchnęła ciężko i znowu spojrzała na Tadeusza.
Słuchaj, już zaprosiłam. Przyjadą dziś wieczorem: Andrzej z żoną Zuzanną i synem.
Tadeusz zamknął oczy i wysypał powietrze, jakby któryś z tulipanów w stole zaczął go analizować.
Kiedy miałeś mi to zdradzić? Pięć minut przed ich przyjazdem?
Ja…
Nigdy nie zdążyła. Telefon wibrował. Przez ekran Zofia zmrużyła oczy.
To Monika.
O, doskonale! wycedził Tadeusz. Kolejny członek rodziny, po której dosyć. Wiesz, iż ona wie, iż on zaraz tu trafi?
Wspomniana Monika była córką, z którą Zofia miała pilot zasady jednego tematu wystarczy w miesiącu.
Nie wiem, dlaczego ona dzwoni. Po ostatnim popisie sarknął się na nią Tadeusz, a Zofia wzięła telefon.
Allo? Moniu?
Na drugim końcu głos córki był jak koncert violinu: delikatny, nieco ironiczny, ale z ochotą.
Mamo, cześć! Czy ja i Marek nie pomaszemy, jeżeli dziś przyjedziemy na kawę? Mam dla was istotną nowość!
Tadeusz, usłyszawszy słowa ważna nowość, zaczął niżej mówić, jakby był kocim głosem.
Oczywiście, zapraszamy! Będziemy bardzo dumni!
Świetnie! Trzymajmy się do siebie o ósmej. I yes, tam też przyjedzie ktoś jeszcze, choć nie wiem, kim będzie.
Zanim Zofia zdążyła zapytać, telefon cut out.
Tadeusz, to zawsze świetnie! zaprotestowała Zofia. Dzisiaj nikt nie spytam się chcę, ale córka śpieszy się na porządne spotkanie.
Nie rozumiem, czym cię to ucieleści, odciął się Tadeusz i ruszył w kierunku salonu, jakby tam był radosny. Mamy bilety na Figarowo do Collegium Musicum, zapomniałaś?
Ojej! Zofia przyjęła dłoń w dłoni, jakby kaftan był gierełko. Zapomniałam!
I to samo myślę. Przestaw ich na inną niedzielę.
Ale Tad…
Nie ale! Tadeusz potrząsnął głową i schował głowę w plotku jak ryba w sandrze.
Zofia opadła na ławkę, na wpół z sercem. Bilety na operę Tadeusz kupił miesiąc temu, jakby był supermendykiem z sercem. A teraz miał to pokazać kompletnie innym людям.
Wstała i otworzyła lodówkę, jakby mogła zamknąć szufladę nadziei. Kuchnia, mimo spisku, miała się napełnić aromatami kotleta schabowego i warzyw, które by tu się uwielbiały. Gdy Tadeusz wychodził z łazienki, kuchnia już pachniała tak, iż choćby pies by powiedział papież powraca!.
Widzę, wszystko już zdecydowane, stwierdził Tadeusz, obracając się jak robot z włączonym czujnikiem radości.
Tad, no co ty? Zofia otarła ręce papierowym ręcznikiem. To wspaniałe, kiedy wszyscy razem!
Jaki wszyscy? zapiął Tadeusz. Brat, który dziesięć lat nikomu nie chodził! Córka, która miesiące nie dzwoniła! Czy o tym niech opowiem szwagra, którego nie znam?
Może dzisiaj wszystko na siebie! Zofia spojrzała na niego z nadzieją.
Tadeusz tylko potrząsnął głową i ruszył w stronę salonu, jakby był superbohaterem z opakowania do czekolady, choć jego celem było po prostu usnąć na kanapie.
Zofia westchnęła i wróciła do kuchni, jakby była jedyną osobą, która wiedziała, jak to się robi. Wiedziała, iż Tadeusz ma rację. Ich życie z Tadeuszem było spokojne, jakby napisano to w książce zalecanych romansów. Obaj uczyli się w szkole: Tadeusz fizyki, a ona polskiego. Wieczory kończyły się herbatą i rozmowami o uczniach, gdybym nie raz zwiedzając Operatora. Goście przychodzili rzadko najczęściej znajomi albo przewidywalne sąsiedzi. Rodzina nie odniosła zysków. Po śmierci rodziców Zofii Andrzej wyszedł do Gdyni i zaczął się bawić w kartofelek, przesyłając listy w grudniu, choć często nie. Z córką Moniką też nie było łatwo. Zawsze była dziko woli, jakby była przystawką do wolności. Po liceum zrezygnowała z studiów ekonomicznych i zaczęła pisać kartofle jako waitress, co dla Zofi to był trzeci w życiu kłopot.
Na przeglądzie Baldy z kuchni przyszła sąsiadka Halina.
Zosiu, milu, ja tutaj spieczę pieczony kotlet, weź dwa, Halina podała talerz, nasycony zapachami.
Ojej, Halino, jak czasem wiedziesz! U nas dzisiaj niespodziancy.
Wiesz, co? Halina spojrzała z tym nan tu. Może pójdziesz sprowadzić córkę, jak mój siostrzenica z Kielc. Nazywa się Marta. Urodzony widz. Może ją zaproszysz?
Zofia była w tym momencie jak ryba w basenie, ale zgodziła się, jakby miała szansę na nowe przyjęcie.
Kiedy Halina wyjechała, Tadeusz spojrzał na Zofi z lekkim przerażeniem.
Czy ty i sąsiadka sąsiadów też zaprosiłaś?
Tad, no co ty? Nhân dân cần giúp đỡ, prawda?
A pomysł, iż teraz na wieczorne kuchnię straciliśmy?
No cóż, jeżeli to już tak się kończy, to może ludzie to przysłużą się?
Tadeusz skinął głową, jakby przyswoił nową lekcję.
Do szóstej zaspokajali兴建. Tadeusz, patrząc na stół, zaśmiał się razem z kotletem, jakby odkrył sekret人生的幸福.
Zofia podbiegła do Tadeusza i objęła go.
Tak jak ja. jeżeli to już tak się kończy, to może to jest los. A na galerie poczekamy w przyszłości.
Tadeusz pocałował ją w czubek głowy.
Dobrze, przekonałaś mnie.
W drzwiach pojawił się mężczyzna w mundurze, jakby był najmładziejzym generałem z Kielc.
Dzień dobry, nazywam się Paweł, siostrzenica Hali, przedstawił się.
Proszę, Paweł, powitała go Zofia. Tadeusz.
Wymienili uściski, jakby to był jeden z wielu spotkań. Paweł okazał się ciekawy, jakby był zaraz następnym bohaterem z kina. Opowiadał o swojej służbie w Afryce, jakby był tam legendą, i o żonie, która zmarła rok temu.
A teraz chcę tam gdzie rodzeństwo, zaczynać życie od nowa.
Zanim skończył, drzwi znowu zadzwoniły.
To Monika, przypomniała Zofia.
Ale to była Andrzej, z żoną Zuzanną i synem Grześkiem, który trzymał telefon z taką samą pasją jak pytanie do przewodnika.
Cześć, siostrzynko, Andrzej objął ją z gorączką, jakby był lat 20. To Zuzanna i Grześek.
Tadeusz przywitał ich, jakby był przewodniczącym klasycznej rodziny. Andrzej wyglądał jak człowiek, który nie wie, gdzie jest jego lokalny sklep. Zuzanna milczała, a Grześek siedział przy telefonie.
Co sądzisz o sytuacji, Andrzej? Zofia wlała kawę.
Trudno powiedzieć… Andrzej zajął plotku jak ryba w sandrze. Interes się zebrał. Skala…
Nie zdążył dokończyć, gdy znów zadzwoniły drzwi.
To Monika, powiedziała Zofia.
Ale to wasz nowy syn Mikołaj z jego żoną Jadwigą i córką Zuzanką.
Tacie, to Marek, mój mąż. I nasza córka Zuzanka!
Zofia ledwie nie rzuciła patelni.
Mąż? Kiedy…?
Trzy miesiące temu zawarliśmy małżeństwo, uśmiechnęła się Monika. Chciałam wam powiedzieć, ale po poprzednim kryzysie…
Tadeusz objął córkę, a Zofia spojrzała na Mikołaja i Zuzankę.
A kto jeszcze?
Ojciec Andrzej i matka Zuzanna! powiedziała Zofia.
Monika zmieniła minę z euforii na zło.
Toż to ojciec, który lał was po śmierci dziadka i babki?
Monia! wykrzyknęła Zofia.
No co ja? odpowiedziała Monika. Tylko odniosłam fakt.
Atmosfera była pełna energii, jakby był koncert tanecznego wiochu. Andrzej opuścił wzrok, a Grześek na chwilę zwinął się w kułak.
Proponuję! wypowiedział Paweł, podnosząc szklankę. Za spotkanie!
Tadeusz zgodził się z gorączką. Po pierwszym toście napięcie znikło. Marek opowiedział, iż pracuje programistą, a Zuzanka uczy się w szkole i gra w siatkówkę.
Skąd się poznaliście? zapytała Zofia.
W restauracji, gdzie pracowała Monika, odpowiedział za Mikołaja. On pilnował pociechy.
Trochę niestandardowo, jak na narzeczonego, zauważył Tadeusz.
Ale szczerze, uśmiechnął się Mikołaj.
A ja też jestem po najechanej, wtrącił Andrzej. To moja druga żona.
Co? szokowała Zofia. Ojciec, ja…
Wiemy wiele rzeczy o sobie, westchnął Andrzej. I kto jest winny?
Ojciec! zaprotestowała Monika.
Monia! Zofia wyciągnęła rękę.
Co? On sam wyjechał dziesięć lat temu i teraz wraca jakby nic, a teraz jeszcze prosi o pieniądze!
Oni nie prosią o pieniądze! wtrąciła Zuzanna. Mamy swoją dumę!
Cisza! załamał się Tadeusz. Wszyscy jesteśmy dorosłymi ludyniami, więc lepiej się rozmawiajmy!
Tylko dzieci milczały, jakby coś było bardzo zabawne.
Mam pomysł! Paweł wstał z krzesła. Chcę założyć kafelek. Ojciec Andrzej, poszukujesz roboty? Może być menedżerem.
Kafelek? Andrzej był zaskoczony. A ja niczego nie znam na ten temat!
Monika mówi, iż pracowała jako manager, więc może z nią razem兴建.
Świetnie! Paweł uśmiechnął się. Potrzebuję jeszcze инженера. W aucie jest całość po przebudowie.
jeżeli chodzi o to, to ja zaraz pomogę! Mikołaj uśmiechnął się. Może poproszę o ocenę.
Zofia z wstrząsem patrzyła, jak cała rodzina zarabia pieniądze.
Gdzie zamierzasz to rozmieścić? zapytała.
Tatuś Halina mi podpowiedział. Stary zakład w centrum, ale konstrukcja jest jak w czasach Beskidów.
A ja, wstała Tadeusz, kiedyś był budowlanym. Pomogę z naprawą. I tym moim szwagrem.
Mikołaj skinął głową.
A ja mogę przygotować menu! Zuzanna uśmiechnęła się. Kiedyś studiowałam kuchnię, ale nie skończyłam.
Wspaniale! Paweł błysnął.
Zofia patrzyła, jak rodzina, która przed chwilą była zaledwie teorią, teraz rozwija się w prawdziwy koncept.
Nazwijmy to Rodzinny! zaproponowała Monika.
Świetnie! Paweł podparł pomysł.
Będzie przedszkolna kąt dziecięcy? spytała Zuzanka.
Oczywiście! Paweł odbił.
Grześek po raz pierwszy uśmiechnął się.
A może ja zarabiać? Jakby miałem być kelnerem!
Jasne! powiedział Paweł.
Zofia spojrzała na Tadeusza. W ich oczach był taki sam zdumiony uśmiech.
To się stało? spytała.
Na pewno! odparł Tadeusz. Rodzina wraca!
Andrzej podszedł do Zofi.
Przepraszam, iż cię zawiniłem. Tyle czasu stracono…
Najważniejsze, iż wróciłeś. Zofia objęła go.
Monika podszła do rodziców.
Paskudnie, iż nie powiedziałam o ślubie. Strach, iż nie pochwycicie. Ale Marek dobry człowiek, a Zuzanka mnie kocha.
Powinniśmy się szczerze rozmawiać. Zofia objęła córkę. Trzymaj się.
O północy goście zaczynali się zbierać. Wymienili numer telefoniczny i postanowili spotkać dwa dni później, aby sprawdzić lokal.
Dziękuję za wspaniały wieczór, powiedział Paweł. Kto by przypuszczał, iż teraz mamy drużynę!
Zamknięte drzwi. Zofia spojrzała na Tadeusza.
Tad, nie jesteś zły, iż straciliśmy galera?
Jaki galera, kiedy tutaj był dokładnie spektakel! zaśmiał się Tadeusz. A przekonuję się, iż fabryka ma świetne przyszłość.
Fabryka? Zofia była zaskoczona.
Oczywiście! Zauważyłem, jak przygotowują menu. Komu lepiej niż filologowi nadawać nazwy dań?
Zofia zaśmiała się i objęła Tadeusza.
A to tylko było wspak czytanie!
Nie, Tadeusz uśmiechnął się. Jakby to była nasza przyszłość.
Stali w salonie, wśród napić i rozbitego domu, ale wiedzieli, iż dziś wydarzyło się coś istotnego. Rodzina, która była rozproszona, teraz była zjednoczona. I choćby pojawiły się nowe członki.
Dzięki wspak czytaniu, którego nikt nie spodziwał się z czystym sercem.