Niespodziewany gość zamienił spokojny wieczór z przyjaciółmi w koszmar

polregion.pl 4 dni temu

Po prostu chciałem zorganizować spokojną kolację ze znajomymi – ale niespodziewany gość zamienił wieczór w koszmar.

Ta kolacja miała być symbolem małego zwycięstwa – świętowaniem mojej niedawnej awansu. Przemyślałem każdy szczegół: menu, wino, zastawę, choćby playliśt z muzyką w tle. Chciałem czegoś kameralnego, ciepłego. Bez przepychu, ale z klasą. Po prostu zebrać bliskich, pośmiać się, porozmawiać, poczuć, iż życie to nie tylko praca i rachunki, ale też radość.

Zaprosiłem tylko pięcioro osób: moją najlepszą przyjaciółkę Olę z mężem Jakubem, mojego starego znajomego z uniwersytetu, Adama, oraz koleżankę z pracy, z którą ostatnio się zżyliśmy – Kingę. Wszyscy się znali, więc atmosfera miała być swobodna, bez sztuczności. Zależało mi, aby każdy poczuł się jak u siebie.

Wieczór zaczął się idealnie. Na stole stały przystawki – bruschetty, faszerowane pieczarki, przeróżne sery. Wszyscy przyszli punktualnie, elegancko ubrani, w świetnych humorach. Wino lało się płynnie, rozmowy toczyły się gładko – Ola z Kingą dyskutowały o podróżach, Adam opowiadał kawały ze swojej nowej pracy. Siedziałem i się uśmiechałem – wszystko szło zgodnie z planem.

A potem rozległo się pukanie do drzwi.

Zdziwiłem się – wszyscy zaproszeni już byli na miejscu. Pomyślałem, iż może to sąsiad albo kurier się pomylił. Otwieram… i widzę przed sobą obcego mężczyznę, który od progu oznajmia:

— Cześć! Jestem Krzysiek, znajomy Oli. Powiedziała, iż mogę wpaść. Nie będę przeszkadzał, co?

I bez czekania na odpowiedź wszedł do środka.

Zamarłem. Ola nigdy nie wspominała mi o żadnym Krzyśku. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem – spuściła oczy i cicho mruknęła:

— No… przypadkiem mu powiedziałam, a on się uparł…

Ledwo powstrzymałem irytację. Postanowiłem jednak nie psuć wieczoru. Udawałem, iż wszystko gra, nalałem Krzyśkowi wina, przedstawiłem go reszcie. Wszyscy zamienili spojrzenia, ale skinęli głowami. Staraliśmy się być uprzejmi.

Ale niedługo stało się jasne – to był ten jeden gość, którego nigdy nie powinno się zapraszać.

Krzysiek gadał bez przerwy, nikogo nie słuchał, ciągle przerywał, rzucał niestosowne żarty, śmiał się najgłośniej, choćby z własnych głupot. Wino w jego kieliszku znikało najszybciej, a wraz z nim – resztki taktu.

Ola wyraźnie spięła się. Próbowała się uśmiechać, ale wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię. Jakub milczał ponuro, Adam przewracał oczami, a Kinga ledwo powstrzymywała się, żeby nie wyjść.

Kulminacja nadeszła, gdy Krzysiek nagle wstał i, zataczając się, wzniósł toast:

— Za przyjaźń… i nowe znajomości! — wykrzyknął. — Choć szczerze mówiąc, nie wiem, jak wy w ogóle z Olą wytrzymujecie. No, fajna jest, ale potrafi być niezłą marudą!

Powietrze w pokoju zgęstniało. Ola zbladła, Jakub się poruszył, Adam zakrztusił się, a Kinga o mało nie upuściła kieliszka.

— Krzysiek, przestań — szepnęła Ola, ledwo powstrzymując łzy.

— O co wam chodzi? Odprężcie się! — machnął ręką.

I wtedy moja cierpliwość pękła.

Wstałem i, patrząc mu prosto w oczy, powiedziałem spokojnie, ale stanowczo:

— Krzysiek, dzięki, iż wpadłeś. Ale już pora iść. Przeszkadzasz. Wszystkim.

Roześmiał się:

— Na serio? Ja wam przeszkadzam? No bez jaj, Kuba…

— Mówię poważnie. Wyjdź.

Podszedłem i wskazałem drzwi. W pokoju zrobiło się cicho jak w teatrze przed burzą. Wszyscy milczeli. choćby Krzysiek zrozumiał, iż dyskusja nie ma sensu. Wzruszył ramionami i wyszedł.

Zamknąłem drzwi. Wziąłem głęboki oddech. Obróciłem się do przyjaciół.

— Przepraszam. Naprawdę nie wiedziałem, iż się zjawi. Nie tak to miało wyglądać.

Ola, z czerwonymi oczami, wyszeptała:

— Wybacz mi. Nie sądziłam, iż będzie taki.

— W porządku — powiedział Jakub. — Teraz już na pewno będzie lepiej.

Adam prychnął:

— No, ale będzie co wspominać.

Wszyscy się zaśmialiśmy. Napięcie zaczęło opadać.

Reszta wieczoru nie była idealna, jak sobie wymarzyłem, ale stała się sto razy bardziej autentyczna. Byliśmy szczerzy, śmialiśmy się, dzieliliśmy wrażeniami. Kolacja nie była perfekcyjna – ale prawdziwa. Zrozumiałem jedno: choćby jeżeli nie możesz kontrolować, kto pojawi się na twojej imprezie – zawsze możesz zadecydować, kto zostanie.

I od dzisiaj dwa razy pomyślę, zanim uwierzę w czyichś „znajomych”, których ktoś przyprowadza bez pytania. Zwłaszcza jeżeli to Ola.

Idź do oryginalnego materiału