Dzisiaj miał być tylko spokojny wieczór w gronie przyjaciół – ale niespodziewany gość zamienił go w prawdziwy koszmar.
Ten obiad miał być symbolem mojego małego sukcesu – świętowaliśmy moje ostatnie awans. Wszystko zaplanowałam z najdrobniejszymi szczegółami: menu, wino, zastawę, choćby playlistę z odpowiednią muzyką w tle. Chciałam czegoś kameralnego, pełnego ciepła. Bez przepychu, ale z klasą. Po prostu spotkać się z bliskimi, pośmiać, porozmawiać, poczuć, iż życie to nie tylko praca i rachunki, ale też zwykła radość.
Zaprosiłam tylko pięcioro osób: moją najbliższą przyjaciółkę Magdę z mężem Jakubem, starego kolegę z uczelni – Kamila, oraz koleżankę z pracy, z którą ostatnio się zżyłyśmy – Oliwię. Wszyscy się znali, więc atmosfera miała być swobodna, bez sztucznych ceregieli. Chciałam, żeby każdy poczuł się jak u siebie.
Wieczór zaczął się idealnie. Na stole pojawiły się przekąski – bruschetty, nadziewane pieczarki, różne sery. Goście przyszli punktualnie, w dobrych nastrojach, elegancko ubrani. Wino lało się płynnie, rozmowy toczyły się lekko – Magda z Oliwią dyskutowały o podróżach, Kamil opowiadał śmieszne historie ze swojej nowej pracy. Siedziałam i uśmiechałam się – wszystko szło zgodnie z planem.
Aż nagle ktoś zapukał do drzwi.
Zdziwiłam się – wszyscy zaproszeni już byli na miejscu. Pomyślałam, iż może to sąsiad albo kurier się pomylił. Otwieram… i przede mną stoi obcy mężczyzna, który od progu oznajmia:
— Cześć! Jestem Łukasz, znajomy Magdy. Powiedziała, iż mogę wpaść. Nie przeszkadzam, prawda?
I zanim zdążyłam odpowiedzieć, wszedł do środka.
Zamarłam. Magda nigdy nie wspominała mi o żadnym Łukaszu. Spojrzałam na nią pytająco – ona tylko spuściła wzrok i powiedziała cicho:
— No wiesz… przypadkiem mu powiedziałam, a on się tak uparł…
Ledwo powstrzymałam irytację. Postanowiłam jednak nie psuć wieczoru. Udawałam, iż wszystko w porządku, nalałam mu wina, przedstawiłam reszcie. Wszyscy wymienili znaczące spojrzenia, ale skinęli głowami. Staraliśmy się być uprzejmi.
Ale gwałtownie stało się jasne – to był ten typ gościa, który nie powinien znaleźć się na żadnej kolacji.
Łukasz mówił bez przerwy, nikogo nie słuchał, ciągle przerywał, rzucał nieodpowiednie żarty i śmiał się najgłośniej ze swoich własnych słów. Wino w jego kieliszku znikało najszybciej, a razem z nim – jakakolwiek granica przyzwoitości.
Magda wyraźnie się spięła. Próbowała się uśmiechać, ale wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię. Jakub milczał ponuro, Kamil przewracał oczami, a Oliwia ledwo powstrzymywała się, żeby nie wyjść.
Apogeum nastąpiło, gdy Łukasz nagle wstał i, lekko się chwiejąc, wzniósł toast:
— Za przyjaźń… i nowe znajomości! — wykrzyknął. — Ale prawdę mówiąc, nie wiem, jak wy w ogóle wytrzymujecie z Magdą. Fajna jest, ale straszna nudziara!
Powietrze w pokoju zastygło. Magda zbladła, Jakub się naprężył, Kamil się zakrztusił, a Oliwia prawie upuściła kieliszek.
— Łukasz, przestań — szepnęła Magda, ledwo powstrzymując łzy.
— O co wam chodzi? Rozluźnijcie się! — machnął ręką.
I wtedy moja cierpliwość się skończyła.
Wstałam i, patrząc mu prosto w oczy, powiedziałam spokojnie, ale stanowczo:
— Łukasz, dzięki, iż wpadłeś. Ale już czas iść. Przeszkadzasz. Wszystkim.
Roześmiał się:
— Serio? Ja wam przeszkadzam? No bez jaj, Kasia.
— Mówię poważnie. Wyjdź.
Podeszłam i wskazałam mu drzwi. W pokoju zrobiło się cicho jak w teatrze przed burzą. Wszyscy milczeli. choćby Łukasz zrozumiał, iż dyskusja nie ma sensu. Wzruszył ramionami i wyszedł.
Zamknęłam drzwi. Wzięłam głęboki oddech. Obróciłam się do przyjaciół.
— Przepraszam. Naprawdę nie wiedziałam, iż on się tu pojawi. To nie tak, jak to sobie wymarzyłam.
Magda, z zaczerwienionymi oczami, wyszeptała:
— Wybacz mi. Nie sądziłam, iż będzie taki.
— Wszystko w porządku — odezwał się Jakub. — Teraz jest tylko lepiej.
Kamil prychnął:
— No cóż, przynajmniej będziemy mieli co wspominać.
Roześmieliśmy się. Napięcie zaczęło opadać.
Reszta wieczoru nie była już taka idealna, jak w moich planach, ale za to sto razy bardziej autentyczna. Byliśmy szczerzy, śmialiśmy się, dzieliliśmy wrażeniami. Kolacja nie okazała się doskonała – ale była prawdziwa. I zrozumiałam jedną prostą rzecz: choćby jeżeli nie możesz kontrolować, kto pojawi się na twoim przyjęciu – zawsze możesz zdecydować, kto na nim zostanie.
I od dzisiaj będę dwa razy sprawdzać, czy przypadkiem ktoś nie przyprowadza „znajomych” bez pytania. Zwłaszcza jeżeli to Magda.