Niespodziewani lokatorzy a letnie szczęście

polregion.pl 3 dni temu

Po śmierci żony Włodzimierz Kowalski czuł, jakby jego dom na zawsze opustoszał. Córka Danuta mieszkała z rodziną w innym mieście, odwiedzała rzadko. Wieczorami emeryt siedział w ciszy, wpatrując się w zdjęcia z minionego, szczęśliwego życia. Gdy pewnego dnia Danusia zadzwoniła i zaczęła mówić nie tylko o zdrowiu, ale też o samotności, pomyślał: pewnie przyjadą w odwiedziny. ale córka zaproponowała wynajęcie pokoju — jakoby znajomy chłopak, brat koleżanki, został bez dachu po rozwodzie.

Tak u Włodka pojawił się lokator — Krzysztof. Na pierwszy rzut oka skromny, spokojny, uprzejmy. Płacił punktualnie, jadł niewiele, choćby częstował gospodarza. Czasem oglądali razem telewizję, gawędzili. Ale potem zaczęły się dziwne rzeczy.

Pewnego dnia Krzysztof przyprowadził dwóch podpitych kumpli. Hałasowali, palili papierosy, śmiali się do późna. Sytuacja powtórzyła się nie raz. Włodek próbował rozmówić się z lokatorem, ale usłyszał: „Płacę. W umowie nie ma zakazu odwiedzin.” Potem pojawiła się dziewczyna Krzysztofa — Kinga. Najpierw przychodziła w gości, potem zostawała na noc. Krzysztof zaczął sugerować zmianę pokoi. Włodek się opierał, ale w końcu ustąpił.

Pewnego ranka zobaczył, jak Kinga smaży jajecznicę, zapraszając go do stołu. Krzysztof odezwał się ciepło: „Zostaniemy tu na razie. Blisko do pracy, a ty jesteś dobrym człowiekiem. Kumpli już nie zapraszam.” Kinga zaproponowała: „A może chce pan zamieszkać na wsi? Moja ciotka ma dom w Zielonym. Darmowe mieszkanie, tylko trzeba o nie dbać.” Włodek początkowo się obraził, ale w końcu zgodził się: „Lepiej na wsi niż żyć jak w hotelu.”

Dom okazał się stary, ale przytulny. Posprzątał, naprawił piec z pomocą sąsiada Jacka. Ten okazał się wesołym, pracowitym człowiekiem, wszystkiego uczył, zapraszał na ryby. Wiosną przyjechała właścicielka — Bożena. Przywiozła jedzenie, poznajomili się. Włodek poczęstował ją zupą rybną, Jacek dołączył. Tak to się potoczyło. Bożena przyjeżdżała co weekend. Aż w końcu wszystko się zmieniło.

Gdy Włodek wrócił z Bożeną do miasta, by porozmawiać o przyszłości lokatorów, drzwi otworzyła Kinga — z wyraźnie zaokrąglonym brzuchem. „Wzięliśmy ślub z Krzysztofem” — oznajmiła. Bożena, wymieniając z Włodkiem spojrzenie, odpowiedziała: „Przenieście się do mojego mieszkania, a my tutaj.” Krzysztof nie rozumiał, a Włodek dodał: „My też postanowiliśmy się pobrać. Nam też potrzeba ciepła.”

Wkrótce urodził się chłopczyk. Bożena przeszła na emeryturę, pomagała z dzieckiem, a w wolnych chwilach z mężem zaglądali na wieś. Dom wyremontowali, czekali na wnuki. Jacek zrobił drewnianą kołyskę. I tak z przypadkowego sąsiedztwa wyrosła prawdziwa rodzina. Czasem życie pisze dziwne scenariusze — wystarczy nie zamykać serca.

Idź do oryginalnego materiału