Niespodziewane małżeństwo

polregion.pl 3 dni temu

Niespodziewanie zamężna

Magda pędziła przez galerię handlową z torbami pełnymi zakupów, wymijała ludzi na ruchomych schodach, gnała jak szalona i w myślach złorzeczyła swojemu nieogarniętemu chłopakowi Krzysiowi, który nie miał samochodu, żeby ją odebrać i podwieźć do domu z całym bagażem. Musiała zamówić taksówkę przez aplikację. I na złość losu, auto przydzielono w okamgnieniu. Pozostało tylko chwycić torby i w szpilkach biec przez całą galerię na parking.

Magda była wściekła. Nie dość, iż nikt jej nie odbiera, to jeszcze drogie skórzane buty obtarły ją w kostce.

— Dziewczyno, uważaj! — oburzyła się kobieta na schodach, którą Magda niechcący uderzyła torbą w głowę, zbiegając w dół.
— Trzeba patrzeć przed siebie, a nie w chmury! — warknęła spóźniona klientka, choćby się nie oglądając.
— Chamka! — wypluła obrażona kobieta, ale Magda miała gdzieś jej opinie.

Dziewczyna biegła dalej. Dopiero gdy wypadła przed drzwi galerii, wpadła na pomysł, żeby sprawdzić numer przypisanej taksówki. Ale było już za późno — kierowca odrzucił zlecenie, a cena podskoczyła niemal dwukrotnie. Magda z wściekłością anulowała zamówienie, wcisnęła telefon do kieszeni i rozejrzała się. W pobliżu znalazła wolną ławkę. Rzuciła na nią wszystkie torby i sama siadła, przy okazji zrzucając upiornie niewygodnego buta.

— Boże! Wszystko dziś przeciwko mnie! — zaklęła Magda, w gniewie popychając torbę z zakupami. Ta smętnie opadła na ławkę, gubiąc paragon.

Dziewczyna odchyliła się na oparcie i przymknęła oczy. Ostatnio wydawało jej się, iż życie celowo robi jej na przekór…

***

Magda zawsze marzyła o więcej i nie przystawała na półśrodki. o ile telefon, to najnowszy model. jeżeli manicure czy farbowanie włosów — tylko w najlepszym salonie i u topowego specjalisty. jeżeli buty — najwyższej jakości. Podobne zasady stosowała w kwestii adoratorów. Tyle iż z nimi jakoś nie miała szczęścia. Zamiast hojnych, przystojnych i inteligentnych trafiały się same „niewypały”: starzy, grubi, łysi, głupi, biedni i leniwi. Magda długo przebierała. I wciąż nie znalazła faceta, który spełniałby jej wymagania.

— Doigrasz się, iż w końcu nikt cię nie będzie chciał — mówiła czasem Magda jej mama. — Mężczyzna liczy się przez czyny, nie przez twarz i portfel.
— I co, mam się jego czynami zachwycać w nocy? Poza tym, żeby robić ładne gesty, też trzeba mieć forse — kontrowała dwudziestopięcioletnia Magda.

Matka nie wiedziała, co odpowiedzieć. Tylko westchnęła. Magda była zbyt rezolutna. Na wszystko miała gotową ripostę. Można by pomyśleć, iż skończyła kursy błyskotliwej rozmówczyni, choć w rzeczywistości pracowała jako zwykła recepcjonistka w restauracji. Właśnie tam, trzy lata temu, wszystko się zaczęło. A raczej nabrało absurdalnej skali. Obserwowała panie w futrach, które bogaci kawalerowie przyprowadzali na kolacje. I pomyślała: „Czemu ja jestem gorsza? Też zasługuję na takie życie.”.

Tylko iż życie najwyraźniej miało inne plany wobec Magdy. Bogaci adoratorzy jakoś na nią nie patrzyli. Coś, czego sama nie potrafiła nazwać, zdradzało w niej przeciętną dziewczynę z prowincji, po średniej szkole, z zwyczajnej rodziny. A Magda marzyła, iż jej wybranek będzie mieć pozycję, prestiżową pracę, jeździć na drogim aucie i nosić garnitury od światowych projektantów.

Ale czas płynął, faceci się zmieniali, a wymarzony ideał wciąż się nie pojawiał. W końcu Magda uległa, gdy zaczął się o nią starać Krzysiek. Bankowy urzędnik, cztery lata starszy, ze stabilną, średnią pensją. Wygląd miał przeciętny — jasne włosy, szare oczy, 175 cm wzrostu, figura ani sportowa, ani rozlazła. Za to miał przestronne dwupokojowe mieszkanie, wykupione na kredytie. Samochodu jednak brak — Krzysiek uważał, iż w mieście z metrem, autobusami i tramwajami auto to zbędny luksus.

Chłopak okazał się niezwykle miły, ale uparty. Długo zabiegał o Magdę, nosił kwiaty do pracy, zabierał na randki. Po trzech miesiącach, pod wpływem namów matki, dziewczyna uległa.

— Dobry chłop, nosi cię na rękach, kocha, dba — czego jeszcze chcesz? Lepiej wróbel w garści niż gołąb na dachu — przekonywała córkę matka.

Magda, niechętnie, zgodziła się na ten związek. W gruncie rzeczy jednak z Krzysiem żyło się jej całkiem nieźle. Mężczyzna naprawdę okazał się troskliwy i uważny. Opłacał jej zachcianki, zabierał na zagraniczne wakacje (choć nie do pięciogwiazdkowych hoteli i w ekonomicznej klasie). Gotował kolacje, przynosił kawę do łóżka, regularnie wypuszczał z koleżankami na zakupy. I był poważnie nastawiony, by oświadczyć się dziewczynie.

Minął prawie rok. Magda przywykła. Ale nie przestała marzyć. A narzekać przed przyjaciółkami, iż Krzysiek nie spełnia jej oczekiwań, nie miała oporu. Choć… szczerze mówiąc, nie miała za bardzo powodu…

***

— Dlaczego wszyscy przeciw tobie? Ja na przykład jestem całkiem po twojej stronie — rozległ się głos tuż nad uchem Magdy.

Dziewczyna podskoczyła, otworzyła oczy i odwróciła się. Za ławką stał Marek. Kiedyś, jeszcze w technikum, próbował się do niej zalecać, ale Magda uprzejmie go odesłała w towarzystwie koleżanek.

W pierwszych sekundach choćby go nie poznała. Zamiast nastoletniego, pryszczatego chudzielca w dżinsach stał przed nią przystojny brunet z modną fryzurą, lekką brodą, szerokimi ramionami i w skórzanej kurtce.

— Cześć, no proszę — Magda uśmiechnęła się zdziwiona. — Ty… bardzo się zmieniłeś. Dawno się nie widzieliśmy.
— No, całkiem sporo — przytaknął Marek. — Ale ja cię od razu poznałem. Co się stało? Siedzisz sama, bez buta, z górą zakupów i miną jak na pogrzebie.

Magda niezręcznie wzruszyła ramionami i opowiedziała mu o swoich perypetiach. O Krzysiu oczywiście nie wspomniała.

— Słuchaj, może cię podMagda spojrzała na zdjęcie rodziny Marka, wzięła głęboki oddech i postanowiła zadzwonić do Krzyśka, by przeprosić – ale okazało się, iż zmienił numer, a jego nowy profil na Facebooku zdobiło zdjęcie z uśmiechniętą brunetką i podpisem „Znalazłem swoją szczęśliwą siódemkę”.

Idź do oryginalnego materiału