Niespodziewane małżeństwo

newsempire24.com 4 dni temu

Nieoczekiwanie zamężna

Magda biegła przez galerię handlową z naręczem toreb, wymijała ludzi na ruchomych schodach, spieszyła się i w myślach klęła niezaradnego chłopaka, Krzysztofa, który nie miał samochodu, żeby ją odebrać i zawieźć z zakupami do domu. Musiała zamówić taksówkę przez aplikację. I jak na złość, auto zostało przydzielone natychmiast. Zabrała zakupy i w szpilkach przemknęła przez całe centrum na parking.

Magda była wściekła. Nie dość, iż nikt nie może jej podwieźć, to jeszcze drogie skórzane buty obtarły jej nogę.

— Proszę uważać! — oburzyła się kobieta na schodach, którą Magda przypadkiem uderzyła torbą w głowę, schodząc w dół.
— Trzeba patrzeć pod nogi, a nie w gwiazdy! — odcięła się spóźniona klientka, choćby się nie odwracając.
— Chamka! — wypluła obrażona kobieta, ale Magdę jej zdanie kompletnie nie obchodziło.

Dziewczyna pędziła na parking. Dopiero gdy wyszła z galerii, przypomniała sobie, żeby sprawdzić numer przydzielonej taksówki. Ale było już za późno — kierowca anulował zamówienie, a cena podskoczyła niemal dwukrotnie. Wściekła Magda przerwała poszukiwania, wrzuciła telefon do kieszeni. Rozejrzała się. Obok stała wolna ławka. Rzuciła na nią wszystkie torby i sama ciężko na niej usiadła, przy okazji zdejmując z nogi głupie, niewygodne buty.

— Boże! Wszyscy są dziś przeciwko mnie! — zaklęła pod nosem, irytując się, i pchnęła torbę z zakupami.

Torba smętnie upadła na ławkę, gubiąc paragon.

Magda odchyliła się do tyłu i przymknęła oczy. Ostatnio wydawało jej się, iż życie specjalnie jej dokucza…

***

Magda zawsze marzyła o czymś lepszym i nie zadowalała się byle czym. jeżeli telefon, to najnowszy model. jeżeli manicure lub farbowanie włosów, to w najlepszym salonie u topowego stylisty. jeżeli buty, to tylko z najwyższej półki. Podobnie było z adoratorami. Tyle iż z nimi jakoś nie wychodziło. Zamiast przystojnych, bogatych i inteligentnych trafiali się sami “nieważniacy” — starzy, grubi, łysi, głupi, biedni, leniwi. Magda długo przebierała. Ale nigdy nie znalazła nikogo, kto spełniałby jej wymagania.

— Dobiegasz do momentu, kiedy nikt nie będzie cię chciał — mawiała czasem matka. — Mężczyzna jest wart czynów, nie wyglądu ani portfela.
— I co, mam się w nocy zachwycać jego czynami? A poza tym, żeby robić piękne gesty, trzeba mieć pieniądze — ripostowała dwudziestopięcioletnia Magda.

Matka nie umiała znaleźć odpowiedzi. Tylko westchnęła. Magda była zbyt językata. Na wszystko miała gotową replikę. Można by pomyśleć, iż skończyła kursy retoryki, choć w rzeczywistości pracowała jako zwykła recepcjonistka w restauracji. Właśnie tam trzy lata temu wszystko się zaczęło. A adekwatnie przybrało absurdalne rozmiary. Patrzyła na panie w futrach, przyprowadzane na kolacje przez bogatych kawalerów, i postanowiła: *”Czym ja jestem gorsza? Też zasługuję na takie życie.”*

Tylko iż życie miało dla Magdy inne plany. Bogaci adoratorzy jakoś się nią nie interesowali. Coś w niej zdradzało prowincjuszkę ze średnim wykształceniem z przeciętnej rodziny. A ona marzyła o narzeczonym z pozycją, dobrze płatną posadą, drogim autem i garniturami od zagranicznych krawców.

Ale czas płynął, chłopcy przychodzili i odchodzili, a wymarzony ideał się nie pojawiał. W końcu Magda poddała się, gdy zaczął się nią interesować Krzysztof — bankowy urzędnik, cztery lata starszy, ze średnią pensją. Wygląd miał zwyczajny — jasne włosy, szare oczy, wzrost 175 cm, sylwetka nieatletyczna, ale też nie rozlazła. Za to miał przestronne dwupokojowe mieszkanie w kredycie. Samochodu jednak nie miał — uważał, iż w mieście z metrem, autobusami i tramwajami auto to zbędny luksus.

Był bardzo miły, ale uparty. Długo zabiegał o Magdę, nosił kwiaty do pracy, zapraszał na randki. Po trzech miesiącach, pod wpływem namów matki, dziewczyna uległa.

— Dobry chłop, cię nie zdradzi, kocha, dba o ciebie, czego jeszcze chcesz? Lepiej wróbel w garści niż gołąb na dachu — przekonywała córkę matka.

Magda, niechętnie, zgodziła się na ten związek. W rzeczywistości życie z Krzysztofem nie było wcale złe. Okazał się troskliwy i uważny. Fundował jej zachcianki, zabierał na zagraniczne wakacje (choć nie do pięciogwiazdkowych hoteli i w klasie ekonomicznej). Gotował kolacje, przynosił kawę do łóżka, regularnie wysyłał na zakupy z koleżankami. I był poważnie nastawiony na oświadczyny.

Minął prawie rok. Magda przywykła. Ale nie przestała marzyć. Za to nie wstydziła się narzekać przed przyjaciółkami, iż Krzysztof nie spełnia jej oczekiwań. Choć… trudno jej było narzekać…

***

— Dlaczego wszyscy przeciw tobie? Ja na pewno nie jestem — rozległ się głos tuż nad uchem Magdy.

Dziewczyna podskoczyła, otworzyła oczy i odwróciła głowę. Za ławką stał Łukasz. Kiedyś, jeszcze w liceum, próbował się do niej zalecać, ale wtedy go ostro odtrąciła przy koleżankach.

Przez chwilę choćby go nie poznała. Zamiast chudego, pryszczatego nastolatka z nieuczesaną czupryną, patrzył na nią przystojny brunet z modną fryzurą, krótkim zarostem, szerokimi ramionami i w skórzanej kurtce.

— Cześć, no proszę — uśmiechnęła się zdumiona. — Ty… mocno się zmieniłeś. Dawno się nie widzieliśmy.
— No, dawno — skinął głową Łukasz. — A ja cię od razu rozpoznałem. Co się stało? Siedzisz tu sama, bez buta, z górą zakupów i miną jak na pogrzebie.

Magda niepewnie wzruszyła ramionami i opowiedziała mu o swoich dzisiejszych perypetiach. O Krzysztofie oczywiście nie wspomniała.

— Słuchaj, to może cię podwiozę? — zaproponował Łukasz. — Auto stoi niedaleko.

Magda podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła lśniącego, ogromnego czarnego SUV-a. Natychmiast skinęła głową i udawała, iż pociera obolałą stopę. W minutę później Łukasz grzecznieW końcu, gdy zrozumiała, iż Łukasz nigdy nie miał zamiaru zostawić swojej rodziny, a ona sama została wykorzystana, Magda usiadła w pustym mieszkaniu matki i po raz pierwszy poczuła, jak gorzka jest cena jej własnej próżności.

Idź do oryginalnego materiału