Niespodziewana wizyta: Jak spotkanie z rodziną zmieniło się w skandal

newsempire24.com 4 dni temu

No mamy historię! Nazywam się Kinga, a mieszkam w Warszawie razem z mężem Krzysztofem. Cała ta sytuacja zaczęła się dwanaście lat temu, kiedy przyjechałam do stolicy na studia. Po ich ukończeniu dostałam pracę i poznałam Krzysia. Chodziliśmy ze sobą około roku, aż w końcu wzięliśmy ślub.

Pierwsze lata razem mieszkaliśmy u jego rodziców, oszczędzając każdą złotówkę na własne mieszkanie. W końcu udało nam się kupić przytulne dwupokojowe M – oczywiście na kredyt, który jeszcze długo będziemy spłacać. Ale to nasz dom, nasza mała twierdza.

Myśleliśmy, iż teraz to już tylko radość. A tu nagle – najazd niespodziewanych gości. Rodzina – a jakże! – jeden po drugim zaczęli się zjawiać w Warszawie, żeby nas “odwiedzić” i “zwiedzić miasto”. I oczywiście nikt nie chciał płacić za hotel, bo przecież mamy “dwa pokoje, to się wszyscy zmieścimy”.

W tym roku, po latach bez prawdziwego urlopu, w końcu udało nam się dopasować grafiki i zaplanować wyjazd nad morze. Kupiliśmy bilety na 15 czerwca, ja rzuciłam się w wir pakowania – walizki, dokumenty, plany.

I nagle, 10 czerwca, dzwoni moja kuzynka Ania. Pełna entuzjazmu:
– Kinga, słuchaj, postanowiliśmy – przyjeżdżamy do was 20 czerwca! Ja, mąż i córka! Przyjmiecie nas?

Na chwilę zamarłam, ale spokojnie odpowiedziałam:
– Aniu, wyjeżdżamy nad morze. Nie będzie nas w domu.

Odpowiedź mnie zaskoczyła:
– Jakie morze?! Oddajcie bilety! Przecież nie widzieliśmy się od roku! Rodzina jest najważniejsza!

Westchnęłam i powiedziałam stanowczo:
– Nie. Jedziemy na wakacje, jak planowaliśmy. Bilety kupione, walizki spakowane. choćby dla ciebie, Aniu, nie odwołam urlopu.

Kuzynka rzuciła słuchawką. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do pakowania. Wylecieliśmy 15 czerwca, zgodnie z planem. Słońce, plaża, błogość.

Wieczorem 20 czerwca telefon. Numer Ani. Odpowiadam automatycznie i słyszę wrzask:
– Kinga! Gdzie wy w ogóle jesteście?! Stojymy pod waszymi drzwiami, dzwonimy, a tu pustki! To skandal!

Spokojnie odpowiedziałam:
– Jesteśmy nad morzem, Aniu. Przecież ci mówiłam.
– Myślałam, iż żartujesz! Żeby nas zniechęcić!
– Mówiłam poważnie.
– No i co mamy teraz robić?!
– Wynajmijcie hotel. Albo wracajcie do domu.
– Nie mamy pieniędzy na hotel!
– To już wasz problem. Jesteście dorośli. Ja swoją część zrobiłam – uprzedziłam was.

I na tym rozmowa się skończyła – Ania znowu rzuciła słuchawką. Od tamtej pory już do mnie nie dzwoniła.

Później dowiedziałam się, iż rozpuściła wśród rodziny “straszną wieść”: jaka to ja niewdzięczna i bez serca, zostawiłam rodzinę na lodzie! I co najgorsze – prawie wszyscy stanęli po jej stronie. Uważają, iż powinnam była “jakoś to ogarnąć” dla gości.

A ja się zastanawiam – cóż ja takiego zrobiłam? Że po latach ciężkiej pracy chciałam pojechać z mężem na wakacje? Że uprzedziłam, iż nas nie będzie?

Ania miała wszystko: informację, czas na zmianę planów, możliwość reorganizacji. A brak pieniędzy na hotel to już jej sprawa, nie moja odpowiedzialność.

I wiesz, co sobie uświadomiłam po tym wszystkim? Że choćby najbliżsi czasem nie szanują twoich granic. Oczekują, iż zawsze poświęcisz się dla ich wygody. A jeżeli nie – stajesz się “zdrajcą”.

Nie, nie będę już przepraszać za to, iż wybrałam siebie. Przed nikim.

A ty jak myślisz – miałam rację?

Idź do oryginalnego materiału