Niespodziewana miłość
Kinga zajrzała do pokoju matki, zobaczyła, iż śpi, i cicho zamknęła drzwi.
— Kinga — zawołała nagle słabym głosem mama.
— Tak, mamo? — Kinga znów zajrzała do pokoju. — Myślałam, iż śpisz. Potrzebujesz czegoś? Chciałam wyjść na chwilę z dziewczynami.
— Idź, ja się prześpię — odpowiedziała Krystyna, zamykając oczy. choćby podniesienie ciężkich powiek wymagało od niej niebywałego wysiłku.
Kinga z ulgą westchnęła i pobiegła się ubierać. Od kiedy mama zachorowała, przyzwyczaiła się chodzić i robić wszystko po cichu. Schodziła po schodach bezszelestnie. Pod blokiem czekał na nią kolega z klasy, Tomek Nowak.
— Czemu tak długo? — zamiast powitania burknął niechętnie.
— Gotowałam mamie rosół. Gdzie idziemy? — Kinga uśmiechnęła się, próbując przeprosić spojrzeniem.
— Ona wciąż chora?
— Tak, właśnie zasnęła. Nie na długo, dobrze? A nagle coś będzie potrzebować… — poprosiła Kinga.
— Nic się nie stanie, prześpi się i będzie lepiej — lekko odparł Tomek.
Kinga przygryzła usta. Nikomu nie mówiła, na co choruje mama. Nie chciała współczucia ani paniki w szkole.
— No i zaczyna padać. Chodźmy do Karola, rodzice wyjechali na działkę — szepnął Tomek, obejmując ją i próbując pocałować.
Kinga gwałtownie odsunęła głowę.
— Co ty? Ktoś może zobaczyć.
— Kto? Mama śpi. No to idziemy? — nalegał Tomek.
Kinga się zawahała. Ostatnio, gdy poszli do Karola, Tomek zaczynał się narzucać. Lubiła go, ale zbyt się spieszył.
— Kinga, tylko na pół godzinki. Obiecuję, nie będę się czepiał — błagał Tomek. Deszcz rzeczywiście przybierał na sile.
— Dobrze, ale tylko na chwilę — zgodziła się Kinga.
— Jasne — Tomek starał się nie pokazać, jak bardzo się cieszy.
Karol otworzył drzwi i uśmiechnął się szeroko, widząc Kingę.
— Wchodźcie.
Kinga nie ruszyła się z miejsca. Nie chciała zostawać sam na sam z dwoma chłopakami.
— Wczoraj ściągnąłem świetny film — powiedział Karol.
Tomek zdjął buty i poszedł za nim do pokoju. Kinga pomyślała, iż to dobry moment, by wyjść. Ale do domu też nie miała ochoty wracać.
Zamknęła drzwi, weszła do pokoju i usiadła obok Tomka. Ten natychmiast położył rękę na oparciu kanapy za jej plecami. Karol przyniósł każdej po puszce piwa. Kinga odmówiła, więc Tomek wziął jej puszkę. Dziewczyna spojrzała na niego spode łba, ale nie powiedziała nic.
Film okazał się naprawdę ciekawy, Kinga wciągnęła się od pierwszych scen. Ocknęła się, gdy poczuła gorącą, natrętną dłoń Tomka pod bluzką. Szarpnęła się, ale Tomek przytrzymał ją za ramię, a drugą ręką boleśnie ścisnął jej pierś.
— Ależ boli! — krzyknęła.
Tomek poluzował uścisk, a Kinga zerwała się z kanapy. Karola w pokoju nie było, choćby nie zauważyła, kiedy wyszedł.
— Kinga, przepraszam — zamruczał Tomek.
— Obiecywałeś! — wybuchnęła gniewnie.
— No bez przesady. Co ty się tak rzucasz, jakby to był twój pierwszy raz? Przecież cię kocham. — Wstał i podszedł do niej.
Tomek po raz pierwszy powiedział, iż ją kocha, i Kinga nie potrafiła go odtrącić. Zaczął ją całować. Z jego ust czuć było piwo. Jego dłonie stały się nagle szorstkie, natarczywe.
— Nie, muszę iść… — wyszeptała Kinga, opierając się rękami na jego klatce piersiowej.
Nagle Tomek chwycił ją w pół i przewrócił na kanapę, przygniatając całym ciężarem. Kinga walczyła z całych sił, próbując go z siebie zrzucić. Udało się zgiąć kolano i wbić je Tomkowi między nogi.
— Kurwa! — zaklął, zsuwając się z niej.
Kinga natychmiast wstała i pobiegła do przedpokoju, złapała buty i zaczęła się męczyć z zamkiem.
— No to sobie idź… — rzucił za nią Tomek.
Kinga wypadła z mieszkania i boso zbiegła po schodach. Dopiero gdy upewniła się, iż nikt nie goni, zatrzymała się, by włożyć buty.
Jak mogła mu uwierzyć? Jej mama leży chora, a on… On chce tylko jednego.
Gdy wróciła do domu, długo zmywała z twarzy i szyi ślady jego wilgotnych pocałunków. Potem siedziała w ciemnym pokoju i myślała, co będzie, jeżeli mama umrze? Zostanie zupełnie sama. Z czego będzie żyć? Za dwa miesiące skończy osiemnaście lat, a alimenty od ojca przestaną przychodzić. Nie ma pieniędzy. choćby na sukienkę na studniówkę. Ale to nieważne, jakoś to wytrzyma, byle tylko mama wyzdrowiała.
Że mama ma raka, Kinga domyśliła się sama. Czuła, iż choroba jest poważniejsza, niż mama mówiła. Wpisała w wyszukiwarkę nazwy leków, które brała, i wszystko stało się jasne.
Na telefon przyszła wiadomość od Tomka: *„Kinga, przepraszam”*. Nie odpowiedziała. Wiadomości sypały się jedna po drugiej. Tomek to błagał o przebaczenie, to klął i odsyłał ją do diabła. Kinga wyłączyła telefon.
Przed snem zajrzała do mamy.
— Mamo, śpisz?
Krystyna z trudem otworzyła oczy.
— Potrzebujesz czegoś? Wody? Do toalety?
Krystyna ledwo dostrzegalnie pokręciła głową i przymknęła powieki.
Rano Kinga obudził głośny huk i wpadła do pokoju mamy. Mama próbowała utrzymać się na drżących nogach, trzymając się szczebelków łóżka. Na podłodze leżał przewrócony stołek.
Kinga podbiegła, ułożyła mamę na łóżku, zdziwiona, jak lekkie i wątłe stało się jej ciało.
— Po co wstawałaś? Mogłaś mnie zawołać — strofowała mamę.
— Myślałam, iż dam radę… — powiedziała Krystyna, łapiąc powietrze, jakby biegła.
— Przyniosę ci herbatę. — Kinga wybiegła do kuchni.
Mama zrobiła kilka łyków i nie chciała więcej. Już od kilku dni prawie nic nie jadła, ledwo chodziła do łazienki.
W głKinga spojrzała przez okno na pierwsze promienie słońca, czując, iż choć wiele straciła, wciąż ma przed sobą całe życie — i może być zupełnie inna niż jej matka.