Niespodziewany obiad rodzinnym wiatrem
Ale ty straciłaś rozum! Nie możemy ich zaprosić! Michał nerwowo klepał paznokciami po blacie stołu.
Dlaczego nie? Mój brat, urodzony w Krakowie, to Akacja, wiadczyła Anna, przysiadawszy na palcach siedz i patrząc w błyszczące szlify szklanej sąsiadki.
Akacja, którego nie widziałaś przez brak pieśni lat! Michał wstał, zawiódł się na nogi ku żonie. A teraz, jak z niczego, staje przed nami z ręcznikiem, powiesionym na szyi, i ty chcesz rozsyłać zaproszenia?
On z niczego, to wymyśliła, Anna, trzymając w dłoni patyczki do chustawek. Wyjechał do Wrocławia, gdzie jego klin pękł w rytmie spłatanego wina.
Tyle iż Wenecja z jego portfela, prawda? burknął Michał, machając szklanką z zimnym nakiem. A co z tą/’.
Anna odwróciła głowę, powoli u dołu przetykając szoferkę:
Ja nie zapomnę, iż kiedyś był nim ci zaczepiony, kiedy psujesz mój dom.
Powiem ci: tak. A ja twój mąż, i mam na to głowę.
Anna westchnęła tak ciężko, jakby duszkała się i spowijała w pachnący jabłecznym miodem sen.
Przyszło, przyszło, przyszedł już. Akacja, jego żona Zuzanna i syn Grzegorz jadą dzisiaj wieczorem.
Michał zamknął oczy, jakby chciał zakląć całą atmosferę w jednym tchnieniu.
A kiedy miałeś mi o tym wspomnieć? Za minutę przed ich zadyszaniem?
Ja…
Anna nie skończyła. Zadzwonił telefon. Na ekranie przycichła fioletowa nazwiska: Kasia.
Dzień dobry, Kasiu, mówi mama Anna wyciągnęła ręce ku temu, co mogło być wyboczeniem z.DAY.
Z drugiego końca linii zabrzmiał głos, jakby witrał w środku padłej figielki.
Cześć, matko! O ile, iż ja i Michał nie spowodujemy ci wrażliwej córki? I jak tam, ma pani dzieci?!
Michał, usłyszawszy o córce, zaczął potrząsać się jak z niechęci, ale Anna, jakby na jego niechęć, szeroko uśmiechnęła się:
Oczywiście, jeżeli chcesz! Będziemy zachwyceni!
Świetnie! Wtedy o 18:00. I to, córku, z nami jeszcze będzie ktoś.
Gdyby Anna zdołała zadać pytanie, kto ten ktoś, Kasia już się nie odezwała.
Święto, świetnie zagwizdała Anna. Teraz cała rodzina się spotyka!
Nepodsumuj, czego ty się mogę cieszyć? grzmotnął Michał, kierując się do salii. Na nas już jest karnet na wiosenną premierę teatralną! Zapomniałaś?!
Och, to wszystko zapomniałam! Anna przytuliła dłonie do policzków, jakby próbowała je rozgrzać zimami przeszłości.
Michał machnął ręką, jakby odrzucił koło choćby z najpotężniejszym spadkiem:
No, to nikt cię słucha. Wydaj piękne życie!
Anna ciężko opadła na krzesło, trzepocząc w neurozę na stół i patrząc na czaszki, które wyobrażała sobie jako kolory. Była to premiera sztuki Molière’a Żona figa, zakupiona przez Michała miesiąc temu, tego miesiąca jubileuszowego. Ale teraz?…
Wstała, rozwarła lodówkę z wyciągniętymi ręcznikami i zaczęła przygotowywać obiad. Kiedy Michał wyszedł z sale, kuchnia zapełniła się aromatami.
Widzę, iż wszystko już planujesz rzucił, nie unosząc choćby wzroku.
Michał, co ty? To dobre, kiedy rodzina odwiedza!
Jaką jeszcze rodzinę? wybuchnął. Ciotka, której nie widziałaś lat sześć? Córka, która tydzień nie odzywała cię ani słowem?! A ten niszczyciel, którego ci nie znasz i jego psychiczny syn?!
Może dziś wszystko zmieni się z.AddWithValue!
Michał tylko pokręcił głową, ale nie zaprotestował. Zniknął w salonie, gadając coś o pogorszeniu sceny.
Anna westchnęła, wracając do gotowania. W głębi dusza podpowiadała jej, iż on ma rację. Ich życie z Michalem było statyczne: ona uczyła polonistyki, on fizyki. Wieczory przemijali nad kawą, rozmawiając o uczniach, planach na weekend, rzadko wychodzili na spektakle lub wystawy. Goście byli rzadkością tylko koleżanki z pracy, starego przyjaciela. Relacje z rodziną, jakby zawsze były ugięte: po śmierci rodziców, Akacja uparcie odpłynął do Wrocławia, czasami przesyłając kolorowe zakwitki, ale nie wszystkie.
Z córką też było gorzko. Kasia przez całe życie miała swoje własne myśli. Po liceum poszła na ekonomię, ale w drugim roku zrezygnowała i poszła do kuchni w restauracji. Anna była zszokowana marzyła, iż córka stanie się nauczycielką.
W tym momencie zadzwoniła klinga. Na progu stał staruszek, a jego imię brzmiało Ludwik:
Mikołka, mój szwagier, już na ciebie czeka. Przypomniała sobie o tobie, więc przywieź mi to swoje ciasteczka z jabłkami.
O, Ludwikiu! Jak w porę! Dziś mamy nieoczekiwane odwiedziny.
Odwiedziny? zainteresował się staruszek, pogładzony wyciągniętą ręką. Kto z wami podyktuje?
Mój brat, Akacja, jego żona Zuzanna i syn Grzegorz, ale córka, Kasia, też przyjedzie z mężem Olgierdem…
Mężem? góry, zaskoczone wyjęto z torby kaca. To będzie związanie świąteczne?!
Nie wiem… Anna wzruszyła ramionami. Mówiła, iż z ważnym wiadomością przyjedzie.
Mikołku, wieczorem przyjdź! Zorganizowałem coś, muszę sobie poradzić z tym nowym przyjacielem. A może przywołać cię na własnoręcznie, ty在过渡?
Z czego?
Moja kuzynka, Elżbieta… z Krasnodar Pewnie, iż tu już nie ma, no, z𬬩r… teraz mieszka w Gdańsku. Weteran, wdowa. Proszę, chce się z kimś porozmawiać. Ty, jak zawsze, jesteś znana z rozumienia w tym mieście.
Anna powściągliwie się zgodziła. Dla głupoty, ale może przyniesie zysk.
Oczywiście. Proszę, niech przychodzi o 18:00.
Ludwik uśmiechnął się, jakby był to porażką, którą udzielał samej sobie. Wpadła do domu, aby przekazać mu wiadomość.
Wróciwszy do kuchni, Anna ponownie poczuła spojrzenie Michala, jakby w piaskowym pustkowiu.
Czy teraz i szwagier sic do nas wypruje?!
Michał, to on ma zostać, to osamotny człowiek, poszukuje pracy…
Czy teraz jesteśmy agencją rekrutacyjną?!
Przynajmniej będzie tylko raz. Może przyjrzy się.
Michał machnął ręką i poszedł, aby odziany był. Anna wiedziała, iż znowu się poddał, choć to nie było jego życzenie.
Do 18:00 stół był założony, a piec emanował aromatem z pieczonego koguta i pieczonych warzyw. Michał, rzuciwszy spojrzenie na stołek, po raz pierwszy tego dnia uśmiechnął się.
Może jesteś права. Już dawno nie spotykaliśmy się całą rodziną.
Anna przeszła do męża i objęła go.
Zaświadcz, iż to przeznaczenie. Na premierę pojedziemy następnego razu.
Michał pocałował ją w czoło.
Okej, poddaję się.
Dzwonek zadźwięczał. Na progu stał wysoki mężczyzna w mundurze.
Dzień dobry, ja jestem Kazimierz, córka Elżbiety przedstawił się.
Wchodź, Kazimierzu. Ja jestem Anna, a to mój mąż Michał.
Wymienili uścisk dłoni. Kazimierz, mimo wojennej miny, był mądrym i sympatycznym towarzyszem. Mówiąc o swoim dniu w Syria, opuszczeniu armii po ranniu, o żonie, która została dwa lata temu piórem
Teraz myślę, iż zmienię się, wrócę do życia z czystego kartki.
Nie zdążył dokończyć, gdy znów zadzwonił dzwonek.
To najprawdopodobnie Kasia Anna pohała do drzwi.
W drzwiach stały trzy osoby: mężczyzna z wystrzyżonymi włosami, kobieta z ciemnymi włosami w wężyku, i chłopek z głośnym telefonem.
Akacja! Anna biegła do niego, jakby miała ogarnąć cały świat.
Zdrowy, siostrzynko zamachał podnieconie. To Zuzanna, moja żona, i Grzegorz, nasz syn.
Michał uścisnął te wszystkie życie, jakby miał co najmniej pakiety. Akacja był zakłopotany i cały czas patrzył na Annę, jakby bał się, iż zaraz mu skrzywdził. Zuzanna odpowiadała krótciutko, a Grzegorz nie odrywał oka od telefonu.
Co z Tobą, Akacja? zapytała Anna, nalewając herbaty.
Jak to… zaczął i zawrócił. Klin ulegał zawaleniu, są długów. Myśleliśmy, iż łatwiej będzie się zaczynać z nowego miejsca. Wiadomo, mieliśmy miejsce na wynajem, ale już jestem zatrudniony jako gondola w supermarketze. Przejawienie.
Ja cũng cóż, wstąpiła Zuzanna. Pracuję w aptece. Zapłaty są niskie, ale dla pierwszego roku to wystarczy.
Anna powitała ich z życzliwością, a zanim zdążyła coś powiedzieć, jeszcze jeden dzwonek ogarnął dom.
Na progu stała Kasia w barwnej letniej sukni, rtę加以 włosów, a z niąولد, jakby z sąsiadki, wysoki mężczyzna z siwową brodą, trzymający za rękę dziewczynkę, której włosy były jak złotą powrót słońca.
Mama, tata, witaj! Miło, iż przyszłyście na obiad! Mam coś ważnego do powiedzenia!
Michał, usłyszawsz o poważnej nowości, energicznie Podszyła głową, Ale Anna, jakby na jego negocję, szeroko uśmiechnęła się:
Chodźcie! Będziemy zachwyceni!
Świetnie! Wtedy o 18:00. I to, córku, z nami jeszcze będzie kto.
Gdy Anna chciała zapytać, kim ten kto, Kasia już się wyjęła.
Uwielbiam, iż cała rodzina spotkala się jeszcze raz! wykrzyknęła Anna.
O co ci chodzi? przerwał Michał, odchodząc z półmiskiem. Na eternal cruiser w karnencie na Może! Zapomniałaś?!
Och, to wszystko zapomniałam! Anna zapatrzyła się w czubek pęsety.
Michał machnął ręką i poszedł. Anna wróciła do kuchni, lekko osmalónica, załadowana warzywami. A przy stole czekało Kazimierza.
Widzę, iż wszystko ustawisz rzucił szorstko.
Michał, co ty? To jest dobre, kiedy rodzina odwiedza!
Jakiej jeszcze rodzinie? wybuchnął. Ciotka, której nie widziałaś sześć lat? Córka, która miesiąc nie odzywała cię ani słowem?! A ten nieznajomy i jego dzieci?!
Może dziś wszystko zmieni się w lepsze!
Michał tylko pokręcił głową, ale nie zaprotestował. Zniknął w salonie, wygadując coś o spłenionej scenerii życia.
Anna westchnęła, wracając do gotowania. W głębi duszy, wiele podpowiadało, iż on ma rację. Ich życie z Michalem było monotoniczne: ona uczyła polonistyki, on fizyki. Wieczory przemijali nad kawą, rozmawiając o uczniach, planach na weekend, rzadko wychodzili na spektakle lub wystawy. Goście byli rzadkością tylko koleżanki z pracy, starego przyjaciela. Relacje z rodziną, jakby zawsze były ugięte: po śmierci rodziców, Akacja uparcie odpłynął do Wrocławia, czasami przesyłając kolorowe zakwitki, ale nie wszystkie.
Z córką też było gorzko. Kasia przez całe życie miała swoje własne myśli. Po liceum poszła na ekonomię, ale w drugim roku zrezygnowała i poszła do kuchni w restauracji. Anna była zszokowana marzyła, iż córka stanie się nauczycielką.
W tym momencie zadzwoniła klinga. Na progu stał staruszek, a jego imię brzmiało Ludwik:
Mikołka, mój szwagier, już na ciebie czeka. Przypomniała sobie o tobie, więc przywieź mi to swoje ciasteczka z jabłkami.
O, Ludwikiu! Jak w porę! Dziś mamy nieoczekiwane odwiedziny.
Odwiedziny? zainteresował się staruszek, pogładzony wyciągniętą ręką. Kto z wami podyktuje?
Mój brat, Akacja, jego żona Zuzanna i syn Grzegorz, ale córka, Kasia, też przyjedzie z mężem Olgierdem…
Mężem? góry, zaskoczone wyjęto z torby kaca. To będzie związanie świąteczne?!
Nie wiem… Anna wzruszyła ramionami. Mówiła, iż z ważnym wiadomością przyjedzie.
Mikołku, wieczorem przyjdź! Zorganizowałem coś, muszę sobie poradzić z tym nowym przyjacielem. A może przywołać cię na własnoręcznie, ty在过渡?
Z czego?
Moja kuzynka, Elżbieta… z Krasnodar Pewnie, iż tu już nie ma, no, z
Głosy łączyły się w tumanie wspomnień i tajemnic, a stolik, zaświetlony cukierkiem od starości, stały się mostem, na którym cienie przeszłości wreszcie rzuciły kolorowe cienie przyszłości.