Niespodzianka nie jest dla ciebie

newskey24.com 2 dni temu

**Dzisiaj, 24 maja**

— Mamo, tylko nie mów, iż zapomniałaś! — pisnęła Kinga, wpadając do przedpokoju i zrzucając z ramion drogą torebkę. — No mamo! Przecież cię uprzedzałam miesiąc temu!

Helena Kowalska powoli odwróciła się od lustra, gdzie poprawiała siwe włosy. Jej dłonie lekko drżały, ale wzrok pozostawał spokojny.

— O czym ty mówisz, Kingusiu? — zapytała cicho.

— Jak to o czym?! — Kinga rzuciła torebkę na kanapę. — O urodzinach Bartka! Jutro kończy piętnaście lat! A ty co, znowu bujasz w obłokach?

— Ależ nie, pamiętam… — Helena usiadła w fotelu, składając dłonie na kolanach. — Tylko myślałam, iż może nie warto aż tak się rozpędzać…

— Nie warto?! — Kinga zatrzymała się na środku pokoju, wpatrując się w matkę. — To mój syn! Twój wnuk! Piętnaście lat! A ty mówisz „nie warto”?

Helena westchnęła. Wiedziała, co teraz nastąpi. Jak zawsze, gdy Kinga przyjeżdżała z wnukiem na weekend. Córka zawsze była taka — porywcza, wymagająca. A teraz, po rozwodzie, stała się jeszcze gorsza.

— Kinga, uspokój się. Wszystko pamiętam. I prezent kupiłam, i tort zamówiłam w cukierni — powiedziała zmęczonym głosem. — Tylko myślę, iż może on nie chce wielkiego świętowania? Stał się taki cichy…

— Cichy? — prychnęła Kinga. — On jest nastolatkiem! Wszyscy nastolatkowie są cisi przy dorosłych. Ale to nie znaczy, iż nie trzeba świętować. Wręcz przeciwnie, trzeba pokazać, iż go kochamy!

Z korytarza dobiegł skrzyp podłogi. Pojawił się Bartek — wysoki, chudy, z niesfornymi ciemnymi włosami i poważnymi oczami, takimi jak jego ojciec.

— Cześć, babciu — mruknął i spojrzał na matkę. — O co ten krzyk?

— Nie krzyk, tylko dyskusja o twojej imprezie — Kinga natychmiast przeszła na słodki ton. — Jutro przecież twoje urodziny, słoneczko! Babcia zamówiła tort, a ja przywiozłam prezenty…

— Nie trzeba mi nic — burknął Bartek, siadając na brzegu kanapy. — Dajcie spokój.

— Jak to „dajcie spokój”? — oburzyła się Kinga. — Piętnaście lat! To ważna data!

Bartek wzruszył ramionami i wbił wzrok w telefon. Helena spojrzała na wnuka z niepokojem. Coś było nie tak. Od kilku miesięcy przyjeżdżał coraz bardziej zamknięty, prawie nie rozmawiał z nią, a z mamą ledwo się odzywał.

— Bartku, a co byś chciał w prezencie? — zapytała łagodnie.

— Nic — odparł, nie podnosząc wzroku.

— Jak to nic? — Kinga usiadła obok syna. — Może nowy telefon? Albo nowy komputer?

— Mamo, daj spokój — mruknął Bartek i wstał. — Idę do siebie.

— Gdzie „do siebie”? — Kinga poderwała się. — Dopiero co przyjechaliśmy! Lepiej zaplanujmy, kogo zaprosić…

— Nikogo nie trzeba zapraszać! — Bartek odwrócił się gwałtownie. — Jasne? Nikogo! Chcę być sam!

— Ale dlaczego? — Kinga była zdezorientowana. — Wcześniej lubiłeś urodziny…

— Wcześniej… — Bartek uśmiechnął się gorzko. — Wcześniej wiele rzeczy było inaczej. A teraz nie udawajcie, iż te wasze urodziny są dla mnie takie ważne.

Wyszedł, głośno zatrzaskując drzwi. Kinga stała na środku pokoju z otwartymi ustami.

— Co się z nim dzieje? — zwróciła się do matki. — Przecież był zawsze taki radosny!

Helena ciężko westchnęła. Widziała, jak wnuk się zmienia. Widziała, jak cierpi z powodu rozwodu rodziców, jak miota się między mamą a tatą, jak męczy się ich wzajemnymi pretensjami.

— Kinga, usiądź — poprosiła. — Pogadamy.

— O czym? — Kinga nerwowo chodziła po pokoju. — Wszystko jasne! Tomek go nastawia przeciwko mnie! Wiem, jak on to robi!

— To nie w Tomku rzecz — ostrożnie powiedziała Helena. — Bartek jest po prostu zmęczony. Waszymi kłótniami, ciągłymi przeprowadzkami…

— Jakimi kłótniami? — oburzyła się Kinga. — Nie kłócimy się! Rozstaliśmy się cywilizowanie!

— Cywilizowanie? — Helena pokręciła głową. — Kinga, słyszę, jak rozmawiasz z ojcem chłopca przez telefon. Jak się oskarżacie, jak dzielicie czas z dzieckiem…

— Walczę o swojego syna! — wybuchnęła Kinga. — To moje dziecko!

— I jego też. A chłopak to doskonale rozumie. Rozrywa się między wami — Helena podeszła do córki. — Kinga, kochanie, może pomyśl o nim, a nie o sobie?

— Ja tylko o nim myślę! — Kinga odsunęła się. — Dlatego właśnie chcę zrobić mu przyjęcie! Żeby wiedział, iż jest kochany!

— A może lepiej pokazać mu, iż w domu może być spokój? Że ma gdzie odpocząć?

Kinga prychnęła i podeszła do okna. Za szybą mżył deszcz, a podwórko wyglądało szaro i smutno.

— Jesteś przeciwko mnie, tak? — zapytała cicho. — Jak wszyscy.

— Nie jestem przeciwko tobie, córko. Jestem za Bartkiem. I za tobą też. Tylko widzisz, czasem to, co uważamy za słuszne, wcale nie jest tym, czego potrzebuje.

— Co masz na myśli?

Helena wróciła do fotela. Długo milczała, układając w głowie słowa.

— Wiesz, gdy byłaś mała, też myślałam, iż wiem, co dla ciebie najlepsze. Zmuszałam cię do gry na fortepianie, choć wolałaś rysować. Zabierałam na balet, a ty chciałaś iść na piłkę. Wydawało mi się, iż dobrze robię, iż przygotowuję cię do życia.

— I co? — Kinga zmarszczyła brwi.

— A to, iż dorosłaś i robiłaś wszystko na przekór. Mnie na złość, czasem choćby sobie. Bo ja ciebie nie słuchałam. Nie pytałam, czego chcesz.

— Co to ma wspólnego z Bartkiem?

— Właśnie z Bartkiem. On nie chce przyjęcia. Mówi wprost. A ty nie słuchasz.

— On jest dzieckiem! Dzieci nie zawsze wiedzą, co dla nich dobre!

— A dorośli wiedzą? — Helena uśmiechnęła się smutno. — Kinga, mam już siedemdziesiąt dwa lata. I wiem, iż dzieci często doskonale wiedzą, czego potrzebują. Tylko my nie chcemy ich słuchać.

Kinga podeszła do fotela matki i usiadła na podłokietniku.

— MBartek uśmiechnął się lekko, widząc, jak jego mama sięga po telefon, by zadzwonić do taty, a w jego sercu pojawiła się mała iskra nadziei, iż może jednak znajdą sposób, by być razem — nie jako dawna rodzina, ale jako ludzie, którzy go kochają.

Idź do oryginalnego materiału