Obcy w naszym domu: Dziękuję teściowej za narzuconych gości
Siedziałem w naszej małej kuchence w Katowicach, ściskając kubek z wystygłą herbatą i walcząc ze łzami. Cztery lata małżeństwa z Magdaleną, niekończące się poświęcenia dla wspólnego mieszkania, a teraz nasz dom zamienił się w przechowalnię przez jej matkę. Ostatnią kroplą była koleżanka teściowej, którą wręcz wcisnęła nam bez pytania.
Oboje z Magdaleną pochodzimy z małej wsi. Lata tułaczki po wynajmowanych pokojach, gdzie karaluchy były naszymi współlokatorami, nauczyły nas szacunku do każdej złotówki. Oszczędzaliśmy na wszystkim, by wziąć kredyt. Rodzice kilka pomogli: moja mama podarowała nam blender na ślub, a teściowa, Stanisława Janowa, wręczyła toster, który zepsuł się po miesiącu.
Po latach w końcu kupiliśmy kawalerkę. Remont robiliśmy sami – nie było nas stać na fachowców. Ja kleiłem tapety po nocach, a Magda malowała ściany, aż ręce ją bolały. Rodzina nie tylko nie pomogła – widywaliśmy ich tylko od święta. Ale gdy już doprowadziliśmy mieszkanie do porządku, Stanisława Janowa oznajmiła:
— Musicie przyjąć moją przyjaciółkę Bożenę. Wyrabiałam jej skierowanie do sanatorium, jest mi winna. Pokażcie jej miasto!
Nie spytała, czy chcemy, czy nam pasuje. Po prostu postawiła nas przed faktem. Więc teściowa dba o swoje zdrowie, a my mamy obsługiwać obcą osobę, tracąc czas i siły? Gotowałem się ze złości, ale Magdalena, jak zwykle, milczała.
Odebaliśmy Bożenę z dworca. Okazała się kobietą bezczelną i roszczeniową. Oprowadzaliśmy ją po Katowicach, a ona zachowywała się, jakbyśmy byli jej prywatnymi przewodnikami. Wymuszała kawę, obiady, dziesiątki zdjęć. Czuliśmy się jak darmowa obsługa. Kipiałem, ale trzymałem się dla żony.
To nie był pierwszy numer teściowej. Wcześniej też podrzucała nam swoich krewnych. Rok temu miesiąc mieszkał u nas jej młodszy brat Sławek. Jadł na nasz koszt, upijał się, darł się w nocy, a raz przywłaszczył sobie moją kurtkę, mówiąc, iż bardziej mu się przyda. Na koniec zażądał, by Magda znalazła mu „miejską żonę”, żeby nie wracać na wieś. Byliśmy w szoku, ale Stanisława Janowa tylko machnęła ręką: „No co wy, młody jest, niech się wyszaleje”.
Bożena odjechała uśmiechnięta, a mnie zostało uczucie goryczy. Wiedziałem – to nie koniec. Magda nie potrafi odmówić matce. Jakby zapomniała, jak w wieku 17 lat wyrzuciła ją z domu z jedną torbą, krzycząc, iż ma sobie radzić sama. Teraz udaje świętą, a Magda wierzy w każdą jej bajkę.
Próbowałem z nią rozmawiać, tłumaczyłem, iż jesteśmy oddzielną rodziną, iż niedługo będziemy mieć dziecko i obcy ludzie w domu to ostatnie, czego potrzebujemy. Ale patrzyła na mnie pustym wzrokiem, jakby nie słyszała.
— Mirek, mama chce dla nas dobrze — powtarzała jak mantrę.
Dobrze? Stanisława Janowa wykorzystuje nas, jak chce! Ma własne dwupokojowe mieszkanie na kredyt, czemu nie przyjmuje tam swoich gości? Nie dała ani grosza na nasze mieszkanie, a teraz bezwstydnie korzysta z naszej dobroci. Wściekam się, gdy widzę jej fałszywy uśmiech. Przed Magdą gra troskliwą matkę, a za plecami to bezczelna baba, której nie obchodzą nasze granice.
Pewnego dnia wybuchnąłem. Bożena ledwo odjechała, a Stanisława Janowa zadzwoniła „podziękować” i od razu wspomniała, iż niedługo przyjedzie jej kuzynka. Nie wytrzymałem:
— Dość! To nasz dom, nie hotel! Chcecie pomagać znajomym, to ich u siebie gośćcie!
Parsknęła w słuchawkę:
— Niewdzięcznicy! Ja dla was, a wy tak?
Magda, słysząc mój krzyk, zbladła.
— Mirek, po co tak z mamą? Ona nie ma złych intencji.
Spojrzałem na nią i ścisnęło mnie w piersi. Nie widzi, jak matka nią manipuluje, jak niszczy naszą rodzinę. Chcę chronić nasz dom, nasze przyszłe dziecko, ale jak, skoro żona stoi po stronie matki?
Teraz stoję przed wyborem: milczeć i znosić albo postawić ultimatum. Marzę, by Stanisława Janowa zniknęła z naszego życia, by Magda w końcu przejrzała na oczy. Ale boję się, iż jeżeli rozpocznę wojnę, przegram wszystko. Jak postawić teściową do pionu, nie tracąc rodziny?