Nieproszeni goście: Jak teściowa zmieniła nasze domowe życie

polregion.pl 3 dni temu

Obcy w naszym domu: Podziękowania dla teściowej za narzuconych gości

Siedziałam w kuchni naszego małego mieszkania w Szczecinie, ściskając w dłoniach kubek z wystygłą herbatą, walcząc ze łzami urazy. Cztery lata małżeństwa z Wojtkiem, niekończące się poświęcenia dla własnego kąta, a teraz nasz dom zamienił się w przechowalnię przez jego matkę. Ostatnią kroplą była jej przyjaciółka, której teściowa po prostu nas obciążyła, choćby nie pytając o zdanie.

Wojtek i ja pochodziliśmy z prowincji. Lata tułania się po wynajmowanych pokojach, gdzie karaluchy były naszymi współlokatorami, nauczyły nas oszczędzać każdy grosz. Oszczędzaliśmy na wszystkim, by wziąć kredyt. Rodzice kilka pomogli: moja mama podarowała nam na ślub blender, a teściowa, Zofia Stanisława, wręczyła toster, który zepsuł się po miesiącu.

Po latach w końcu kupiliśmy kawalerkę. Remont robiliśmy sami — nie było nas stać na fachowców. Wojtek w nocy kleił tapety, ja malowałam ściany, aż ręce mi odpadały. Krewni nie tylko nie pomogli — widywaliśmy ich tylko przy okazji świąt. Ale ledwo doprowadziliśmy mieszkanie do porządku, Zofia Stanisława oznajmiła:
— Musicie przygarnąć moją przyjaciółkę Danutę. Wywalczyłam jej skierowanie do sanatorium, jest mi wdzięczna. Pokażcie jej miasto!

Nie pytała, czy chcemy, czy nam pasuje. Po prostu postawiła nas przed faktem. Więc teściowa dba o swoje zdrowie, a my mamy obsługiwać obcą osobę, tracąc czas i siły? Dusiłam się ze złości, ale Wojtek, jak zawsze, milczał.

Spotkaliśmy Danutę na dworcu. Okazała się kobietą bezczelną i bezceremonialną. Oprowadzaliśmy ją po Szczecinie, a ona zachowywała się, jakbyśmy byli jej prywatnymi przewodnikami. Żądała kawy, obiadu, kolejnych zdjęć. Czuliśmy się jak darmowa obsługa. Gotowałam się ze złości, ale trzymałam się dla męża.

To nie był pierwszy wybryk teściowej. Wcześniej podrzucała nam swoich krewnych. Rok temu miesiąc u nas mieszkał jej młodszy brat, Jarek. Żarł na nasz koszt, upijał się, dręczył nas wrzaskami w nocy, a pewnego dnia zaciągnął kurtkę Wojtka, twierdząc, iż bardziej mu się przyda. Na dokładkę żądał, żebym znalazła mu „miejską narzeczoną”, by nie wracać na wieś. Byłam w szoku, ale Zofia Stanisława tylko machnęła ręką: „No przecież młody, niech się wyszumi”.

Danuta odjechała promienna, a we mnie została gorycz. Wiedziałam — to nie koniec. Wojtek nie potrafił odmówić matce. Jakby zapomniał, jak w wieku siedemnastu lat wyrzuciła go z domu z jednym plecakiem, krzycząc, iż ma się „sam przebijać”. Teraz udaje świętą, a Wojtek wierzy w każdą jej bajkę.

Próbowałam z nim rozmawiać, tłumaczyłam, iż jesteśmy oddzielną rodziną, iż niedługo urodzi się dziecko, a obce osoby w domu to ostatnie, czego potrzebujemy. Ale patrzył na mnie pustym wzrokiem, jakby mnie nie słyszał.
— Krysia, mama przecież chce dla nas dobrze — powtarzał jak zahipnotyzowany.

Dobrze? Zofia Stanisława wykorzystuje nas, jak chce! Ma własne dwupokojowe mieszkanie na kredyt, czemu nie gnieździ tam swoich gości? Ani grosza nie dała na nasze mieszkanie, a teraz bezczelnie korzysta z naszej dobroci. Gotuję się ze złości, gdy widzę jej obłudny uśmiech. Przed Wojtkiem gra troskliwą matkę, a za plecami — jest wścibska i nie szanuje naszych granic.

Pewnego dnia nie wytrzymałam. Ledwo Danuta odjechała, a teściowa zadzwoniła, by „podziękować”, od razu zasugerowała, iż niedługo przyjedzie jej kuzynka. Wygarnęłam:
— Dosyć! To nasz dom, nie hotel! Chcecie pomagać swoim znajomym — przyjmujcie ich u siebie!

W słuchawce prychnęła:
— Niewdzięcznica! Ja dla was się starałam, a ty tak?

Wojtek, usłyszawszy moją podniesioną głos, zbladł.
— Krysia, po co tak z mamą? Ona przecież nie ze złości.

Spojrzałam na niego, a serce ścisnęło się z bólu. Nie widzi, jak matka nim manipuluje, jak niszczy naszą rodzinę. Chcę chronić nasz dom, nasze nienarodzone jeszcze dziecko, ale jak, skoro mąż stoi po stronie matki?

Teraz stoję przed wyborem: milczeć i znosić, czy postawić ultimatum. Marzę, by Zofia Stanisława zniknęła z naszego życia, by Wojtek wreszcie zobaczył, kim naprawdę jest. Ale boję się, iż jeżeli zacznę wojnę, to ja ją przegram. Jak postawić teściową do pionu, nie tracąc rodziny?

Idź do oryginalnego materiału