Niepotrzebna nikomu

newsempire24.com 3 dni temu

— Nie wezmę mamy do siebie. Mam częste delegacje, nie mam czasu zajmować się chorą staruszką — powiedział brutalnie Dawid, w jego oczach błysnęło zaniepokojenie. — Jeszcze zrobi pożar albo zaleje sąsiadów. Kto będzie za to odpowiadać?

— Ja też jej nie wezmę — dodał niepewnie młodszy brat, Piotr, choćby nie dbając o to, iż ich matka była w pokoju obok i mogła wszystko usłyszeć. — Gdybym przyprowadził babcię do domu, Magda by mnie wyrzuciła. Mamy małe dzieci, mogłyby się przestraszyć jej dziwactw.

— To może Marek z Olą ją wezmą — zadecydował stanowczo Dawid, zamykając temat. — A jeżeli odmówią, oddamy mamę do domu opieki.

Ola patrzyła na swoich dwóch szwagrów, z trudem powstrzymując rosnącą irytację. W ich głosach nie było ani odrobiny współczucia, jedynie irytacja, jakby troska o starszą matkę była dla nich ciężarem.

— Dlaczego milczysz? — szturchnęła męża w bok. Nie podobało jej się, iż Marek choćby nie próbował uciszyć braci, słuchając ich bezdusznych słów o matce. — Zabierzemy panią Halinę do siebie?

— Cóż… co zrobić? — rozłożył ręce Marek. — Nie można jej tu zostawić.

Rzeczywiście, zostawienie pani Haliny samej w mieszkaniu nie wchodziło w grę. Niedawno skończyła siedemdziesiąt pięć lat, a jej zdrowie bardzo się pogorszyło. Często chodziła do lekarzy, kilka razy w nocy wzywała pogotowie. Ostatnimi miesiącami zaczęła tracić pamięć, popełniać nielogiczne działania i mylić imiona oraz daty.

Prawda wyszła na jaw przypadkiem. Synowie odwiedzali matkę co tydzień, sprawdzali, jak się czuje, i przywozili zakupy. Pewnego dnia Marek, wracając do domu, zaniepokojony opowiedział żonie:

— Mama nalała kawy do miski dla kota, a obok położyła kanapki z masłem! To straszne… Co teraz zrobimy?

Ola wtedy westchnęła smutno, przeczuwając nadchodzące trudności. Wiek nie oszczędza nikogo, choć jedni mają więcej szczęścia, inni mniej. Pani Halina, kiedyś miła i ciepła kobieta, z którą Ola się zaprzyjaźniła dwadzieścia pięć lat temu, gwałtownie stawała się bezradna.

Na początku była jeszcze nadzieja, iż choroba nie będzie postępować zbyt szybko. Halina przez cały czas mieszkała sama i na nic się nie skarżyła. Ale któregoś dnia Dawid, najstarszy brat, zadzwonił do Marka, wściekły:

— Przyjechałem do mamy, a w jej kuchni biegają karaluchy! Byłeś u niej w zeszłym tygodniu, dlaczego nic nie powiedziałeś?

— Nic nie zauważyłem — usprawiedliwiał się Marek. — Wtedy ich tam nie było.

— A teraz są, i to coraz więcej! Jedzenie leży w kątach! — Dawid na chwilę zamilkł. — Musimy coś zdecydować w sprawie mamy. Boję się, iż zagraci mieszkanie. Może oddajmy ją do jakiegoś domu opieki?

— Nie spiesz się — Marek przestraszył się tej propozycji. — Porozmawiajmy jeszcze z Piotrem.

— Jutro znów do niej pojadę — zapowiedział Dawid. — Chcę zabrać parę rzeczy, zanim je wyrzuci albo odda komuś. Przyjedźcie też, na miejscu zdecydujemy.

W ten sposób trzej bracia spotkali się w mieszkaniu pani Haliny. Marek zabrał ze sobą Olę, by upewnić się, iż wszystko jest w porządku. Kiedyś spędzały z Haliną dużo czasu razem: jeździły na działkę, na Mazury, do sanatorium, dzieliły się przepisami kulinarnymi i oglądały te same seriale. Ale w ostatnich latach ich relacja osłabła.

Halina, widząc wszystkich swoich synów, ucieszyła się i gwałtownie poszła do kuchni robić herbatę. Ola poszła za nią i zobaczyła, iż teściowa chciała włączyć czajnik elektryczny bez wody.

— Pani Halino, pozwoli pani, iż pomogę — powiedziała cierpliwie Ola.

— O, dziękuję, Małgosiu — wzruszyła się staruszka. — Jesteś taką dobrą dziewczyną. Pewnie masz same piątki w szkole?

Ola nie powiedziała, iż Małgosia, ich wnuczka, już dawno skończyła studia, tylko skierowała rozmowę na widok za oknem.

W kuchni pojawił się Marek. Przejął opiekę nad matką, a Ola wróciła do pokoju. Dawid i Piotr przeszukiwali szafki i szuflady.

— Nigdzie tego nie ma! — zirytował się Dawid. — Może schowała albo wyniosła z domu?

— Czego szukacie? — zapytała Ola.

— Skrzynki z biżuterią — wyjaśnił Piotr. — Były tam wszystkie mamy pierścionki i złote kolczyki…

— Czy chcecie to sobie przywłaszczyć? — zapytała kobieta. — Nie wstyd wam? Pani Halina przez cały czas tu mieszka.

— Nie wtrącaj się — machnął ręką Dawid. — Lepiej pomóż szukać. jeżeli sprzedamy te rzeczy i podzielimy pieniądze, będzie ich sporo. Staruszce już to się nie przyda.

Ola poczuła obrzydzenie i gorycz. Nie była zachwycona sytuacją teściowej, ale nie przyszłoby jej do głowy tak bezczelnie omawiać biżuterię w obecności matki.

Wieczorem Halina pojechała do Marka i Oli, gdzie zamieszkała w pokoju ich córki Małgosi, która od dwóch lat mieszkała z narzeczonym.

Halina zamieszkała w pokoju Małgosi, który został przygotowany specjalnie dla niej. Był to mały, ale przytulny pokój, z oknem wychodzącym na ogród, gdzie kwitły kolorowe kwiaty. Mimo to, Halina czuła się obco w tym nowym miejscu. Nie rozumiała, dlaczego musiała zostawić swoje własne mieszkanie, a wnuczkę, którą zawsze traktowała jak córkę, teraz musiała dzielić pokój z jej rodzicami. Każdego dnia czuła się bardziej zagubiona, a jej stan zdrowia nie poprawiał się.

Na początku Marek i Ola starali się pomóc matce w adaptacji, ale Halina często zapominała o codziennych czynnościach. Raz zostawiła otwarte drzwi na balkon, innym razem zapomniała zamknąć okno, a kiedy próbowała przygotować sobie posiłek, zrobiła to w sposób zupełnie niezgodny z jej wcześniejszymi przyzwyczajeniami. Zaczęła odczuwać silne zmiany w pamięci, co było niepokojące dla całej rodziny.

Piotr i Dawid, mimo początkowych obietnic, rzadko odwiedzali matkę. Byli zajęci swoimi sprawami, a przyjazdy do niej traktowali jako przykry obowiązek. Dawid po kilku tygodniach zaczął sugerować, iż to wszystko jest już za trudne, a może Halina powinna trafić do domu opieki, gdzie będzie miała odpowiednią pomoc. Piotr natomiast nie mówił nic, ale widać było, iż nie potrafił poradzić sobie z sytuacją.

W końcu Ola, czując się coraz bardziej osamotniona w tej roli opiekunki, zapytała Marka, co powinni zrobić.

— Może powinniśmy rozważyć dom opieki, naprawdę — powiedziała cicho. — To nie jest łatwe, ale czuję, iż Halina potrzebuje całodobowej opieki.

Marek przytaknął, ale nie był pewny, czy to dobra decyzja.

— Nie wiem, co powiedzieć — odpowiedział. — Może to będzie dla niej lepsze, ale nie chciałbym jej zawieść.

Dzień po tej rozmowie, Halina zrobiła coś, co jeszcze bardziej pogłębiło wątpliwości rodziny. W środku nocy obudziła Marka i Olę, krzycząc, iż ktoś wchodzi do mieszkania. Zgubiła klucze i nie wiedziała, jak dostać się do pokoju. Była bardzo przestraszona i zdezorientowana. Marek natychmiast zabrał ją do siebie, ale wiedział, iż to może być początek dalszego pogorszenia się jej stanu.

Ola czuła się rozdarta między obowiązkiem opieki a pragnieniem, aby jej życie wróciło do normy. Nocami miała trudności ze snem, martwiąc się o matkę, a w ciągu dnia starała się zachować cierpliwość i wyrozumiałość. Zaczęła jednak zauważać, jak wielki ciężar spoczywa na jej ramionach. Czuła, iż jej życie przestało być tylko o niej i Marku. Była odpowiedzialna za kogoś, kto nie rozumiał, dlaczego wszystko się zmieniło.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy Halina zaczęła pytać o swoje mieszkanie, o sąsiadów, którzy nagle przestali przychodzić, o rzeczy, które zaczęła zapominać. Mimo wszystko nie chciała zaakceptować tego, iż już nigdy nie wróci do swojego starego życia.

Jednak czas płynął, a stan zdrowia pani Haliny nie poprawiał się. W końcu rodzina podjęła decyzję, która była coraz bardziej nieunikniona – Halina trafiła do domu opieki. Mimo iż było to bardzo trudne, wszyscy wiedzieli, iż to była najlepsza opcja. Chociaż było im przykro, iż nie mogli zapewnić jej odpowiedniej opieki w domu, chcieli, aby pani Halina miała profesjonalną pomoc.

Halina spędziła w domu opieki resztę swojego życia, otoczona fachową opieką. Rodzina, choć czuła się winna, miała pewność, iż mama ma teraz najlepszą opiekę, jaką mogli jej zapewnić.

Idź do oryginalnego materiału