Nieposłuszne talerze: trzy dni prób i cierpliwości.

newsempire24.com 3 dni temu

Nieposłuszne talerze: trzy dni próby cierpliwości.

Marcin zmywał naczynia. Trzy dni się męczył, ale ani jeden talerz ani kubek nie był czysty. Wróciwszy z pracy, choćby nie zdjął marynarki zarzucił fartuch i zabrał się do roboty. Chciał jeszcze ugotować zupę, bo już zapomniał, jak smakuje prawdziwa

Resztki jedzenia tak przywarły do talerzy, iż musiał je namoczyć. A kawowych kubków ze dziesięć. No nie można chociaż jednego po sobie umyć? Złość go ogarnęła. Był głodny, a w lodówce tylko parę ogórków i pusta półka. Nagle poczuł zapach ciasta Jadzi. W ich domu zawsze pachniało wypiekami, bo żona uwielbiała gotować. Ledwo wracała z pracy, a w kuchni unosił się już zapach cynamonu albo wanilii. Mikser warczał, piekarnik się nagrzewał

Ale teraz Marcin tak mile wspomina żonę. Wtedy myślał, iż ona poza kuchnią i dziećmi (bo praca się nie liczyła) niczego więcej nie widzi. Zawsze albo prała, albo myła okna, albo trzepała dywany. A latem kuchnia zamieniała się w fabrykę przetworów. Marcin nie nadążał z wynoszeniem słoików do piwnicy.

Pewnego wieczoru wrócił z pracy Jadzia, jak zwykle, coś gotowała na kuchennym progu, a sama siedziała na blacie (miała ten okropny nawyk), obierała jabłko i przez telewizor oglądała jakiś koncert.

Rozwodzę się z tobą powiedział Marcin dziwnie spokojnie, choćby się nie witając.

Żona drgnęła, ale nie odwróciła głowy.

Mam inną kobietę wyjaśnił. Kocham ją i nie mogę cię dłużej oszukiwać.

Jadzia odłożyła nóż, powoli odwróciła się do męża twarzą rozgrzaną od pary i tej nowiny, i cicho, posłusznie powiedziała:

Weź sobie rogala, bo tyle nie zjemy.

Marcin oczywiście nie wziął, choć uwielbiał je z makiem i orzechami Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł do kobiety, która wcale nie była podobna do Jadzi. Nigdy nie nosiła dżinsów tylko krótkie spódniczki i sukienki. Nigdy nie wkładała sportowych butów, tylko szpilki. Mogła powiedzieć, iż idzie do salonu piękności takim tonem, jakby szła na ważne spotkanie biznesowe. I cały świat musiał czekać.

A Jadzia nigdy nie chodziła do salonów. Nie lubiła włóczyć się po sklepach ani targach. jeżeli coś było potrzebne, robiła listę, szła i wracała gwałtownie z torbami. Nie czytała błyszczących kobiecych magazynów, nie piła kawy, nie farbowała włosów, nie ćwiczyła. Ale zawsze była piękna, zadbana, szczupła. W obcisłych dżinsach i krótkich bluzkach, z warkoczykiem, wyglądała jak uczennica.

Marcin chciał u boku prawdziwej kobiety. I znalazł sobie Kasię. Teraz sam prasuje koszule, gotuje, zmywa. A nocami śni o rogalach Jadzi i jej ciastach. We śnach pachnie wanilią i słychać śmiech Jadzi

Po uporządkowaniu kuchni Marcin poszedł do pokoju. Na kanapie leżała Kasia, elegancko oparta na łokciach. Przed nią leżał magazyn, a na stoliku obok stały jeszcze trzy kubki po kawie.

Jesteś cudowny, mój króliczku. Co bym bez ciebie zrobiła? zaśmiała się żona, wyciągając do niego ręce.
Właśnie wróciłam z manicure. Tak jestem zmęczona! Patrz, jakie paznokcie, prawda? Moje własne, co? Chodź, przytulę cię

Marcina zaczęło wkurzać. Chyba z głodu” pomyślał i poszedł do kuchni obierać ziemniaki.

Idź do oryginalnego materiału