Halina chodziła tam i z powrotem po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już któryś dzień z rzędu Dawid wracał do domu późno. A wczoraj w ogóle zjawił się nad ranem. Wymyśliła mu, iż mógłby uprzedzić, zadzwonić, żeby się nie martwiła. Pokłócili się. I znów czeka, mierzy krokami pokój, co chwila zerka na zegarek.
„Kocha go. Ale mógłby zadzwonić. Prędzej czy później się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. Jeszcze nie wiadomo, jaka żona mu się trafi, zmartwień przybędzie. Oj, lepiej o tym nie myśleć. On wprawdzie dorosły, ale serce i tak boli.” Halina nie potrafiła przestać się nakręcać.
Dawniej śmiała się z takich matek, które zbyt kurczowo trzymają się swoich dorosłych synów, a teraz sama stała się nie lepsza. Każdą dziewczynę, z którą się spotykał syn, jeżeli ją przedstawiał, uważała za niegodną jego. I jak wszystkie matki myślała, iż syn powinien poradzić się jej w tak ważnej sprawie jak wybranie żony. Przecież ona lepiej wie, czego mu potrzeba. Myśli wdzierały się jeden po drugim do głowy, i nie było im końca. Żeby choć syn już wrócił.
W drzwiach zaskoczył zamek, i Halina drgnęła, chociaż czekała i nasłuchiwała. „Wreszcie!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w połowie drogi zatrzymała się, poszła do kuchni i usiadła przy stole, składając ręce przed sobą.
– Mamo, dlaczego nie śpisz? – Dawid stanął w drzwiach.
– Przecież wiesz, iż się martwię. Mógłbyś zadzwonić – powiedziała z wyrzutem.
– Mamo, jestem dorosły i nie zamierzam się tłumaczyć z każdego kroku przed tobą.
– A gdzie byłeś? – Halina patrzyła wyzywająco.
– U Zosi. – Głos Dawida stał się wtedy cieplejszy i o ton niższy.
– Masz kolejną dziewczynę, i pewnie nie ostatnią. A matkę masz tylko jedną. – Halina nie potrafiła ukryć zazdrości.
– Dlaczego kolejną? Ona jest jedyna, tak jak ty, mamo. – Dawid podszedł, pochylił się i pocałował Halinę w policzek. – I nie mów o niej źle. Posprzeczamy się, sama potem będziesz żałować. A poza tym, jak miałbym wybrać sobie żonę, gdybym nie spotykał się z dziewczynami? Sama mówiłaś, iż nie można żenić się z pierwszą lepszą. Mówiłaś?
– Mówiłam – potwierdziła Halina. – Więc rozumiem, iż już wybrałeś żonę?
Dawid przykucnął obok Haliny, zajrzał jej w twarz. Serce Haliny zalała czułość. Jakże podobny jest do swojego ojca! To samo spojrzenie, ten sam uśmiech.
– Wybrałem, mamo. – Dawid pochylił głowę i wtulił się w jej kolana.
– No to przedstawiłbyś mnie jej – już bardziej łagodnie powiedziała Halina.
– Na pewno, tylko… – Dawid podniósł głowę.
– Co? Z nią coś nie tak? – Halina chciała zapytać, czy przypadkiem nie zamierza przyprowadzić do domu jakiejś włóczęgi, tak jak w dzieciństwie zbierał z ulicy i ciągnął do domu kotki i szczeniaki?
Współczucie dla zwierząt to dobra cecha. Ale nie wszystkich da się ogrzać i nakarmić. Wtedy udawała, iż ma alergię, zaczynała kichać. Dawid wynosił znalezione szczeniaki i jakoś je umieszczał, nie zostawiał na ulicy. Teraz ta sztuczka by nie przeszła.
Słowa już miały się jej wyrwać, ale dostrzegła ostrzegawcze spojrzenie syna i zamilkła.
– Z nią wszystko w porządku, mamo. Jest piękna i dobrze gotuje. Mnie się podoba. Ale nie jest sama.
– Zakochałeś się w zamężnej kobiecie?
Pewnie odbił się na jej twarzy strach, bo Dawid natychmiast powiedział:
– Nie, oczywiście. Ale ma syna. Ma pięć lat.
– Pięć? – wykrzyknęła Halina. – To w jakim wieku ona urodziła?
– Mamo, nie krzycz. Tak, jest starsza ode mnie.
– Rozumiem. – Halina omal nie udusiła się z gniewu.
Jej synek, słoneczko, które bezgranicznie kochała, dla którego mogła góry przenosić i życie oddać, zakochał się w starszej od siebie kobiecie, i to z dzieckiem!
– Co rozumiesz, mamo? Kocham ją. Człowiek ma prawo do błędu. Sama tak mówiłaś.
– Tak. Tylko taki błąd to na całe życie, nie naprawisz go. A wolne, młode dziewczyny już cię nie interesują? – z wściekłością krzyknęła Halina.
– Właśnie dlatego nie mówiłem, nie przyprowadzałem jej do ciebie. – Dawid zerwał się na nogi. – Wiedziałem, iż mnie nie zrozumiesz. Pamiętasz, opowiadałaś o dziewczynie z twojej pracy, którą uwiódł i porzucił facet? Jak bardzo jej współczułaś. Mówiłaś, iż wszystko przed nią, iż na pewno spotka dobrego człowieka, który stanie się ojcem jej córki. Dlaczego tym dobrym człowiekiem ma być ktoś inny, ale nie twój syn?
– Synku, miłość przychodzi i odchodzi. Ja też twojego ojca szalenie kochałam, a on zostawił nas z tobą i odszedł do innej.
– Właśnie, mamo. Nie ma gwarancji, iż z wolną i młodą będzie nam dobrze do końca życia. Kocham Zosię. I jej syna. To wspaniały chłopak. Zobaczyłabyś go. choćby jeżeli będziesz przeciw, nie porzucę jej. Rozumiesz? Zostawmy to.
– Dawid, wychowywałam cię i marzyłam, iż będziesz szczęśliwy…
– Wystarczy. To moje życie, mamo. jeżeli będziesz się wtrącać, odejdę. – Dawid odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.
– Synku…
Rano poszedł do pracy, choćby nie zjadł śniadania. Nie rozmawiali. Dawid wracał późno, od razu szedł do swojego pokoju. Halina nie wiedziała, co robić, jak naprawić zepsute relacje z synem.
Wydawało się, iż jeszcze wczoraj kołysała go na rękach, śpiewała kołysanki, leczyła rozbite kolana, a dziś ma swoje dorosłe życie. Niełatwo to zaakceptować.
– Dawid, porozmawiajmy – zaczęła pewnego dnia.
– Porozmawiamy, kiedy będziesz gotowa mnie wysłuchać i zrozumieć.
– Widocznie naprawdę ją kocha. Patrz, odejdzie do niej, i stracisz syna, Halina – wytykała jej Pietrowna, najstarsza z kobiet w pracy.
Halina nie mogła długo dusić w sobie bólu po kłótni z synem, podzieliła się nim w czasie przerwy obiadowej. PragnęW końcu Halina zrozumiała, iż prawdziwa miłość to nie tylko trzymanie syna przy sobie, ale pozwolenie mu na własne wybory, choćby jeżeli czasem bolą.