Nieodpuszczony przypadkowy grzech

polregion.pl 1 tydzień temu

Przypadkowy grzech, którego nie wybaczono

— Kasia, co się stało?! — wystraszyła się Ania, widząc, jak przyjaciółka blednie, wpatrzona w ekran telefonu.

— Ewa nie żyje… — wyszeptała Katarzyna.

— Ewa? Miałaś siostrę? Nigdy nie wspominałaś. To kuzynka?

— Nie… rodzona. Tylko nie widziałyśmy się prawie dwadzieścia lat. Nie… nie mogłam.

— Boże… Ile miała lat?

— Dziewięć więcej ode mnie. Pięćdziesiąt osiem…

— Chorowała?

— Nie wiem, Aniu… Nic nie wiem… — Kasia wybuchnęła płaczem, upuszczając telefon na podłogę.

Gdy Kasia miała zaledwie trzy lata, jej starsza siostra Ewa opiekowała się nią jak własnym dzieckiem. Rodzice pracowali od rana do wieczora, i cała troska o malutką spoczęła na Ewie. Były nierozłączne — Ewa dorastała, a Kasia u jej boku.

Gdy Ewa skończyła 18 lat, wyszła za mąż za Marka. Wszyscy go lubili. A najbardziej Kasia. Była w nim zakochana. Na poważnie mówiła, iż wyjdzie tylko za kogoś takiego jak on.

Rodzina żyła w zgodzie, relacje między siostrami były ciepłe, niemal zlewały się w jedną duszę. Gdy Ewa z mężem przenieśli się do Krakowa ze względu na pracę, Kasia regularnie przyjeżdżała do nich na weekendy.

Godzinami siedziały we dwójkę w kuchni, wspominały, dzieliły się myślami. Marek nie przeszkadzał — wiedział, jak ważne to było dla obu.

Kasia też wyszła za mąż. Niefortunnie. Mąż okazał się ukrytym alkoholikiem. Trzymał się na kodowaniu, aż w końcu stracił kontrolę. Kasia wniosła o rozwód. I wtedy to się stało. To, co zniszczyło ich życie.

Marek przyjechał do rodzinnego miasta w wyjazdzie służbowym. Ewa poprosiła go, by odwiedził siostrę:

— Jesteś dla niej jak brat. Porozmawiaj. Jest teraz bardzo samotna. Powiedz, iż nie jest sama…

— Oczywiście — skinął głową. — Pamiętam, jaka była wrażliwa w środku.

Kupi owoce, wino, ulubione cukierki Kasi. Zadzwonił do drzwi. Długo nikt nie otwierał. Już miał odejść.

Gdy drzwi się w końcu otworzyły, w progu stała ona — wyczerpana, z opuchniętymi od płaczu oczami.

— Dobrze, iż przyszedłeś… — ledwo szepnęła.

Usiedli przy stole. Kasia milczała, a Marek starał się ją rozweselić, mówił o pracy, o synach.

Słuchała, aż nagle się odezwała:

— Nie wytrzymałam, Marek. Pił, upadał… Jak zwierzę… Wydawało mi się, iż jest podobny do ciebie. Dlatego za niego wyszłam. A on… wcale nie był taki jak ty.

— Nie mów tak, Kasiu… — powiedział łagodnie. — Zasługujesz na zupełnie kogoś innego.

Podeszła do okna. Wstał, przytulił ją od tyłu:

— Popłacz… będzie lżej.

Odwróciła się i w jej spojrzeniu było tyle bólu, tyle samotności… Przyciągnął ją do siebie. Nie pamiętał, jak ich usta się spotkały. Nie rozumiał, jak znaleźli się razem w łóżku.

Rano obudzili się obok siebie. Marek w milczeniu się ubrał i wyszedł. Kasia leżała, wpatrzona w sufit, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.

Od tamtej pory między nimi była przepaść. Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Nikt się choćby nie domyślał.

Kasia zaczęła odwiedzać siostrę coraz rzadziej. Ewa nie rozumiała:

— Dlaczego mnie unikasz? Co złego zrobiłam?

Kasia nie mogła powiedzieć, iż zdradziła siostrę z jej mężem. Nie potrafiła. Chciała zapomnieć, wymazać. Ale w sercu — paliło.

Marek też cierpiał. Kochał Ewę. Nigdy nie zdradził. Aż do tamtego wieczoru. Teraz żył z winą, którą chował w najciemniejszym zakątku duszy.

Gdy Ewa zadzwoniła, gdy Kasia próbowała się odezwać, odpowiedziała tylko:

— Jeszcze jedna wiadomość, a powiem wszystkim, kim naprawdę jesteś. Zniknij z mojego życia.

Kasia zniknęła.

Minęło dwadzieścia lat. Ani jednego telefonu, ani jednego spotkania. I teraz, gdy Kasia w końcu odważyła się odetchnąć — wpadła do przyjaciółki na kawę — przyszła wiadomość: Ewa nie żyje…

Kasia pojechała się pożegnać.

Powitali ją bratankowie. Mężczyźni, dorośli, chłodni. Powiedzieli, iż matka długo chorowała, milczała o wszystkim. O Kasi nie wspominała.

— Dlaczego mnie nie powiadomiliście?

— Mama zabroniła — odparł starszy. — Mówiła, iż jesteś dla nas obca. Wybacz.

Na cmentarzu Kasia z przerażeniem zobaczyła: Ewa pochowana osobno, daleko od Marka.

— Dlaczego nie razem?

— Mama prosiła, by nie kłaść jej w jednym grobowcu z nim. Powiedziała, iż nie wybaczyła. Ani jemu… ani tobie…

Kasia nie wytrzymała. Zaczęła płakać. Upadła na kolana:

— Ale ja nie chciałam! To był jeden błąd! Jeden jedyny raz! Czy za błąd trzeba płacić całym życiem?!

Nikt jej nie odpowiedział.

A ona teraz wiedziała:
Czasem jedna noc może podzielić życie na „przed” i „po”. I zabrać siostrę na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału