Dzisiaj miał być tylko spokojny wieczór w gronie przyjaciół – ale niespodziewany gość zamienił go w koszmar.
Ten obiad miał być symbolem małego zwycięstwa – świętowaniem mojej niedawnej awansu. Wymyśliłam każdy szczegół: menu, wino, zastawę, choćby playlistę z nastrojową muzyką. Chciałam czegoś kameralnego, serdecznego. Bez przepychu, ale z klasą. Po prostu zebrać bliskich, pośmiać się, porozmawiać, poczuć, iż życie to nie tylko praca i rachunki, ale też radość.
Zaprosiłam tylko pięcioro osób: moją najlepszą przyjaciółkę Elżbietę z mężem Pawłem, starego znajomego z uniwersytetu, Marka, oraz koleżankę z pracy, z którą ostatnio się zżyłyśmy – Kasię. Wszyscy się znali, więc atmosfera miała być swobodna, bez niedomówień. Chciałam, by każdy poczuł się jak u siebie.
Wieczór zaczął się idealnie. Na stole czekały przekąski – bruschetty, faszerowane pieczarki, różne sery. Wszyscy przyszli punktualnie, eleganccy, w dobrych nastrojach. Wino lało się gładko, rozmowy toczyły się naturalnie – Ela z Kasią gadały o podróżach, Marek opowiadał zabawne historie z nowej pracy. Siedziałam i uśmiechałam się do siebie – wszystko grało.
A potem ktoś zapukał do drzwi.
Zdębiałam – zaproszeni już tu byli. Pomyślałam, iż może sąsiad albo kurier się pomylił. Otwieram… i widzę nieznajomego mężczyznę, który od progu oznajmia:
– Cześć! Jestem Tomek, znajomy Eli. Powiedziała, iż mogę wpaść. Nie będę przeszkadzał?
I nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka.
Zamarłam. Ela nigdy nie wspominała mi o żadnym Tomku. Obróciłam się do niej z pytaniem w oczach – spuściła wzrok i szepnęła:
– No… jakoś tak przypadkiem mu powiedziałam… sam się napraszał…
Ledwo powstrzymałam irytację. Postanowiłam jednak nie psuć wieczoru. Udałam, iż wszystko gra, nalałam Tomkowi wina, przedstawiłam go reszcie. Wszyscy wymienili spojrzenia, ale skinęli głowami. Staraliśmy się być uprzejmi.
Ale gwałtownie stało się jasne – to był właśnie ten gość, którego nie powinno być na żadnej kolacji.
Tomek gadał bez przerwy, nie słuchał nikogo, ciągle przerywał, rzucał niestosowne żarty, śmiał się najgłośniej i to głównie z własnych słów. Wino w jego kieliszku znikało najszybciej, a wraz z nim – resztki taktu.
Ela wyraźnie się spięła. Próbowała się uśmiechać, ale wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię. Paweł milczał pochmurnie, Marek przewracał oczami, a Kasia ledwo powstrzymywała się, by nie wyjść.
Najgorsze było, gdy Tomek nagle wstał i, zataczając się, wzniósł toast:
– Za przyjaźń… i nowe znajomości! – krzyknął. – Ale szczerze? Nie wiem, jak wy w ogóle wytrzymujecie z Elą. Fajna jest, ale straszna nudziara!
Powietrze w pokoju zesztywniało. Ela zbladła, Paweł naprężył się jak struna, Marek zakrztusił się winem, a Kasia o mało nie upuściła kieliszka.
– Tomek, przestań – szepnęła Ela, ledwo powstrzymując łzy.
– O co wam chodzi? Odprężcie się! – machnął ręką.
I wtedy moja cierpliwość pękła.
Wstałam i, patrząc mu prosto w oczy, powiedziałam spokojnie, ale twardo:
– Tomku, dzięki, iż zajrzałeś. Ale już idź. Wszystkim przeszkadzasz.
Wybuchnął śmiechem:
– Na serio? Ja wam przeszkadzam? No weź, Magda…
– Mówię poważnie. Wyjdź.
Podeszłam i wskazałam drzwi. W pokoju zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy milczeli. choćby Tomek zrozumiał, iż nie ma co dyskutować. Wzruszył ramionami i wyszedł.
Dopiero wtedy odetchnęłam.
– Przepraszam – powiedziałam do przyjaciół. – Naprawdę nie wiedziałam, iż on przyjdzie. To nie tak, jak planowałam.
Ela, z zaczerwienionymi oczami, wyszeptała:
– Wybacz… nie myślałam, iż tak się zachowa.
– Wszystko w porządku – odezwał się Paweł. – Teraz już tylko lepiej.
Marek prychnął:
– No, ale będzie co wspominać.
Rozśmieszyliśmy się. Napięcie opadło.
Reszta wieczoru nie była tak idealna, jak marzyłam, ale sto razy bardziej prawdziwa. Byliśmy sobą, śmialiśmy się, dzieliliśmy wrażeniami. Kolacja wyszła niedoskonała – ale autentyczna. Zrozumiałam jedną prostą rzecz: choćby jeżeli nie możesz kontrolować, kto pojawi się na twoim przyjęciu – zawsze możesz zdecydować, kto zostanie.
I od dzisiaj dwa razy pomyślę, zanim uwierzę w czyjeś „tylko jeden znajomy”, który nagle ma do nas wpaść. Zwłaszcza jeżeli to Ela go zaprasza.