Po śmierci żony Witold Nowak czuł, iż jego dom na zawsze pozostał pusty. Córka Katarzyna mieszkała z rodziną w innym mieście i rzadko go odwiedzała. Wieczorami emeryt siedział w ciszy, patrząc na zdjęcia z minionych, szczęśliwszych czasów. Gdy Kasia pewnego dnia zadzwoniła i wspomniała nie tylko o zdrowiu, ale też o jego samotności, pomyśleł, iż może wpadną w odwiedziny. ale córka zaproponowała wynajęcie pokoju – jakoby znajomy chłopak, brat jej przyjaciółki, został bez dachu nad głową po rozwodzie.
Tak u Witolda pojawił się lokator – Łukasz. Na pierwszy rzut oka skromny, spokojny, uprzejmy. Płacił terminowo, jadł niewiele, czasem choćby częstował gospodarza. Czasem oglądali razem telewizję, rozmawiali. Ale potem zaczęły się problemy…
Pewnego dnia Łukasz przyprowadził dwójkę podpitych kumpli. Hałasowali, palili papierosy, śmiali się do późna. Sytuacja powtórzyła się nie raz. Witold próbował interweniować, ale usłyszał tylko: „Płacę. W umowie nie ma, iż nie można przyprowadzać gości”. Potem pojawiła się dziewczyna Łukasza – Zofia. Najpierw przychodziła w odwiedziny, później zaczęła zostawać na noc. Łukasz zaczął sugerować, iż chciałby zamienić pokoje. Witold się opierał, ale w końcu ustąpił.
Pewnego ranka zobaczył, jak Zofia smaży jajecznicę i zaprasza go do stołu. Łukasz odezwał się przychylnie: „Zostaniemy tu na razie. Blisko do pracy, a ty jesteś dobrym człowiekiem. Nie będziemy już zapraszać znajomych”. Zofia zaproponowała: „A może pan by zamieszkał na wsi? Moja ciotka ma dom w Zielonce. Mieszkanie darmowe, tylko trzeba o nie dbać”. Witold początkowo się obraził, ale w końcu przystał: „Lepiej na wsi niż tu, jak w hotelu”.
Dom okazał się stary, ale przytulny. Posprzątał, naprawił piec z pomocą sąsiada Jacka. Ten okazał się wesołym, pracowitym człowiekiem – wszystko pokazywał, zapraszał na ryby. Wiosną przyjechała Halina – właścicielka domu. Przywiozła jedzenie, poznali się. Witold poczęstował ją zupą rybną, a Jacek dołączył do towarzystwa. I tak już zostało. Co weekend Halina przyjeżdżała. Aż w końcu wszystko się zmieniło.
Gdy Witold wrócił z Haliną do miasta, by porozmawiać o lokatorach, drzwi otworzyła im Zofia – z wyraźnie zaokrąglonym brzuchem. „Pobraliśmy się z Łukaszem” – oznajmiła. Halina, wymieniając z Witoldem spojrzenie, odparła: „Wyprowadźcie się do mojego mieszkania, a my tu zostaniemy”. Łukasz nie rozumiał, więc Witold dodal: „Też postanowiliśmy się pobrać. Nam też przyda się trochę ciepła”.
Wkrótce urodził się chłopczyk. Halina przeszła na emeryturę, pomagała z dzieckiem, a w wolnych chwilach jeździli z mężem na wieś. Dom wyremontowali, czekając na odwiedziny wnuków. Jacek zrobił drewnianą kołyskę. I tak z przypadkowego sąsiedztwa wyrosła prawdziwa rodzina. Czasem życie potrafi zaskoczyć – wystarczy tylko nie zamykać serca.