Nienawidzę go od pierwszego wejrzenia – rozmowa matki z synem.

newsempire24.com 23 godzin temu

Wujka Bogusia Kuba od razu znienawidził. A choćby bardziej – całkowicie go nie cierpiał.

Mama, nerwowo gniotąc palce, powiedziała pewnego wieczoru swojemu ośmioletniemu synowi:
— Kubuś, poznaj wujka Bogusia. Razem pracujemy, a teraz postanowiliśmy zamieszkać razem.

Kuba zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. To co, ten obcy dziadek będzie teraz tu z nimi mieszkał?
— A tata? — warknął, rzucając mamie gniewne spojrzenie i zerkał na wujka Bogusia, który stał przy drzwiach.
— Kuba, nie zaczynaj! — Mama zdenerwowała się jeszcze bardziej i choćby podniosła głos.

— Tata wróci! Na pewno wróci! Ty jesteś nam niepotrzebny! — krzyknął Kuba do tego obcego dziadka. Łzy puściły mu się z oczu, a on pobiegł do swojego pokoju.
— Kubusiu, synku. Ile razy ci mówiłam, iż tata nas zostawił. Mnie zostawił i ciebie zostawił. Już nie wróci. Nigdy nie wróci. A wujek Boguś… on jest dobry. Zobaczysz, będzie się o nas troszczył, zaprzyjaźnicie się. — Mama usiadła obok Kuby, który rzucił się na łóżko. Głaskała go po głowie, po ramionach, mówiła cicho i łagodnie, ale Kuba nie odwracał się, wbijając wzrok w ścianę. Nie wierzył mamie i nie chciał jej słuchać. Tata wcześniej też często wyjeżdżał na długo, swoim wielkim ciężarowym samochodem, ale zawsze wracał. Wesoły, z prezentami dla Kuby i mamy. Już od bramy krzyczał: „No to przyjmijcie gościa! Zobaczcie, kto przyjechał!”, a Kuba biegł mu na spotkanie, rozkładając ręce: „Tato, tato! A co mi przywiozłeś?” Zanim tata wyjechał tym razem, długo rozmawiali z mamą w kuchni. Mama szlochała, a tata powtarzał: „Kasiu, nie rób scen, wiedziałaś, iż mam rodzinę. Muszę o nich myśleć.” Kubie było wtedy sześć lat, nie rozumiał, dlaczego mama płacze, przecież tata mówił o nich, o ich rodzinie, o nim i mamie – przecież nie może być tak, żeby była jakaś inna rodzina. Kuba już zasypiał, a rano, gdy się obudził, taty nie było. „A kiedy wróci?” – zapytał mamę, która tego ranka była zamyślona i często wzdychała. Kuba nie uwierzył, gdy mama wyjaśniła, iż tata nigdy już nie wróci. Że ma inną rodzinę, inną żonę i inne dzieci, a oni z Kubą są mu już niepotrzebni. Kuba wtedy bardzo się na mamę wściekł, płakał i krzyczał, iż ona wszystko kłamie, iż tata go kocha i na pewno wróci. Kuba czekał już bardzo długo, a tata nie przyjeżdżał. Mama syczała na niego, gdy pytał o ojca. A teraz w ich domu pojawił się ten wujek Boguś.

Mama wyszła. Kuba słyszał, jak w kuchni wujek Boguś powiedział:
— Kasia, nie powinnaś tak od razu. Trzeba go było przygotować.
— Nic nie szkodzi. Przyzwyczai się. Wszystko się ułoży. — Odcięła mama.

Rano przy śniadaniu wujek Boguś siedział z nimi. Chwalił jajecznicę smażoną na smalcu, jakby to było coś niezwykłego. Mama się uśmiechała, nalewając mu gorącą herbatę.
— Kubuś, a może chcesz, żebym cię zawiózł do szkoły? Dasz się pokręcić kierownicą? — zaproponował wujek Boguś.
— Sam pójdę. — Burknął Kuba. Tata też pozwalał Kubie posiedzieć za kierownicą swojego wielkiego samochodu, tyle iż nie był włączony i nigdzie nie jechał, ale Kubie podobało się kręcić kierownicą, dotykać różnych dźwigni i guziczków, wyobrażając sobie, iż jedzie gdzieś hen, za horyzont. A od tego wujka Bogusia on niczego nie chce. Wujek Boguś nie nalegał, a mama nie zwróciła Kubie uwagi, iż jest niegrzeczny. Kuba od dawna przyzwyczaił się chodzić do szkoły sam, mama pracowała w fabryce w pobliskim miasteczku i, spiesząc się na autobus, krzyczała już w drzwiach: „Kuba, wstawaj! Śniadanie na stole!” Razem jedli śniadanie tylko w weekendy. Choć Kuba był zły na wujka Bogusia, zaczął się zastanawiać, jaki on ma samochód. Pewnie taki stary grat jak sąsiad dziadek Staszek, który odpala go raz w miesiącu, żeby pojechać na targ. Ale nie – wujek Boguś miał śliczne srebrne auto, do którego wsiedli z mamą i pojechali w stronę miasta, mama pomachała synowi, a wujek Boguś zatrąbił. Kuba nie pomachał w odpowiedzi i nie uśmiechnął się, tylko zmarszczył brwi i ruszył w przeciwną stronę. Dwa domy dalej na ławce czekał na niego kumpel Zbychu.

— No, nie ma bata. Teraz zacznie cię wychowywać. — westchnął Zbychu, drapiąc się po głowie. To się działo automatycznie, gdy tylko wspomniał o swoim ojczymie. Wujek Wiesiek mieszkał z nimi już od czterech lat. Często pił, ciągle na Zbycha krzyczał i często dawał mu w kark, z byle powodu albo i bez. Matka nie stawała w obronie Zbycha, sama też często piła razem z mężem i uważała, iż mężczyzna lepiej rozumie, jak wychować przyszłego mężczyznę. Kuba wyobraził sobie, iż wujek Boguś może być taki sam, i zrobił się jeszcze bardziej pochmurny. Jego mama nie piła i zawsze była miła i wesoła, marszczyła się tylko, gdy Kuba mówił o tacie.
Ale obawy Kuby okazały się niepotrzebne. Wujek Boguś nie pił. Po pracy i w weekendy coś naprawiał i majsterkował, pogwizdując. Zawsze prosił Kubę o pomoc, ale Kuba tylko warczał:

— Wielka mi potrzeba. — I odchodził, a potem ukradkiem obserwował wujka Bogusia, któremu wszystko wychodziło sprawnie i szybko. Dom i podwórko powoli zmieniały się dzięki niemu. Mama często teraz śmiała się i uśmiechała, a Kuba się złościł i specjalnie chował narzędzia, gwoździe i inne rzeczy, a potem podglądał wujka Bogusia, czekając, aż ten się wkurzy. Ale wujek Boguś się nie złościł, nie przeklinał, gdy czegoś nie znalazł na swoim miejscu, tylko uśmiechał się i mówił: „Skrzat domowy, skrzat domowy, pobaw się, ale oddaj”, mrugnął do Kuby i szedł szukać gdzie indziej. I zawsze znajdował.
Wieczorem przy kolacji wujek Boguś pytał Kubę, jak mu w szkole, czy nie potrzebuje pomocy z lekcjami.
— W porządku. Sam dam radęKiedy mama uśmiechnęła się szeroko, oznajmiając, iż będzie miał siostrzyczkę, Kuba zrozumiał, iż jego nowa rodzina jest właśnie taka, jak powinna być – pełna ciepła, drobnych kłótni i wielkiej miłości.

Idź do oryginalnego materiału