Niekończąca się rola

twojacena.pl 1 dzień temu

**Beznadziejna Rola**

Aneta po raz pierwszy pomyślała o rozwodzie pół roku po ślubie. Ale test pokazał dwie kreski, a myśl rozpuściła się w falach porannych mdłości.

Pierwszy raz zobaczyła Jakuba w barze, dokąd wciągnęły ją dawne koleżanki ze szkoły baletowej — *”choć raz się zabawić”*. Pewny siebie mężczyzna w drogich zegarkach siedział przy kontuarze, przeglądając dokumenty, i wydał jej się człowiekiem z innego świata.

— Jesteś zbyt piękna, by się smucić — powiedział, gdy zostali sami przy stoliku, a koleżanki pobiegły się pudrować.

Mówił coś jeszcze, ale Aneta nie pamięta. Pamięta tylko, iż jego głos brzmiał jak ciepła żołądkowa — głęboko, aksamitnie.

Jakub był osiem lat starszy, miał udziały w rodzinnym biznesie chemii gospodarczej. Aneta zwróciła jego uwagę tym, iż zupełnie nie pasowała do tego baru, jakby pierwszy raz tam trafiła.

Delikatna, piękna i — jak gwałtownie zorientował się podczas rozmowy — skromna w potrzebach. Wyrosła w biednej rodzinie, całe dzieciństwo harowała na marzenia o balecie, aż kontuzja zmusiła ją do przekwalifikowania się na trenerkę.

Krótko mówiąc: młoda, biedna, naiwna. Idealna na żonę. Powiedział to matce jeszcze tej samej nocy:

— Chyba znalazłem dziewczynę, która urodzi ci upragnionych wnuków.

Gdy trzy miesiące później Jakub oświadczył się Anetcie, jej mama płakała ze szczęścia:

— Wreszcie będziesz zabezpieczona!

Przyszła teściowa, Wanda Stanisławowa, bez skrępowania obejrzała narzeczoną ze wszystkich stron, jak rasową klacz:

— Dobra dziewczyna. Bierzemy.

Wszystkie przygotowania do ślubu wzięła na siebie rodzina pana młodego.

— Nie masz nic przeciwko niebieskiemu tortowi? — spytała teściowa Anety. — To kolor naszej firmy.

Narzeczona uśmiechnęła się:

— Oczywiście, jak pani każe.

W podróż poślubną młoda para poleciała nad morze. Już w samolocie Jakub uprzedził:

— Mama się martwi, gdy długo nie mam kontaktu. Dzwonimy dwa razy dziennie — rano i wieczorem. Radzę notować wrażenia albo robić zdjęcia — mama lubi szczegóły.

Po powrocie zaczęło się nowe życie Anety.

— Mama prosiła przekazać — Jakub położył przed nią notes w skórzanej oprawie. — To lista rodzinnych tradycji. Urodziny, rocznice, wyjazdy na działkę…

Aneta przewracała kartki:

*5 stycznia — imieniny cioci Haliny. Kwiaty: białe chryzantemy.*
*23 lutego — życzenia dla wujka Leszka. Najlepszy prezent — mocny alkohol.*
*Pierwsza niedziela czerwca — rodzinny grill.*
*Każda niedziela — rodzinny obiad. Dress code: klasyka.*

Harmonogram był dość napięty i, jak się zdawało, nie do negocjacji.

— A… gdzie znajdę czas na swoje sprawy? — zapytała nieśmiało.

Jakub roześmiał się, gładząc ją po włosach:

— Twoje sprawy to *nasze* sprawy, kotku.

Powagę sytuacji Aneta zrozumiała tydzień później.

— Gdzie idziesz? — Jakub zagrodził jej wyjście już w przedpokoju.

— Na kurs masażu… Umawialiśmy się.

— Nie. Dzisiaj mama potrzebuje pomocy w sklepie.

— Ale ja…

— Aneta — delikatnie uniósł jej podbródek. — Jesteśmy rodziną. Mamy rodzinny interes. Chcesz być częścią tej rodziny?

W niedzielę, podczas obiadu, teściowa oznajmiła:

— Zrezygnuj z pracy w klubie fitness. Wczoraj dobrze sobie poradziłaś, a w sklepie brakuje kasjerki.

— Ale ja…

— Chcesz być rodzinie przydatna? — uniosła brew Wanda Stanisławowa, patrząc na syna. — Czy nie?

Jakub tylko skinął głową i wrócił do krojenia steka. Temat, jak zawsze, nie podlegał dyskusji. Role rozdane, zadania wyznaczone. Trzeba wykonywać.

Tamtej nocy Aneta po raz pierwszy pomyślała o rozwodzie. A raczej — o ucieczce. Leżała w wannie, słuchając kapiącej wody, i wyobrażała sobie, jak powie rodzicom, iż straszliwie się pomyliła i nie chce być niemą lalką.

— *Oszalałaś? Chcesz wrócić do nędzy? Przecież on cię utrzymuje!* — usłyszała głos matki, zanim zdążyła otworzyć usta.

Potem były dwie kreski na teście, i Aneta została.

A jak inaczej?

***

Gdy rodziło się drugie dziecko, Aneta nauczyła się gotować barszcz tak, jak lubi teściowa, nie drżeć, gdy Jakub spóźniał się na *”narady”*, nosić promienny uśmiech i odpowiadać *”wszystko w porządku”* na pytania znajomych…

Jedyną, która nie wierzyła, była przyjaciółka z dzieciństwa, Kasia.

Bo wiedziała, iż Aneta kupuje dwa zestawy kosmetyków — jeden do rozliczenia z teściową, drugi dla siebie, iż spotyka się z nią ukradkiem, jeżeli uda się wymyślić żelazne alibi, iż bez pozwolenia nie może choćby pojechać do rodziców. Że *”szczęśliwa żona i matka”* to maska, która kosztuje ją resztki sił.

— Dusisz się tam! Nienawidzisz swojej pracy! Sama mówiłaś, iż teściowa codziennie sprawdza twoją kasę! — zaczęła kolejną rozmowę Kasia.

— To normalne — wzruszyła ramionami Aneta.

— A co z terapią ciała? Miałaś iść na kurs masażu, pracować z ludźmi! — Kasia prawie krzyczała, nie rozumiejąc, jak można tak zapomnieć o marzeniach.

— To było dawno.

— Twój Jakub zdradza cię na lewo i prawo!

To była prawda. Najpierw Aneta tylko podejrzewała, ale nie miała dowodów. Aż pewnego razu, na jubileuszu teściowej, złapała wzrok męża na jednej z gości. Żonie jego wspólnika. Postanowiła nie spuszczać go z oka i znalazła ich w zapleczu: on poprawiał krawat, ona śmiała się, poprawiając rozwichrzone włosy.

— To nic nie znaczy — powiedział Jakub później, wręczając Aniecie pudełko z diamentowymi kolczykami. — Jesteś mądrą dziewczynką.

Oczywiście, opowiedziała Kasi. Jedynemu człowiekowi, który znał ją prawdziwą. Tylko z nią mogła podzielić się obawami.

Aneta westchnęła, pokręciła filiżanką w dłoniach:

— Nie mam wyjścia, Kasiu. Już za późno, trzeba wytrwać. Dzieci…

— Dzieci to właśnie widzą! Myślisz, iż nie zauważają, jak jesteś nieszczęśliwa? Posłuchaj, wszyscy popełniamy błędy. Ale to— **Wtedy otworzyła szufladę, wyjęła starą fotografię z czasów baletowych i w końcu zadzwoniła do Kasi, bo zrozumiała, iż jeżeli nie teraz, to już nigdy.**

Idź do oryginalnego materiału