Witam Was ciepłą herbatą, poświątecznie i zimowo. Święta w tym roku zaliczam do udanych i to tak na sto procent. Spędziłam je w gronie bliskich mi osób, dłużej niż zwykle zastanawiałam się nad każdym prezentem, nad każdymi życzeniami, dużo wszystkich ściskałam i mówiłam, iż widzimy się już za rok, co u niektórych wywołało uśmiech, u innych łzy i wzruszenie, bo przecież takiej gwarancji nikt nam dać nie może. Jadłam ogromne ilości ciasta, barszczu z uszkami i pierogów z kapustą. Już kilka lat temu stwierdziłam, iż jest to część świętowania i integracji rodzinnej więc objadałam się okrutnie. Cieszyłam się z tego, iż jesteśmy wszyscy razem, w pełnym składzie rodzina, w pełnym składzie przyjaciele. Byłam offline. Rzadziej sięgałam po telefon, facebook i instagram sprawdzałam po kryjomu w samochodzie, żeby po prostu tych świąt nie popsuć. Docenili to rodzice, docenił chłopak. Ta umiejętność oddzielenia świata internetowego od rzeczywistego jest niezmiernie ważna w naszym (moim i Kasi) "fachu". Piszę również o tym Jacek Walkiewicz, którego książkę "Pełna moc możliwości" aktualnie czytam i serdecznie polecam: " Kiedyś się mówiło - napisali w gazecie. Dzisiaj mówi się - widziałem na Youtubie, tam jest wszystko. I wiele z tego, co tam jest, może być przydatne i wartościowe, jednak wciąż jest to świat wirtualny. Aby człowiek mógł doświadczyć życia w pełni i poradzić sobie z pojawiającymi się na jego drodze wyzwaniami, musi wiedzieć, gdzie jest i gdzie krąży prawdziwa jego krew i bije jego serce. Zawsze w realu - tu jest działanie, tu zapadają decyzję, tu są emocję, z którymi trzeba umieć sobie poradzić. Bądźcie tego świadomi." Internet jest super, otwiera wiele drzwi i daje ogrom możliwości, sama wielokrotnie się o tym przekonałam. Tylko tak jak ze wszystkim, trzeba znać umiar i być uważnym. Kończę już swoje fanaberie i zostawiam Was z kilkoma zdjęciami mojej niedzieli, leniwej i spędzonej w różowym szlafroku, który okazał się jednym z lepszych prezentów świątecznych tego roku.
Na sam koniec kilka słów o prasowaniu parą, a konkretnie o Stemasterze. Pytałyście na facebooku, jak spisuję się u mnie szary Stemaster i muszę powiedzieć, iż całkiem nieźle. Musimy pamiętać o kilku zasadach przy stosowaniu tego urządzenia: używamy wody destylowanej lub demineralizowanej (woda z kranu zakamieni urządzenie), podczas prasowania ubrań dyszą dotykamy bezpośrednio materiału delikatnie go naciągając, dobre efekty daje również prasowanie od wewnętrznej strony ubrania. To świetny sprzęt jeżeli chodzi o prasowanie tkanin czy ubrań "wymagających": delikatnych sukienek, bluzek z wieloma zakładkami, dobrze sprawdza się przy prasowaniu firanek - można to zrobić już po ich zawieszeniu. Fajnie działa również jako odświeżenie ubrań już wcześniej noszonych. U mnie nie sprawdził się do prasowania spodni czy bardzo mocno pogniecionych koszul. Ale jeżeli chodzi o sukienki, bluzki i koszule z delikatnych materiałów (najbardziej denerwowały mnie zagięcia lub błyszczące ślady na materiale po żelazku) nie ma sobie równych. Możecie go kupić TUTAJ.