Niedawno mój mąż obchodził swoje 55. urodziny. W restauracji zebrało się wielu bliskich nam ludzi: rodzina, przyjaciele, sąsiedzi. Przyszła też nasza córka z mężem i teściowie. I nagle, jak grom z jasnego nieba, do sali bankietowej weszła młoda kobieta z chłopcem. Malec mógł mieć około sześciu lat. Zauważyłam, iż kiedy tylko przekroczyli próg, twarz Włodka natychmiast pobladła. Ja i wszyscy obecni goście wyczuliśmy, iż coś jest nie tak

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Chłopiec podszedł do mojego męża i powiedział: – Tato, wszystkiego najlepszego!

Stałam jak sparaliżowana, a w sali zapadła cisza. Włodek wziął dziecko na ręce i razem z tą kobietą wyszli na zewnątrz.

Poznaliśmy się na studiach – byliśmy w jednej grupie. Spotykaliśmy się przez trzy lata, a zaraz po obronie wzięliśmy ślub. Wszystko zaczynaliśmy od zera. Wspólnie założyliśmy mały biznes, który z czasem zaczął przynosić naprawdę duże zyski. Przez wszystkie te lata pracowałam ramię w ramię z mężem – choćby kiedy urodziłam naszą córkę, nie odchodziłam od spraw firmy.

Dziś mamy oboje po 55 lat, za sobą 33 lata małżeństwa, dorosłą córkę i wnuka. Wszyscy zawsze mówili, iż jesteśmy wzorem szczęśliwej i silnej rodziny. Sama też tak myślałam…

Z Włodkiem żyło mi się dobrze. Byłam wierną żoną, przyjaciółką. W ciągu tych lat zbudowaliśmy dom, kupiliśmy kilka samochodów, mieszkanie dla córki. Mogliśmy sobie pozwolić na zagraniczne wakacje i podróże, na wszystko, co tylko zapragnęliśmy.

Na początku września Włodek miał jubileusz. Postanowiliśmy uczcić to z rozmachem. On jak zwykle był zajęty, więc organizacją przyjęcia zajęłam się ja. Wybrałam najlepszą restaurację w mieście, zaprosiłam 55 najbliższych osób – rodzinę, przyjaciół, sąsiadów. Była córka z mężem, teściowie…

I wtedy wydarzyło się to. Do sali weszła młoda kobieta z chłopcem. Oboje wyglądali na nieco zdenerwowanych. Kiedy tylko ich zobaczyłam, poczułam dziwny niepokój. A kiedy chłopiec podszedł do mojego męża i powiedział: „Tato, wszystkiego najlepszego!”, nogi się pode mną ugięły.

Włodek wziął go na ręce, a potem razem z nimi wyszedł z sali.

Później przyznał mi się do wszystkiego. Od sześciu lat miał inną kobietę – była od niego młodsza o 22 lata. Mieli razem syna. Nie chciał jednak odchodzić z domu ani do niej, ani do dziecka. Ta kobieta przyszła na przyjęcie, żeby „zaznaczyć swoją obecność” i pokazać, iż istnieją.

Włodek przysięgał mi, iż to już koniec, iż nie kocha jej i iż chce być ze mną. Błagał o wybaczenie. Postawił tylko jeden warunek – będzie wspierał finansowo to dziecko i uczestniczył w jego wychowaniu.

Próbuję mu wybaczyć, ale świat, jaki znałam, legł w gruzach. Jego zdrada nie daje mi spokoju, choć mówi, iż z tamtą kobietą kontaktuje się teraz tylko telefonicznie, by pytać o syna.

Codziennie zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, iż nie odeszłam wtedy od niego. Jak mam nauczyć się znowu mu ufać? Czy da się jeszcze jakoś uratować to małżeństwo po tylu latach?

Idź do oryginalnego materiału