Jej drugi mąż zmarł, a po tym rodzina męża wyrzuciła ją z domu. Matka przez wiele lat inwestowała swoje pieniądze i wysiłek w ich wspólny dom, a mimo to została bez niczego. Znajdowała się w tak trudnej sytuacji, ponieważ nie miała innych dzieci poza mną. Przykro mi było patrzeć na jej cierpienie, ale nie przyjęłam jej do swojego domu. Dla mnie była obcą osobą.
Wychowywała mnie babcia, ponieważ moja matka poślubiła innego mężczyznę i przeniosła się do niego. Na początku zabrała mnie ze sobą, ale ojczym nie akceptował mojej obecności. Dlatego matka postanowiła zostawić mnie u dziadków na wsi.
Miałam wtedy zaledwie 7 lat i bardzo chciałam być blisko matki, ale ona postanowiła szukać własnego szczęścia. Jedynym pocieszeniem było to, iż miałam wspaniałą babcię. Stała się dla mnie matką i ojcem w jednym. Mimo iż dbała o mnie, brakowało mi matczynej miłości.
Ona oczywiście obiecała mi, iż będzie do mnie pisać, dzwonić i odwiedzać. Niestety obietnice te pozostały niespełnione. Moje urodziny, pierwsze sukcesy w szkole, pierwsze zakochanie – w żadnym z tych ważnych dla młodej dziewczyny momentów nie czułam obok siebie jej wsparcia. Moja babcia starała się wypełnić tę pustkę, opowiadała mi historie o mojej matce, kiedy była młoda, starała się budować pozytywny obraz tej kobiety w moim sercu. Ale z każdym rokiem, każdym świętem bez telefonu czy listu od niej, ten obraz blakł.
Gdy dorastałam, zaczęłam rozumieć, iż każdy ma swoje powody do pewnych decyzji. Może matka miała swoje, których ja nie zrozumiałam? Ale czy mogły one usprawiedliwić lata nieobecności w życiu własnego dziecka? Być może była zbyt pochłonięta nowym życiem, nową rodziną. Może czuła, iż nie potrafi pogodzić dwóch światów – tego ze mną i tego ze swoim nowym mężem.
Wracacją często do mnie wspomnienia. Moja matka żyła daleko, zaniedbując kontakt. Chociaż babcia zadbała, abym miała piękną suknię na uroczystość zakończenia szkoły, bardzo chciałam, by moja matka była ze mną tamtego dnia.
Na moim ślubie jej również nie było. Powiedziała, iż nie może przyjechać, ponieważ ojczym jest chory. Na szczęście mój mąż jest wspaniałym człowiekiem. Mamy duży dom i dwie córeczki.
Zabrałam też moją babcię do siebie. Dla mnie jest najbliższą osobą.
Kiedy moje córeczki dorastały, często pytały o moją mamę. Tłumaczyłam im, iż babcia była moją mamą w praktyce. Nie chciałam rozmawiać i mówić im więcej, dzieci trzeba chronić przed taką krzywdą ile się da.
A kiedy niespodziewanie moja matka stanęła u moich drzwi, była inna niż ją zapamiętałam. Z jednej strony chciałam jej pomóc, z drugiej były tam lata żalu i niezrozumienia. Czy mogłam jej teraz zaufać? Moje córki były ciekawe, kto to jest, i tłumaczyłam im, iż to ich babcia. Były zdziwione, bo dla nich babcia to osoba, która zawsze była obok, kochała je i opiekowała się nimi.
Mimo to postanowiłam pomóc. Po naradzie z babcią zaoferowałam matce, iż może zamieszkać w domu babci na wsi, który stał pusty odkąd babcia przeprowadziła się do nas. Matka była niezadowolona z tej propozycji, ale uznałam, iż to najlepsze wyjście. Choć zrozumiałam jej smutek i gorycz, w głębi serca wiedziałam, iż zasłużyła sobie na takie potraktowanie. Czasami życie wymaga trudnych decyzji.













