Niechętnie wyruszam z synem w podróż, by odwiedzić moją matkę.

twojacena.pl 3 godzin temu

Z ciężkim sercem wybieram się z moim synem, by odwiedzić moją matkę. Serce ściska mi się na samą myśl o wyjeździe, a jednak pakuję nasze rzeczy i ruszam z synkiem, Kubą, do mojej mamy, Anny Kowalskiej. A wszystko przez to, iż wczoraj, gdy spacerowałam z Kubą, mój mąż, Marek, postanowił być gościnny i bez pytania mnie o zdanie przygarnął swoją kuzynkę Agnieszkę, jej męża Jacka oraz ich dwójkę dzieci, Maję i Bartka, do naszej sypialni. Po prostu oznajmił: Ty i Kuba możecie przenocować u twojej mamy, tam jest miejsce. Wciąż jestem w szoku po takiej bezczelności. To nasz dom, nasza sypialnia, a ja mam się pakować i ustępować miejsca obcym? Nie, to już przesada.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam ze spaceru z Kubą. Zmęczony marudził, a ja marzyłam tylko, żeby go położyć spać i napić się herbaty w ciszy. Ale gdy weszliśmy do mieszkania, zastałam chaos. Agnieszka i Jacek już rozłożyli się w naszej sypialni. Ich dzieci biegały wszędzie, rozsypując zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop były rzucone w kąt, jakbym przestała istnieć. Zamarłam z niedowierzania: Co to ma być? Marek, niewzruszony, odparł: Agnieszka z rodziną potrzebowali miejsca. Pomyślałem, iż możecie pojechać do twojej mamy. Tam będziecie mieli wygodnie.

Omal nie udusiłam się ze złości. Po pierwsze, to nasz dom! Kupowaliśmy go razem, wybierając każdy mebel z namysłem. A teraz mam się wynosić, bo jego rodzina chce zwiedzać Warszawę? Po drugie, dlaczego mnie choćby nie zapytał? Może bym się zgodziła, gdybyśmy najpierw porozmawiali. Ale on po prostu wydał rozkaz. Agnieszka choćby nie przeprosiła. Tylko się uśmiechnęła: No co, Kasia, nie dramatyzuj, zostaniemy tylko dwa tygodnie! Dwa tygodnie? Nie chcę, żeby dotykali moich rzeczy choćby przez jeden dzień!

Jacek milczy jak zaklęty. Rozwalony na naszej kanapie, popija kawę z mojego ulubionego kubka, przytakując słowom Agnieszki. A ich dzieci? Katastrofa. Sześcioletnia Maja rozlała sok na nasz dywan, a czteroletni Bartek przerobił moją szafę na kryjówkę. Próbowałam przypomnieć, iż to nie hotel, ale Agnieszka tylko wzruszyła ramionami: No co, przecież to dzieci, czego się spodziewasz? Oczywiście. A sprzątać po nich mam ja.

Spróbowałam porozmawiać z Markiem na osobności. Powiedziałam mu, jak bardzo boli mnie jego brak szacunku, iż Kuba potrzebuje stabilności. Wleczenie go do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, to nie rozwiązanie. Marek westchnął: Kasia, nie przesadzaj. To rodzina, trzeba im pomóc. Rodzina? A my kim jesteśmy? Omal nie rozpłakałam się ze złości. Ale zacisnęłam zęby i spakowałam walizki. jeżeli myśli, iż się podporządkuję, to się myli.

Moja mama, Anna, wpadła w furię, gdy dowiedziała się, co się stało: Marek uważa się za pana tego domu? Przyjeżdżaj, kochanie, u mnie jest miejsce dla was obojga. A twój mąż będzie miał przede mną tłumaczenie! Była gotowa przyjechać i wyrzucić tych intruzów. Ale nie chcę skandalu. Pragnę tylko spokoju, żeby wszystko przemyśleć.

Gdy pakowałam zabawki Kuby, spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami: Mamo, długo zostaniemy u babci? Przytuliłam go mocno: Nie długo, skarbie. Tylko dopóki tata nie zrozumie. Ale w głębi serca wiem: wrócimy dopiero wtedy, gdy nasz dom znów będzie nasz. A Marek będzie musiał wybrać swoją gościnność albo rodzinę.

Dziś nauczyłem się jednego: dom to nie tylko ściany i meble, ale przede wszystkim szacunek dla tych, którzy w nim mieszkają. A jeżeli ktoś o tym zapomina, warto mu to przypomnieć choćby jeżeli wymaga to trudnych decyzji.

Idź do oryginalnego materiału