Niechętnie wyjeżdżam z synem, aby odwiedzić moją matkę.

polregion.pl 2 godzin temu

Niechętnie pakuję walizki i wyjeżdżam z synem do mojej matki. Serce ściska mi się na myśl o opuszczeniu domu, ale mimo to zbieram nasze rzeczy i wyruszam z Tadeuszem do babci, Elżbiety Kowalskiej. Wszystko przez męża, Jakuba, który wczoraj, gdy byłam na spacerze z Tadziem, postanowił być gościnny i bez pytania mnie o zdanie, przygarnął swoją kuzynkę Mariannę, jej męża Pawła oraz ich dwójkę dzieci, Zosię i Janka, do naszej sypialni. Po prostu oświadczył: Ty z Tadziem możecie przenieść się do twojej matki, tam będzie wam wygodniej. Wciąż jestem w szoku po tej bezczelności. To nasz dom, nasza sypialnia, a ja mam się pakować i ustępować miejsca obcym? Nie, to już przesada.

Gdy wróciłam ze spaceru, Tadzio był zmęczony i marudził, a ja marzyłam tylko o tym, by położyć go spać i napić się herbaty w ciszy. Zamiast tego zastałam chaos. Marianna i Paweł już rozgościli się w naszej sypialni. Dzieci biegały po całym mieszkaniu, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop zostały rzucone w kąt, jakbym przestała się liczyć. Zamarłam w drzwiach: Co to ma znaczyć? Jakub, niewzruszony, odparł: Marianna z rodziną potrzebowali miejsca. Pomyślałem, iż możecie przenocować u twojej matki. Tam będzie wam wygodniej.

Zakręciło mi się w głowie z wściekłości. Po pierwsze, to nasz dom! Kupowaliśmy go razem, wybierając każdy mebel z namysłem. A teraz mam się usuwać, bo jego rodzina chce zwiedzać Warszawę? Po drugie, dlaczego mnie nie zapytał? Może bym się zgodziła, gdybyśmy to omówili. Ale on po prostu wydał rozkaz. Marianna choćby nie przeprosiła. Uśmiechnęła się tylko: No co ty, Kasiu, nie dramatyzuj, zostaniemy tylko dwa tygodnie! Dwa tygodnie? Nie chcę, żeby dotykali moich rzeczy choćby przez jeden dzień!

Paweł milczy jak grób. Rozwalony na naszej kanapie, popija kawę z mojej ulubionej filiżanki, przytakując słowom żony. Ich dzieci? Katastrofa. Zosia, sześciolatka, wylała sok na nasz dywan, a Janek, czterolatek, zamienił moją szafę w kryjówkę. Spróbowałam przypomnieć, iż to nie hotel, ale Marianna tylko wzruszyła ramionami: No przecież to dzieci, czego się spodziewasz? Jasne. A sprzątać po nich mam ja.

Próbowałam porozmawiać z Jakubem sam na sam. Powiedziałam mu, jak bardzo mnie zranił swoim brakiem szacunku, iż Tadzio potrzebuje stabilności. Zabieranie go do babci, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, to nie rozwiązanie. Jakub westchnął: Kasia, nie przesadzaj. To rodzina, trzeba pomóc. Rodzina? A my? O mało nie wybuchnęłam płaczem. Zaci

Idź do oryginalnego materiału