Nie żyje znany aktor. Miliony widzów pokochały go za kultowy serial

zycie.news 5 godzin temu
Zdjęcie: Kondolencje, screen Youtube @SlowTVRelaxBackground


Zmarł Julian McMahon – australijski aktor, którego ekranowa charyzma poruszała widzów na całym świecie. Miał 56 lat. Odszedł 2 lipca na Florydzie po długiej, skrywanej walce z chorobą nowotworową. Dla fanów "Nip/Tuck", "Czarodziejek", "FBI: Most Wanted" – ta wiadomość brzmi jak koniec pewnej epoki telewizji.

W jego rolach było wszystko – mrok, urok, magnetyzm. A także ludzka słabość, którą potrafił zagrać jak nikt inny.

Julian McMahon nie urodził się w filmowej rodzinie, ale z pewnością w rodzinie, która wiedziała, czym jest presja. Jego ojciec, Sir William McMahon, był premierem Australii. Julian jednak nie poszedł w politykę – wybrał światło reflektorów, które sam chciał kontrolować.

Zaczynał od australijskich produkcji, takich jak "Home and Away" – serialu, który stał się trampoliną do kariery dla wielu lokalnych gwiazd. W 1992 roku zadebiutował w kinie, a jego rola ratownika w "Wet and Wild Summer" była zapowiedzią przyszłego sukcesu – nie w blockbusterach, ale w rolach złożonych, emocjonalnie wielowarstwowych.

Dla fanów fantasy był Cole'em Turnerem – półdemonem i nieszczęśliwym kochankiem Phoebe Halliwell w "Czarodziejkach". Zagrał tam rolę, która długo nie dawała się jednoznacznie ocenić – był jednocześnie zagrożeniem i wybawieniem. Widzowie go pokochali, a stacje telewizyjne zauważyły jego talent do ról balansujących na granicy dobra i zła.

Ale to dr Christian Troy w serialu "Nip/Tuck" przyniósł mu nieśmiertelność na ekranie. Seksowny, narcystyczny chirurg plastyczny, który operował nie tylko ciała, ale i dusze pacjentów. Julian nie bał się tej roli – zagrał ją ostro, czasem brutalnie, bez cenzury. I właśnie za to widzowie go pokochali.

Jego kreacja została doceniona nominacją do Złotego Globu w 2005 roku – dowód na to, iż McMahon był czymś więcej niż tylko przystojną twarzą.

Na wielkim ekranie zapamiętany zostanie jako Doktor Doom – główny antagonista w dwóch odsłonach "Fantastycznej Czwórki". Jego interpretacja tej komiksowej postaci wnosiła rzadką elegancję i wewnętrzną motywację, których często brakuje złoczyńcom w kinie superbohaterskim.

Prywatnie – był znany z dystansu do świata show-biznesu, lojalności wobec przyjaciół i cichego zaangażowania w działania charytatywne. Rzadko opowiadał o sobie – wolał, by mówiły za niego role.

Jego śmierć potwierdzili producenci serialu "Nip/Tuck" oraz twórcy "FBI: Most Wanted", gdzie ostatnio wcielał się w agenta Jess'a LaCroix. "To ogromna strata. Julian był nie tylko utalentowanym aktorem, ale i człowiekiem pełnym empatii" – napisał Dick Wolf, producent.

Warner Bros. Television w poruszającym komunikacie przypomniało, iż Julian był nie tylko współpracownikiem, ale i przyjacielem.

Julian McMahon odszedł, ale jego role zostają – wciąż dostępne, wciąż żywe, wciąż poruszające. W czasach, gdy aktorstwo bywa powierzchowne, on wnosił głębię. Gdy ekrany pełne są hałasu, on wybierał ciszę.

Niech zapamiętany będzie jako człowiek, który choćby grając demona – zostawiał w nas światło.

Idź do oryginalnego materiału