Nie żyje Justyna Kurowska z „Kawalera do wzięcia”. Wiadomo, na co chorowała

zycie.news 2 godzin temu
Zdjęcie: Justyna Kurowska, screen Youtube @Ploteczek


Kobieta zmarła 18 października 2025 roku w wieku zaledwie 44 lat. Jej historia to poruszający przykład odwagi, cierpienia i walki z nieuleczalną chorobą, która stopniowo odbierała jej sprawność i niezależność.

Wczesne lata i rodzinna tragedia

Justyna Kurowska dorastała w Szczecinie w rodzinie, w której zdrowie od zawsze było powodem troski i obaw. Gdy miała zaledwie 10 lat, zmarła jej matka. Niedługo później jej ojciec zachorował na ataksję rdzeniowo-móżdżkową – rzadką chorobę genetyczną, która prowadzi do postępującego zaniku funkcji móżdżku i układu nerwowego.

– Zaraz po śmierci mamy musiałam zająć się ojcem. Chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej i byłam praktycznie zdana na siebie. Do domu przynosiłam obiady ze szkolnej stołówki, a tylko w weekendy pomagała mi ciocia – wspominała w rozmowie z Onet Zdrowie.

Wczesna utrata matki i konieczność opieki nad chorym ojcem sprawiły, iż dzieciństwo Justyny różniło się od życia jej rówieśników. Nie wyjeżdżała na wycieczki szkolne, rezygnowała z rozrywek, a większość czasu poświęcała obowiązkom domowym.

Dziedziczna choroba – nieuchronne dziedzictwo

Justyna miała świadomość, iż choroba ojca może być dziedziczna. Przez lata żyła w lęku, który w końcu się potwierdził. Pierwsze objawy pojawiły się w wieku nastoletnim – problemy z utrzymaniem równowagi, potykanie się, a później coraz większe trudności w poruszaniu.

– Nagle zaczęłam się przewracać na prostej drodze. Traciłam równowagę i nie wiedziałam dlaczego – mówiła w jednym z wywiadów.

W 2007 roku, po serii badań, lekarze postawili ostateczną diagnozę: ataksja rdzeniowo-móżdżkowa. Choroba nie miała skutecznego leczenia. Postępowała powoli, ale nieubłaganie – prowadząc do osłabienia mięśni, zaburzeń mowy i coraz większej niepełnosprawności.

– Mogłabym już jeździć na wózku, ale obiecałam sobie, iż dopóki będę mogła, będę chodzić – mówiła z determinacją.

Telewizyjny epizod, który przyniósł ból

Szersza publiczność poznała Justynę Kurowską w 2003 roku, kiedy wzięła udział w programie „Kawaler do wzięcia” emitowanym przez stację TVN. W reality show rywalizowała z innymi uczestniczkami o względy Bartosza Okowitego. Choć udział w programie miał być przygodą życia, okazał się źródłem rozczarowania.

– Naprawdę się w nim zakochałam. Po powrocie do Polski okazało się jednak, iż to tylko telewizyjna iluzja. Bartek zmienił się, przestał się interesować naszym kontaktem. Byłam zraniona i rozczarowana – wspominała po latach.

Ten epizod, choć krótki, miał wpływ na jej emocjonalne życie. Zamiast popularności i euforii przyniósł zawód i samotność, z którą przyszło jej zmierzyć się już w obliczu rozwijającej się choroby.

Walka o życie i nadzieja na leczenie

Po diagnozie Justyna nie poddała się. Zrezygnowała z planów zawodowych i studiów, ale rozpoczęła walkę o każdy dzień. Regularnie uczestniczyła w rehabilitacji i terapiach ruchowych, starała się zachować jak najwięcej samodzielności.

Jej jedyną szansą na poprawę stanu zdrowia była kosztowna terapia komórkami macierzystymi w Chinach. Koszt leczenia przekraczał 80 tysięcy złotych – suma niemożliwa do pokrycia z jej renty wynoszącej 760 zł miesięcznie. W 2011 roku rozpoczęto publiczną zbiórkę na jej rzecz, jednak mimo zaangażowania darczyńców nie udało się zebrać pełnej kwoty.

– Ta choroba zabiera mi powoli całe życie – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.

Ostatnie lata i pożegnanie

W ostatnich latach Justyna Kurowska żyła z coraz większym ograniczeniem ruchowym. Choroba postępowała, a mimo wysiłków lekarzy i rehabilitantów nie udało się zatrzymać jej rozwoju. Wciąż jednak pozostawała pogodna, kontaktowała się z przyjaciółmi i dziękowała wszystkim, którzy ją wspierali.

Zmarła 18 października 2025 roku, mając 44 lata. Dla wielu była symbolem siły, determinacji i godności w obliczu cierpienia.

Idź do oryginalnego materiału