Nie zgrali się temperamentalnie

twojacena.pl 2 dni temu

Nie dogadali się

– Nie spóźnisz się? O której wyjeżdżasz, Tom?! Tom… — Agnieszka targała męża za ramię, a on machnął ręką, dając do zrozumienia, iż nie ma zamiaru wstawać i iż na pewno zdąży.
Agnieszka spojrzała na ekran telefonu — dopiero siódma rano.

„Po co ja wstałam tak wcześnie w sobotę?! Nic nie mam do roboty, torbę Tomkowi spakowałam już wczoraj…” — pomyślała Agnieszka i już miała wrócić pod ciepłą kołdrę, gdy nagle…

Nagle znów ogarnęło ją to dziwne, niepokojące uczucie, które w ostatnim czasie pojawiało się coraz częściej. Z pozoru nie miała powodów do zmartwień: mąż był w domu, mieli mieszkanie w centrum, remont z wysokiej półki, designerskie meble, drogi sprzęt. On miał swój samochód, ona — swój. Niedawno kupili domek w letniskowej miejscowości. Wszystkiego było pod dostatkiem.

Wielu tylko o takich rzeczach marzy. Spróbuj żyć w wynajmowanym mieszkaniu, jeździć do pracy tramwajem, wieczorem odrabiać lekcje z dziećmi, gotować obiad, spłacać kredyt, płacić za szkołę… Ledwo się położysz, a już budzik dzwoni i wszystko od nowa. Żebym ja miała twoje problemy! Co to za zmartwienie — jakieś tam przeczucie! Jakie?!

To właśnie to! Agnieszka już dawno nauczyła się je rozpoznawać. Bezsensowny niepokój, smutek, przeczucie nieszczęścia i wrażenie, iż wymyka się coś ważnego. To uczucie pojawiało się nagle i równie nagle znikało. Czasem ustępowało, by za chwilę wrócić.

I tego ranka znów nieproszone zawitało do jej serca. Agnieszka wstała z łóżka, raz jeszcze spojrzała na śpiącego męża i poszła do kuchni. Tomek dziś wyjeżdżał w kolejną służbową podróż. Jakże się jej to ostatnio przejadło! Nowy szef objął stanowisko półtora roku temu, podniósł pensję, firma, w której pracował Tomek, była duża i perspektywiczna. On sam był jednym z kluczowych pracowników, szefem działu. Tylko iż ta praca zabierała mu zbyt wiele czasu! A do tego wymyślili sobie te wyjazdy w weekendy.

Agnieszka przygotowała śniadanie i wróciła do sypialni, by obudzić męża.

– Tom, no obudzisz się w końcu, czy nie?! Dawaj, bo się spóźnisz na ten swój wyjazd. Mówiłeś, iż po obiedzie jedziecie?
– Tak. Po… — odpowiedział Tomek śpiącym głosem, wreszcie się ocknął i usiadł na łóżku.
– Chodź, zrobiłam śniadanie.
– Mhm. — znów mruknął Tomasz i poszedł za nią do kuchni.
Przy stole od razu wgapiał się w telefon. Agnieszka zauważyła, iż ostatnio prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali i stali się sobie coraz bardziej obcy. Nie, nie kłócili się. Wszystko było w porządku — czasem przynosił kwiaty, czasem namawiała go na wyjście do restauracji i się zgadzał. Mogli pójść na spacer do parku, odwiedzić znajomych czy do kina, ale nie było już tak, jak kiedyś.

– Tom, a może weźmiesz mnie ze sobą w tę podróż? — niespodziewanie zapytała Agnieszka.
– Mhm. — odpowiedział Tomasz, nie odrywając wzroku od ekranu.
– No serio, co w tym złego? Będziecie w hotelu? W dzień jesteś z ekipą na obiekcie, a wieczorem ze mną.
– Co?! Nie, o czym ty mówisz? — ocknął się, gdy zrozumiał, o co chodzi.
– No dlaczego, Tom? Co w tym złego? Jedziesz przecież samochodem.
– Tak, samochodem. Ale co ty tam będziesz robić? To weekend, odpocznij w domu. W poniedziałek albo wtorek wracam.
– No jak co? Nigdy nie byłam w tym mieście. Pospaceruję, może po sklepach, muzea…
– Oj, daj spokój! To zapadła dziura, nic ciekawego! U nas w mieście mało sklepów?! Na każdym rogu — chodź sobie!
– Tom, no nudzę się tu! W ogóle ci nie będę przeszkadzać… — jęknęła Agnieszka.
– Ag, nie! jeżeli chcesz gdzieś pojechać, to kup sobie wycieczkę! — powiedział zirytowany.
– Sama? Ja chcę z tobą! Jesteśmy przecież mąż i żona, jeżeli jeszcze o tym pamiętasz!
– Ag, znowu zaczynasz? Mówiłem ci sto razy, iż w robocie teraz istny zawrót głowy! Szef się wścieka! Ja jestem winny, iż każe pracować w weekendy?!
– Mam wrażenie, iż zawsze każe tylko tobie! W zeszłą sobotę widziałam waszego Kowalskiego z żoną i dziećmi w centrum handlowym. A ty niby pracowałeś! — Agnieszka nie chciała się kłócić, zwłaszcza przed jego wyjazdem, ale nie mogła się powstrzymać.
– No to teraz sobie przypominajmy, kto gdzie był! Dzięki za śniadanie! — Tomek wstał od stołu i poszedł do łazienki.
Agnieszka sprzątnęła, podczas gdy Tomek oglądał telewizję. Potem zapakowała mu kanapki i herbatę w termos na drogę.

– Ag, gdzie torba? — dobiegł ją głos Tomasza z przedpokoju.
– Na komodzie stoi. — spokojnie odpowiedziała.
– No to jadę. Nie gniewaj się, naprawdę tam nie ma co robić.
– No to nie ma. Nie gniewam się. Pa.
Tomek wyjechał, a Agnieszka została. Sobota, mogłaby zadzwonić do którejś z przyjaciółek, spotkać się, wieczorem posiedzieć w przytulnej knajpce, pogadać.

Tylko do kogo? U Ani mąż i dwójka dzieci — na pewno nie przyjdzie! Magda kupiła z mężem działkę i teraz tam siedzi — w sobotę na pewno nie wyjdzie. Kasia wyjechała do Warszawy — dawno się nie odzywała. Każda ma swoje sprawy, obowiązki, rodziny…

Agnieszka miała prawie trzydzieści osiem lat, a dzieci z Tomkiem nie mieli. A to przez głupotę z młodości — nieudaną aborcję. Dopiero co wtedy zaczęli razem mieszkać, wynajmowali pokój. Pracowali za grosze, jak to świeżo po studiach.

Agnieszka zaszła w ciążę, powiedziała Tomaszowi. Zaproponował, by na razie nie zostawiali dziecka. Choć była przeciwna, nie sprzeciwiła się — ich sytuacja naprawdę była fatalna. Co mogliby dać dziecku? Gdyby zaszła teraz, byłoby zupełnie inaczej! Nie czułaby się tak samotna, miałaby cel, a relacje z Tomkiem na pewno byłyby lepsze.

A ich syn czy córka mogliby mieć już czternaście lat.

– Ciekawe, jakie byłoby nasze dziecko? — Agnieszka zadała to pytanie naAgnieszka spojrzała na Leona, który trzymał za rękę Kasię, i poczuła, iż w końcu odnalazła to, czego przez tyle lat szukała.

Idź do oryginalnego materiału