Poszłam na spotkanie absolwentów. Przyszły trzy osoby, nie licząc mnie. Byłam zaskoczona, bo spodziewałam się zobaczyć co najmniej połowę dawnej klasy. Mężczyzna był tylko jeden – Bartek. Sportowiec, pracuje w shishy. Z dziewczyn przyszły Kasia, Monika i Ania. Kasia jest gospodynią domową, ma trójkę dzieci i męża hydraulika. Monika pracuje w sklepie z perfumami, lubi wolny styl życia i nie myśli choćby o zamążpójściu. Ania to coś pomiędzy Kasią a Moniką. Myślę, iż jeszcze sama nie wie, czego chce od życia.
Świetnie spędzaliśmy czas. Trochę wypiliśmy czerwonego wina, zjedliśmy sałatki i pośpiewaliśmy w karaoke. Kasia wyszła pierwsza, bo musiała wcześnie zebrać dzieci do szkoły. Ania wyszła druga, bo rozbolała ją głowa. Zamówiła taksówkę i pojechała do domu.
Zostaliśmy we trójkę: ja, Bartek i Monika. Rozmowa zeszła na temat rodziny. Monika broniła swojego zdania jak lew. W jej oczach mężczyzna to portfel i superbohater. Uważała:
— Mężczyzna powinien zarabiać pieniądze. To jego obowiązek, by zapewnić rodzinie byt. jeżeli nie potrafi przynosić wystarczająco dużo pieniędzy swojej ukochanej, to po co jest potrzebny?
Bartek nie zgadzał się z jej przekonaniami.
— Dzisiaj trudno jest wyżywić rodzinę na jednej pensji. Nie każdy mężczyzna ma dobrze płatną pracę. Niektórzy muszą pracować na dwóch etatach, żeby opłacić mieszkanie i jedzenie. Nie wszyscy są w stanie tak ciężko pracować. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Trzeba to zrozumieć! – mówił z przekonaniem Bartek.
Słuchałam, nie wtrącając się do rozmowy. To była interesująca dyskusja, która poruszała odwieczny problem: kto komu i co jest winien?
— Nie zamierzam wkładać swoich pieniędzy do budżetu domowego! Moje pieniądze będę wydawać na siebie. Nie obchodzi mnie, skąd on weźmie pieniądze. Jest mężczyzną, więc powinien zarobić. To masz zakodowane w genach! — oświadczyła Monika.
— Monika, twoje poglądy są przestarzałe! — odparł Bartek. — Nikt nie jest nikomu nic winien, tak jak kobieta nie jest winna mężczyźnie. Związki powinny przynosić radość, a nie zmęczenie i kłótnie.
— A ty co o tym myślisz? — Monika zwróciła się do mnie.
— Zgadzam się z Bartkiem.
Monika uderzyła pięścią w stół.
— I ty też! Jesteś kobietą! Zostałaś stworzona do miłości i zabawy! Nie powinnaś martwić się, skąd wziąć pieniądze na rachunki!
Skrzywiłam się. Nie podobały mi się poglądy Moniki.
— Spokojnie płacę po równo, pięćdziesiąt na pięćdziesiąt w kawiarniach i restauracjach. Kiedy jechałam z mężem na wakacje, płaciłam za siebie. Nie mamy żadnych problemów z pieniędzmi. Widzę, ile on pracuje, i doskonale rozumiem, iż nie musi wszystkiego dźwigać sam. Ma jeden dzień wolny w tygodniu — odpowiedziałam Monice.
— Widzisz! — zawołał triumfalnie Bartek. — Ludzie potrafią dobrze żyć!
Monika skrzyżowała ręce na piersi.
— Moniczko, — Bartek położył rękę na ramieniu Moniki, — czas zmienić swoje podejście. Nikt nikomu nic nie jest winien! Mamy dwudziesty pierwszy wiek, gołąbku!