Nie żałuj. To oznacza, iż nie pokochałeś.

newsempire24.com 3 dni temu

“— Nie żałuj. Znaczy, nie kochał.

— Nie zmarzniesz w tej sukience? Na dworze mróz, dwadzieścia pięć stopni, a na noc zapowiadają jeszcze więcej — powiedziała mama, zaglądając do pokoju Juli.

— Nie zdążę zmarznąć, tuż obok. Nie pójdę przecież na urodziny w dżinsach — odparła, kręcąc się przed lustrem i poprawiając pasek sukienki.

— Dominik po ciebie zajrzy? — dopytywała się mama.

— Nie, powiedział, iż się trochę spóźni. Koledze komputer się zepsuł, naprawia — beztrosko odpowiedziała Julia.

— Mógłby jutro dokończyć, jeżeli nie zdąży. Jak pójdziesz sama? To nie wypada — powtórzyła mama.

— Mamo, teraz nikt na to nie zwraca uwagi. Co w tym złego? No nie przyjdziemy razem, i co? Już idę, i tak się spieszę. — Julia wrzuciła buty do torby i wyszła do przedpokoju.

Wiedziała, iż Dominik nie podoba się mamie. A wszystko przez to, iż pocałował ją na jej oczach. „To nieładnie. Powinny być jakieś granice” — strofowała ją po jego wyjściu.

Julia włożyła miękkie, ciepłe kozaki, długi puchowy płaszcz i owinęła szyję puszystym szalem.

— I bez czapki? — załamała ręce mama.

— Włosy mam ułożone, jaka czapka? Już wychodzę. — Julia otworzyła drzwi i gwałtownie wybiegła z mieszkania.

Mama coś jeszcze mówiła za nią, ale dziewczyna już biegła po schodach, przeczuwając miły wieczór i spotkanie z Dominikiem.

Ich związek rozwijał się gwałtownie i burzliwie. Julia miała nadzieję, iż lada dzień oświadczy się jej.

Mroźne powietrze od razu sparzyło twarz i dłonie, próbowało wślizgnąć się pod obszerny płaszcz. Julia podniosła szal wyżej, wtuliła w niego nos i pospiesznie ruszyła w stronę domu przyjaciółki. „Żeby tylko Dominik przyszedł szybciej” — myślała po drodze. Pół godziny temu do niego zadzwoniła. „Nie przeszkadzaj, to przyjdę szybciej” — krótko odparł.
I więcej nie dzwoniła.

W klatce schodowej Julia odsunęła szal od twarzy. Nie czekała na windę, weszła po schodach, żeby się rozgrzać. Mimo iż mieszkała z Natalią tylko dwa bloki dalej, zdążyła zmarznąć.

Drzwi do mieszkania, skąd dobiegała muzyka, były uchylone. Ktoś z wychodzących na papierosa chłopaków nie zatrzasnął ich. Albo gospodyni specjalnie nie zamknęła dla spóźnialskich. „Dobrze. Mniej zwrócą na mnie uwagę” — pomyślała Julia i weszła do półmrocznego przedpokoju. Od razu ogłuszyła ją rytmiczna muzyka i wrzawa gości.

Julia zdjęła płaszcz, wsunęła szal do rękawa. Na wszystkich wieszakach wisiały po dwie-trzy grube kurtki. Natalia zaprosiła mnóstwo ludzi. Jakoś upchnęła swój płaszcz na wieszaku. Włożyła zziębnięte buty, wzdrygnęła się i weszła do pokoju.

Jasne światło oślepiło ją po ciemnym przedpokoju, od głośnej muzyki serce zabiło mocniej. Kilkanaście par tańczyło w rytm muzyki wokół stołu, wypełniając całe pomieszczenie. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Rozejrzała się za Natalią, ale jej nie znalazła.

Julia, omijając tańczących, przedostała się w stronę kuchni. Już była przy szklanych drzwiach, gdy te gwałtownie się otworzyły. Rozpromieniona Natalia, z błyszczącymi oczami i triumfalnym uśmiechem na pełnych ustach, wpadła na nią. Zmieszanie i zakłopotanie zmiotły uśmiech z twarzy przyjaciółki.

Za plecami Natalii pojawił się Dominik. Rozczochrane włosy próbował przygładzić palcami.

— Już przyszedłeś? — spytała Julia i spojrzała na Natalię.

Ta już opanowała zmieszanie i, jak gdyby nigdy nic, znów się uśmiechała.

— Impreza w pełni. Czemu się spóźniłaś? — zapytała. — Pójdziesz tańczyć? A może najpierw się napijesz? — Natalia minęła Julię.

— Nie zadzwoniłeś. Nie zauważyłeś, iż mnie tu nie ma? Czy byłeś zbyt zajęty? — spytała głosem pełnym goryczy.

— Po prostu nie zdążyłem. Też dopiero przyszedłem. — Dominik pochylił się, by ją pocałować, ale Julia się odsunęła.

Wyczuła zapach ulubionych perfum Natalii.

— Jula, o co ci chodzi? Tylko kroiliśmy kiełbasę — tłumaczył się Dominik.

— Powinieneś zetrzeć szminkę z policzka. Przekaż jej to. — Wcisnęła mu w dłonie prezentową torbę.
Dominik ledwo ją złapał, a Julia już przedzierała się do wyjścia, rozpychając gości.

W przedpokoju zrzuciła buty, włożyła kozaki, zerwała płaszcz z wieszaku i wybiegła z mieszkania. Szal wypadł z rękawa na schody. Julia schyliła się, by go podnieść, i w tej chwili z mieszkania wyszedł Dominik. Dziewczyna ruszyła pędem w dół.

— Jula, wszystko źle zrozumiałaś! — krzyknął za nią.

Wyrwała się na ulicę, a mróz znów sparzył jej twarz. Przypomniała sobie, iż zostawiła buty, ale nie miała zamiaru wracać. „Jak on mógł? Przyszedł wcześniej i nie zadzwonił, nie szukał jej… Tak sobie przyjaciółka. Jak ona mogła? Zdrajcy…” Julia dławiła się łzami i szła w przeciwną stronę niż dom. Zorientowała się dopiero, gdy rzęsy od zamarzniętych łez zrobiły się ciężkie, a czubek nosa straciła czucie.

„I gdzie teraz? Do domu? Mama będzie pytać, uspokajać, mówić, iż Dominik nigdy jej się nie podobał… Może do kościoła? Tam powinna być pasterka. Nie. Za dużo ludzi, a i daleko.”

Julia rozejrzała się. Okazało się, iż oddaliła się sporo od domu. Weszła do sklepu, żeby się trochę ogrzać. Teraz żałowała, iż założyła lekką sukienkę. Mróz przechodził aż do kości, mimo ciepłego płaszcza. „Zachoruję. Trudno. Będę leżeć z gorączką, niech im będzie wstyd…” Julia pociągała nosem. CzJulia uśmiechnęła się, patrząc przez okno na śnieg, który powoli przysłaniał ślady przeszłości, a w sercu czuła już tylko ciepło nowego życia.

Idź do oryginalnego materiału