Nie zaćmiłam nikomu życia. Maria Pakulnis

angora24.pl 10 miesięcy temu

Odmawia roli femme fatale w życiu codziennym i zaznacza, iż nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy robi wrażenie na mężczyznach. Przyznaje, iż choćby jeżeli po spektaklu czy premierze filmu mężczyźni wyrażali swoje uczucia, to ona nie zauważała tego zainteresowania.

Dziś, przeglądając stare zdjęcia, dostrzega, iż była atrakcyjną kobietą, ale wtedy tego nie czuła. Komentuje, iż kobiety popełniają błąd, gdy oceniają swoją wartość jedynie poprzez zainteresowanie mężczyzn. Wspomina sytuację sprzed lat, kiedy Włosi wołali do niej z kabrioletu, a ona wówczas bała się, iż zostanie oceniona przez całe miasto jako „pierwsza lepsza”.

Rozmówczyni opowiada również o czasach szkolnych w Giżycku, gdzie obawiała się zbytniego zainteresowania ze strony mężczyzn. Wspomina, jak pewnego dnia wezwano ją do Alei Ujazdowskich, a tam poznała swojego przyszłego męża, Krzysztofa Zaleskiego, reżysera. Warto podkreślić, iż Maria nie traktuje zainteresowania mężczyzn jako potwierdzenia swojej wartości, uważając, iż kobiety nie powinny polegać jedynie na spojrzeniu mężczyzny jako kryterium atrakcyjności.

Maria Pakulnis opowiada, iż propozycję, aby Krzysztof Zaleski się do niej sprowadził, złożyła dopiero wtedy, gdy oboje się zakochali. Przeżywali trudny okres stanu wojennego, który zaznaczył ich życie, jednocześnie służąc jako fundament dla ich teatru – jedynego miejsca, gdzie odnajdywali wolność. Pobrali się dwa lata później, bez zaręczyn i pierścionka, w trakcie trzydniowej ceremonii, gdzie cały zespół teatru uczestniczył w wydarzeniu. Maria wspomina, iż w sukience z indyjskiej bawełny i białych rajstopach wyglądała na nastolatkę, mimo iż miała 28 lat. Nawiasem mówiąc, jedynym luksusem były za małe buty, które gwałtownie zdejmowała.

Opisuje, jak po pokazie „Johnny’ego” w Warszawie pewna kobieta zdradziła, iż to ona udzieliła im ślubu. Maria zaskoczona pyta, czy pamięta sytuację, kiedy nie mogła utrzymać długopisu, a kobieta potwierdza, dodając, iż to jej pierwszy udzielony ślub, a Maria nie powinna się martwić, bo wszystko będzie dobrze.

Rozmówczyni podkreśla, iż uwielbia spotkania z widzami, a rozmowa przechodzi do czasów ślubu. Maria opowiada o improwizowanym weselu u Adasia Ferencego, gdzie sala była ogromna, francuskie drzwi, i wspomina przyjaciół i przyjaciółki, którzy świętowali razem z nimi. Następnie, z humorem, wspomina przygodę z cielęciną, którą przerzucali razem z koleżanką z teatru.

Na pytanie, czy Krzysztof był jej Pigmalionem, Maria odpowiada przecząco. Twierdzi, iż byli autonomicznymi twórczymi bytami, które wzajemnie się inspirowały, nie zaś wykorzystywały do swoich gier. Rozmówczyni opisuje dalsze wydarzenia z ich życia, podkreślając, iż byli lojalni, ale żyli w wolnym związku. Wyznaje, iż nie interesowało ją, czy została zdradzona, a cała sytuacja nie obaliła jej wartości w jej oczach. Maria podkreśla, iż była dumna i nigdy nie straciła godności.

Ostatnia część rozmowy dotyka kwestii ich trudnego dzieciństwa i wspólnego zrozumienia się. Maria opowiada, iż byli przyzwyczajeni do walki o swoje istnienie, znały instrukcję obsługi trudnego życia. Dzięki swoim bolesnym doświadczeniom mogła lepiej zrozumieć postaci kobiet, które odgrywała, stając się bardziej wiarygodną aktorką.

Idź do oryginalnego materiału