NIE UMIAŁA ZAKOCHAĆ SIĘ

polregion.pl 5 dni temu

„NIE POTRAFIŁAM POKOCHAĆ”

– Dziewczyny, przyznajcie się, która z was to Lila? – dziewczyna patrzyła na nas z podchwytliwym błyskiem w oku.

– Ja jestem Lila. Dlaczego? – zapytałam, zaskoczona.

– Masz list. Od Waldka – nieznajoma wyciągnęła z kieszeni fartucha pogniecioną kopertę i podała mi ją.

– Od Waldka? A gdzie on jest? – zdziwiłam się.

– Przenieśli go do internatu dla dorosłych. Czekał na ciebie, Lila, jak na mannę z nieba. Wypatrywał cię przez całe dnie. Ten list dał mi do przeczytania, żebym sprawdziła błędy. Nie chciał wyjść na nieuka przed twoimi oczami. No, muszę już iść. Zaraz obiad. Pracuję tutaj jako wychowawczyni – westchnęła i odeszła szybkim krokiem.

…Pewnego dnia, spacerując z przyjaciółką, przypadkiem zawędrowałyśmy na teren obcego ośrodka. Miałyśmy po szesnaście lat, wakacje rozgrzewały nasze serca, a my marzyłyśmy o przygodach.

Usiadłyśmy z Kasią na wygodnej ławce. Gadamy, śmiejemy się. Nie zauważyłyśmy, iż podszedł do nas dwóch chłopaków.

– Cześć, dziewczyny! Nudzicie się? Poznamy się? – jeden z nich wyciągnął do mnie dłoń. – Jestem Waldek.

– Lila – odpowiedziałam. – A to moja przyjaciółka Kasia. A jak nazywa się ten milczący?

– Leszek – cicho odezwał się drugi.

Chłopcy wydali nam się staroświeccy i zbyt poważni. Waldek surowo zauważył:

– Dziewczyny, po co nosicie takie krótkie spódnice? A twoje dekolt, Kasia, jest bardzo odważny.

– Hm… Chłopcy, nie zaglądajcie tam, gdzie nie trzeba. Bo wam oczy zezrobią – zaśmiałyśmy się z Kasią.

– Trudno nie patrzeć. Jesteśmy mężczyznami. A może jeszcze palicie? – dopytywał się pełen zasad Waldek.

– Oczywiście, iż palimy. Ale nie zaciągamy się – żartowałyśmy.

Dopiero wtedy zauważyłyśmy, iż z nogami chłopaków coś jest nie tak. Waldek ledwo się poruszał, a Leszek wyraźnie kulał.

– Leczycie się tutaj? – zgadłam.

– Tak. Ja miałem wypadek na motorze. Leszek źle skoczył ze skały do wody – wyrecytował Waldek. – Niedługo nas wypiszą.

Ja i Kasia uwierzyłyśmy w tę „legendę”. Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy, iż Waldek i Leszek są niepełnosprawni od dziecka. Skazani byli na życie w internacie. Dla nich my byłyśmy oddechem wolności.

Mieszkali i uczyli się w zamkniętym ośrodku. Każdy z nich miał własną wymyśloną historię – o rzekomym wypadku, upadku, bójce…

Waldek i Leszek okazali się ciekawymi, oczytanymi i mądrymi chłopakami.

Zaczęłyśmy ich odwiedzać co tydzień.

Po pierwsze, było nam ich szkoda, chciałyśmy ich rozweselić. Po drugie, mieli nam wiele do zaoferowania.

Nasze spotkania weszły w rutynę.

Waldek zawsze przynosił mi kwiaty zerwane z pobliskiego klombu, a Leszek wręczał Kasi origami, które sam składał.

Potem siadaliśmy we czwórkę na ławce: Waldek przy mnie, a Leszek odwracał się do nas plecami, skupiając całą uwagę na Kasi. Przyjaciółka się rumieniła, ale widać było, iż podoba jej się towarzystwo nieśmiałego Leszka.

Lato minęło gwałtownie i ciepło.

Nadeszła deszczowa jesień. Wakacje się skończyły, a przed nami – ostatnia klasa. Zupełnie zapomniałyśmy o Waldku i Leszku.

…Minęły egzaminy, ostatni dzwonek, studniówka. Nadeszło długo wyczekiwane lato, czas nadziei.

Znów trafiłyśmy na teren internatu. Postanowiłyśmy odwiedzić chłopaków. Usiadłyśmy na znanej ławce, czekając, aż podejdą do nas Waldek i Leszek – on z kwiatami, Leszek z origami. Niestety, czekałyśmy na próżno.

Wtedy z budynku wybiegła dziewczyna i podeszła prosto do nas. Wręczyła mi list od Waldka. Otworzyłam kopertę:

*„Kochana Lilu! Jesteś moim kwiatem! Moją nieosiągalną gwiazdą! Pewnie nie zauważyłaś, iż zakochałem się w tobie od pierwszej chwili. Nasze spotkania były dla mnie oddechem, życiem. Pół roku patrzę w okno, czekając na ciebie. Zapomniałaś o mnie. Szkoda! Nasze drogi się rozeszły. Dziękuję ci, iż pokazałaś mi, czym jest prawdziwa miłość. Pamiętam twój aksamitny głos, uśmiech, delikatne dłonie. Jak bardzo mi ciebie brakuje, Lilu! Chciałbym cię zobaczyć chociaż raz jeszcze…

Mnie i Leszkowi skończyło się osiemnaście lat. Wiosną przeniosą nas do innego ośrodka. Pewnie już się nie zobaczymy. Moje serce jest w strzępach. Może kiedyś wyzdrowieję z tej miłości.

Żegnaj, ukochana!”*

Podpis: *„zawsze twój Waldemar”*.

W kopercie był zasuszony kwiat.

Zrobiło mi się okropnie wstyd. Serce ścisnęło się z bezsilności. Przypomniałam sobie słowa: *„Jesteśmy odpowiedzialni za tych, których oswoiliśmy”*.

Nie miałam pojęcia, co działo się w sercu Waldka. Nie potrafiłam odwzajemnić jego uczuć. Lubiłam go, cieszyła mnie rozmowa z mądrym chłopakiem, ale to było wszystko. Trochę z nim flirtowałam, nieświadomie podsycając jego uczucia. Nie sądziłam, iż mój żart rozpali w nim taki pożar.

…Minęło wiele lat. List pożółkł, kwiat się rozsypał. Ale pamiętam nasze niewinne spotkania, beztroskie rozmowy, śmiech po jego dowcipach.

…Ta historia ma ciąg dalszy. Kasia związała się z Leszkiem, którego rodzice odrzucili z powodu jego „inności” – urodził się z jedną nogą krótszą. Skończyła pedagogikę, pracuje w ośrodku dla niepełnosprawnych. Leszek jest jej ukochanym mężem. Mają dwóch dorosłych synów.

Waldek, jak opowiadał Leszek, żył samotnie. Gdy miał około czterdziestu lat, odwiedziła go matka, która go porzuciła. Zobaczyła swojego syna, zapłakała i zabrała go do swojego domu na wsi. Później słuch o nim zaginął…

Czasem miłość wymaga więcej niż tylko dobrej woli. Niektóre serca można tylko pocieszyć, ale nie da się ich naprawić. A największym darem bywa nie odwzajemnione uczucie, ale szczera obecność.

Idź do oryginalnego materiału