Nie serce, ale zimny kamień

polregion.pl 2 godzin temu

**Dzisiejszy wpis w dzienniku**

Gdy Kasia skończyła piętnaście lat, rodzice oznajmili, iż niedługo będzie miała siostrę lub brata. Tupała nogami, wrzeszczała:

Mamo, po co nam kolejne dziecko? Starzejecie się i wam się zachciało? Ja wam nie wystarczam? Wściekała się, iż teraz będzie miała konkurencję, a rodzice nie skupią się już tylko na niej i jej wydatkach.

Dotąd tata i mama spełniali każdą zachciankę, a teraz gadają o łóżeczku, wózku, wanience. Jakie wózki, skoro Kasia potrzebuje nowych butów! Chciała się ładnie ubierać. Nie była urodziwa krępa, kanciasta, z dużymi rysami twarzy, ale wierzyła, iż modne ciuchy ją uratują. Więc stroiła się, by ukryć niedoskonałości, i doiła rodziców. A ci stale ustępowali. A teraz siostra zniszczy jej życie.

Urodziła się mała Zosia. Kasia nie pałała entuzjazmem. Zosia była lalką niebieskie oczy, jasne loki. Gdy zaczęła chodzić, ciągnęła się do starszej siostry, ale ta tylko machała ręką:

Mamo, zabierz swoją Zosię, przeszkadza!

Zosia wyrosła na piękność, a Kasia pozostała zwykłą wiejską dziewczyną. Po szkole pracowała jako listonoszka. Nikt się nią nie interesował.

Zosi w wieku dziewiętnastu lat rozkochał się w niej Marcin, który przyjechał na praktyki. Został ojcem jej synka, Franka, ale po chwili zniknął.

Urodź powiedział ojciec. Jakoś to będzie. Pomożemy.

Kasia nie omieszkała skomentować:

Zosiu, zawsze byłaś naiwna. Miłość? To bzdury. Spójrz na mnie nie wierzę w te głupoty, więc nikt mnie nie oszukał. A ty? Myślisz, iż życie to bajka. Teraz męcz się sama z tym Obrzydliwie nazwała Franka.

Codziennie krytykowała Zosię za samotne macierzyństwo, ale tak, by rodzice nie słyszeli. Pewnego dnia oznajmiła:

Wyjeżdżam do miasta. Macie mnie tu dość!

W Łodzi znalazła pracę na budowie. Była silna, nosiła wiadra z zaprawą, nauczyła się tynkować. Stała się chciwa chodziła na fuchy z koleżankami. O rodzinie zapomniała. Gdy pytano, odpowiadała:

Zranili mnie. Niech gryzą łokcie. Zarabiam sama i żyję dobrze. Myślicie, iż im pomogę na starość? Nigdy!

Kasiu, masz serce jak kamień mówili znajomi. Tak o rodzicach?

Ale nikt nie drążył tematu.

Z mężczyznami szło kiepsko. Gdy któryś się pojawił, od razu pytała:

Co mi dasz w zamian za moją miłość?

Naturalnie uciekali. Jeden, Tomek, powiedział jej wprost:

Nie wiesz, czym jest miłość. Gdy zrozumiesz, wtedy pytaj.

A ty co, specjalista od Kamasutry? warknęła.

Pewnego dnia postanowiła odwiedzić rodzinę. Przyjechała do wsi, udając, iż te lata nie istniały:

Jak tam? zapytała, a potem od razu: Co z domem?

Ojciec wyprowadził ją na podwórko:

Za wcześnie nas grzebiesz, córeczko.

Zosię i Franka nie skrzywdzimy.

Kasia zapamiętała te słowa. Od tej pory przyjeżdżała częściej, przynosząc Frankowi zabawki. Koleżanki poradziły:

Weź siostrę z synkiem do siebie. Dostaniesz mieszkanie.

Wykręciła u szefa przydział i wprowadzili się do niej. Na początku nie pozwalała Zosi gospodarzyć, ale gwałtownie odkryła, iż siostra z wdzięczności zrobi wszystko. Więc wykorzystywała to, krytykując ją ale tylko w czterech ścianach.

Dla świata grała troskliwą siostrę. Sąsiedzi chwalili:

Przygarnęła ich, poświęciła spokój.

Zosia znosiła to w milczeniu. Myślała o wyniesieniu się, ale bała się.

Pewnego dnia w przychodni poznała lekarza, Jacka. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. niedługo zabrał ją i Franka do siebie. Oficjalnie go adoptował.

Kasia wpadła do nich z pretensjami:

Żyłaś u mnie latami! Teraz się odwdzięcz!

Jacek wyrzucił ją, ale przyniósł pieniędzy, ostrzegając:

jeżeli ich nie zostawisz w spokoju, będziesz mieć kłopoty.

Minęło dziesięć lat. Zosia i Jacek mieli już córkę, mieszkali w willi. Kasia dostała udaru. Po szpitalu Zosia zabrała ją do siebie. Myła, karmiła, kupowała specjalne pieluchy.

Pewnego dnia Kasia zobaczyła w lustrze starą kobietę z przekrzywionymi ustami. Płakała w nocy, wstydząc się swojej przeszłości.

Mogli mnie oddać do domu opieki A oni się mną zajmują.

Teraz chodzi o lasce, mówi niewyraźnie. Przed Wielkanocą jechali razem na groby rodziców. Kasia żałowała. Ale jak mówią lepiej późno niż wcale.

**Dzisiejsza lekcja:** Czasem dopiero cierpienie uczy nas, czym jest miłość. A kamienne serce można zmiękczyć ale czy zawsze?

Idź do oryginalnego materiału