NIE-RZEWODNIK po Afryce Wschodniej – Etyczne Safari, część II

anywhere.pl 1 tydzień temu

W poprzednim tekście Nie-przewodnika o safari w Kenii i Tanzanii przedyskutowałyśmy, kiedy najlepiej wybrać się na wyprawę, dlaczego wstępy do parków narodowych nie należą do najtańszych przyjemności i czy wycieczka śladami dzikich zwierząt może być przyjemnością w towarzystwie potomstwa. Dziś zaglądniemy do dobrze spakowanej walizki na safari.

Czy musi ona wymagać od turysty wykupienia nadbagażu i małego wózka widłowego? Absolutnie nie. Zachęcamy przede wszystkim do minimalizmu. Po pierwsze, na safari, często choćby dwa noclegi pod rząd w jednym miejscu to rzadkość, a codzienne przepakowywanie, przenoszenie bagażu z samochodu do pokoju i z powrotem może być wykańczające, choćby o ile nie dla was, to dla biednego pana kierowcy czy hotelowego recepcjonisty.

Czy na safari trzeba koniecznie wyglądać jak Indiana Jones? Czasy, gdy na safari przedzieraliśmy się z maczetami przez busz dawno minęły i prawdopodobnie nigdy nie wrócą. W każdym parku narodowym nie wolno oddalać się więcej niż 20 metrów od samochodu, z wyjątkiem wyznaczonych miejsc piknikowych i toalet. Większość wycieczki przesiedzicie po prostu w aucie. Wojskowe buty do kolana nie są zatem żadnym musem. Klapki? Pewne buty to jednak bardziej racjonalny wybór, ale japonki bynajmniej nie sprawią, iż ryzyko utraty życia i zdrowia znacznie wzrośnie. Znam organizatorów wycieczek z Polski, którzy doradzają turystom przywdziewanie mundurów żołnierskich bo te, ich zdaniem, sprawdzają się najlepiej. Po dziesiątkach safari – w tym samodzielnych – prywatnym samochodem stwierdzamy, iż najważniejsze to ubiór: lekki, przewiewny, najlepiej z naturalnych materiałów. Sukienka? A dlaczego nie! Ale najlepiej z porządnej bawełny czy lnu, długa – siadanie golizną na rozgrzanym siedzeniu samochodowym to żadna przyjemność. Koniecznie zabierzcie coś na głowę oraz okulary przeciwsłoneczne – pamiętajmy, iż w Kenii i Tanzanii jesteście bardzo blisko Równika, a słońce bywa zabójcze, choćby w zachmurzone dni. Dobrze zaopatrzyć się w dodatkowy szal, chustę –może się przydać w wielu okolicznościach, na przykład gdy doskwiera chłód o świecie lub kiedy kurz i pył wzbija się na drogach sawanny. Kawałek materiału w takiej czy innej formie może mieć szerokie zastosowanie.

Jeżeli jesteście alergikami lub osobami, do których komary i owady wszelkiej maści mają słabość, warto rozważyć odzienie mocno kowbojskie. Nie oszukujmy się, choćby na 5-gwiazdkowym safari spotkacie robactwo. Od karaluchów, po chrząszcze, komary, pszczoły, aż po owiane śmiertelną sławą muchy tse-tse. Czy ugryzienie tse-tse powoduje śpiączkę afrykańską? Tak, ale nie każde. Czy jest to choroba zagrażająca życiu? Może być. Jednak została bardzo „ujarzmiona” w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat i stanowi głównie zagrożenie dla bydła oraz dzikich zwierząt. Muchy tse-tse różnią się od tych znanych nam w Polsce. Ich ugryzienie przypomina to muchy końskiej. Tse-tse nie wzbijają się w powietrze, gdy tylko poczują ruch – są sprytne i bardzo parszywe. Ich występowanie, a przy tym natarczywość, zależy od pory roku. W okresach, gdy jest ich mnóstwo i realnie zatruwają turystom życie, rangersi rozwieszają w różnych miejscach kawałki czarnego i ciemno-niebieskiego materiału, bo te kolory przyciągają tse-tse. Wiemy już zatem, jakiej kolorystyki na safari unikać.

A co z innymi chorobami ? Malaria, denga, chikungunya… lista potrafi być długa, brzmi egzotycznie i groźnie, ale pamiętajmy, iż dla większości Afrykańczyków nasza grypa też wydaje się straszna! Zarówno w Kenii jak i w Tanzanii można zaopatrzyć się w dobre, specjalistyczne leki na lokalne choroby. Nie będziemy sugerować czy brać popularne Malarone, są to bowiem sprawy indywidualne, ale zapewnić możemy (z doświadczenia), iż na miejscu też można uzyskać pomoc lekarzy specjalizujących się w konkretnym leczeniu. Pamiętajmy również, iż leki prewencyjne mają swoje skutki uboczne i warto sprawdzić przed wyjazdem, czy na pewno ich potrzebujemy. Być może odwiedzane miejsce znajduje się poza terenem zagrożonym występowaniem malarii? Być może długi rękaw na wieczór, moskitiera i repelent na komary wystarczą? Chcemy jednak uczulić na rozpoznawanie symptomów tych chorób, gdyż często mylone są ze zwykłą grypą. Choroba przywieziona do Polski może namieszać w naszym życiu, gdy trafimy do lekarza, który nigdy nie leczył na przykład dengi. Więc jak tylko pojawi się katar, lekka gorączka, przewlekły ból głowy albo ogromne zmęczenie, sugerujemy wizytę w aptece i wykonanie testu kasetowego na malarię. A najlepiej zakup dwóch! Jeden do wykonania na miejscu, drugi by zabrać ze sobą do Polski i po miesiącu sprawdzić jeszcze raz, gdyż malaria może wykluwać się choćby do 30 dni. Test kosztuje około 2 dolarów. Dla niedowiarków samodzielnie robionego testu, w każdej klinice można poddać się badaniu krwi, koszt może wahać się pomiędzy 5 a 15 dolarami. Wyniki zwykle dostępne są w 30 minut.

Wiemy już zatem kiedy i gdzie pojechać na safari, oraz jak ustrzec się przed nieplanowanym sensacjami zdrowotnymi. Czas na przyjemności, czyli jak uwiecznić niezapomniane momenty na zawsze? Na safari zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest aparat fotograficzny z dobrym obiektywem. Ale jeżeli go nie masz, możesz użyć telefonu i… lornetki!

Najpierw ustaw ostrość lornetki, aby zwierzę w oddali było jak najlepiej widoczne. Następnie, do jednego z okularów, przyłóż kamerę telefonu. zwykle potrzebne jest przesuwanie i ustawianie przez chwilę. Im więcej wprawy tym wyraźniejsze, przybliżone zdjęcie. Wykonując fotografie telefonem na safari polecamy nie używać zoomu. Lepiej zrobić zdjęcie w normalnym trybie, a potem wyciąć kawałek i przybliżyć obrabiając je na komputerze czy w aplikacji. Efekt jest zdecydowanie lepszy. Przy dłuższym postoju, przy żyrafach, bardzo efektownie wychodzi filmik wykonany w trybie poklatkowym (przyspieszonym). Przy zwierzętach, które lubią się pojawiać i gwałtownie znikać (jak nosorożce, czy słonie), polecam kręcić krótkie filmiki. Daje to większą szansę na „złapanie” spektakularnego ujęcia. Dla osób tworzących rolki na Instagram, zdjęcia w trybie live sprawdzą się doskonale. Pamiętajmy jednak, iż fotografowanie to jedno, a gromadzenie wspomnień to drugie. Nie koncentrujemy się wyłącznie na idealnym ujęciu. Odłóżmy telefon na chwilę, zaciągnijmy się świeżym, ciepłym powietrzem, wypatrzmy na grzbiecie bawoła bąkojada. To, co w pamięci pozostaje w nas na zawsze.

Autorki: Maja Kotala i Dagmara Ikiert

Na zakończenie kilka tipów i ciekawostek!

  1. Probiotyki na tydzień przed podróżą nie zaszkodzą, a posłużą!
  2. Nie targuj się o coś, co kosztuje i tak mniej niż w Polsce, bo dla większości ludzi to jedyny zarobek. jeżeli czujesz, iż cena jest dla ciebie ok, to ją zapłać. Możesz porównać ją w trzech miejscach, dla wewnętrznego spokoju.
  3. Napiwki zawsze są mile widziane, na całym świecie !
  4. Poza Wielką Piątką jest też Mała Piątka, co w trawie piszczy! Jest to Ryjówka słoniowa, Bawolik czerwonodzioby, Żółw lamparci, Mrówkolwa i Rohatyniec nosorożec.
  5. Cierpliwość na safari to podstawa.
  6. Elektrolitów nigdy nie za wiele.
  7. Chusteczki! Mokre lub suche. W Kenii oraz Tanzanii większość toalet jest w stylu arabskim, do których turyści nie są przyzwyczajeni, więc kawałek papieru może się przydać. Ale nie bierzmy całej rolki! Chyba, iż ktoś ma duże potrzeby. W hotelach toalety są w stylu europejskim.
  8. Wodę zabierać najlepiej w wielorazowych butelkach, bo po co zaśmiecać środowisko. Napełnić ją w większości hoteli.
  9. Okulary słoneczne! Wydaje się oczywiste a jednak!
  10. Kto pyta nie błądzi – przewodnika ma się po to, by zadawać mu jak najwięcej pytań.

Jeśli chcesz wczuć się w klimat Swahili, przed podróżą możesz posłuchać:

Możesz również przeczytać:

„Zwierzęta Afryki” Anna Olej-Kobus

„Zanzibar” Beata Lewandowska-Kaftan

By nauczyć się zakładać afrykański turban, koniecznie zobacz:

Mini słowniczek

Jambo – cześć

Mambo – hej (o wiele bardziej popularne)

Asante – dziękuję

Asante Sana – dziękuję bardzo

Karibu – zapraszamy/witamy

Simba – lew

Rafiki – przyjaciel

Hapana – nie

Ndiyo – tak

Mzungu – biały człowiek

Tafadhali – proszę

Maja Kotala i Dagmara Ikiert

Fot. 73 Street Films

Idź do oryginalnego materiału