1 sierpnia obchodzimy 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. W 1944 roku polscy bohaterowie stawili czoła okupantowi, wierząc, iż wyzwolą stolicę spod niemieckiej okupacji. Wielu z nich wyróżniało się nie tylko odwagą, ale również bardzo młodym wiekiem. Jakie piętno pozostawiło powstanie na tych, którzy przeżyli? Jaki miało wpływ na ich wczesne i później założone rodziny? O tym opowiadają dziś ich żony.
„Nie przyznał się mamie, iż idzie do walki”. Żony powstańców warszawskich wspominają wielki zryw. Odcisnął piętno na całe życie
Władysława Marcinkiewicz – żona Wojciecha Marcinkiewicza ps. „Kubuś”
Władysława Marcinkiewicz jest wdową, ma 83 lata, przez całe zawodowe życie pracowała jako inżynier chemik. Mieszka samotnie w centrum Warszawy, jak sama mówi, w bardzo dobrym miejscu ze względu na działalność społeczną, którą się zajmuje od 12 lat. Po śmierci męża objęła po nim funkcję przewodniczącej Środowiska Żołnierzy Armii Krajowej IV Obwodu Ochota, okręgu Warszawa.
Zarówno w jej warszawskim mieszkaniu, jak i domu na wsi, powstańcy byli i są mile widziani, a obydwa miejsca służą jako archiwa dokumentów i zdjęć historycznych gromadzonych od kilkudziesięciu lat.
Jej mąż Wojciech Marcinkiewicz ps. „Kubuś” był harcerzem Szarych Szeregów, powstańcem, autorem monografii „Szare Szeregi na Ochocie”, odznaczonym między innymi Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Armii Krajowej oraz innymi odznaczeniami państwowymi. Po wojnie ukończył SGPiS (obecnie Szkoła Główna Handlowa) i pracował jako ekonomista. Zmarł w 2012 roku, w wieku 85 lat.
Jak Pani i mąż się poznaliście?
Poznaliśmy się w Chorwacji w 1974 roku, na obozie sportowo-młodzieżowym, choć żadne z nas nie było już takie młode, co więcej, mąż był starszy ode mnie o 14 lat. Mężowi udało się wyjechać za granicę na paszport zbiorowy, z jego zakładu pracy, gdyż jako były żołnierz Armii Krajowej nie mógł otrzymać paszportu. Ja pracowałam wtedy w Polskich Zakładach Optycznych, a w nagrodę za osiągnięcia zawodowe otrzymałam wyjazd.