Z okazji zbliżających się świąt i sezonu wyprzedaży, w dzisiejszej części Nie-Przewodnika przyjrzymy się modzie w Afryce, a szczególnie w Kenii, gdzie ja (Maja Kotala) prowadzę szkołę szycia oraz program Sewing Together. Jest to mój autorski program, który realizowany był już w Kenii, Ugandzie, na Madagaskarze i w Tanzanii. Ten krótki kurs pozwala kobietom, które nie ukończyły edukacji, zdobyć (bezpłatnie) umiejętności szycia, projektowania, a także zdobyć wiedzę na temat marketingu i biznesu. Ze względu na charakter mojej pracy, pozwoliłam sobie przejąć w pełni dzisiejszą część, a Dagmara już szykuje coś dla was na następny miesiąc.
Jest sobota rano w Mombasie, w Kenii. Na targ Kongowea – jeden z najbardziej ruchliwych targów na świeżym powietrzu na wybrzeżu – właśnie przybywają tony używanej odzieży. Wszystko jest zapakowane w 50-kilogramowe bele. Większość kupujących nie wie nawet, co dokładnie znajduje się w środku. Jedyną wskazówką jest kategoria: dżinsy, prześcieradła, koszulki. Cena jednej beli waha się od 15 do 500 dolarów. Tak, jeżeli się zastanawiasz: to, co przekazujesz na cele charytatywne, w rzeczywistości trafia do sprzedaży w Kenii czy Tanzanii.
Afryka „wysypiskiem śmieci” państw pierwszego świata
Używana odzież to ogromny biznes w krajach rozwijających się, a w Kenii angażuje ponad milion osób – od polityków po sprzedawców na lokalnych targach. To prawdziwa maszyna do zarabiania pieniędzy.
Jednak najważniejsze pytanie brzmi: co adekwatnie dzieje się z używanymi ubraniami, które nie znajdują nabywców? Z Europy i USA trafiają do Afryki, a co potem?
W Kenii aż 30–40% importowanej odzieży używanej to odpady, które często trafiają do rzek i oceanów. Każdego dnia powstaje tam około 150-200 ton odpadów tekstylnych, czyli 60-75 ciężarówek. Są one składowane na wysypiskach, spalane lub trafiają na przepełnione wysypiska śmieci, takie jak Dandora, największe wysypisko w Afryce Wschodniej. Znajduje się ono tuż obok targu Gikomba, czyli tętniącego życiem serca przemysłu odzieży używanej w Nairobi.
W 2021 roku Unia Europejska wyeksportowała do Kenii prawie 22,5 mln kilogramów odzieży – to ponad 112 mln pojedynczych sztuk. Jest to jedynie niewielka część odzieży wyrzucanej co roku przez Europejczyków, której całkowita masa wynosi 5,8 mld kilogramów, czyli około 11 kilogramów na osobę. Afryka stała się wysypiskiem odpadów tekstylnych dla państw pierwszego i drugiego świata.
Czy jest jakaś nadzieja na zmianę tej sytuacji?
W 2016 r. pięć państw Afryki Wschodniej: Kenia, Uganda, Tanzania, Burundi i Rwanda ogłosiły wspólny plan zakazu importu odzieży używanej, popularnie zwanej Mitumba.
Przemysł z drugiej ręki jest jednak istotną częścią, nie tylko gospodarki afrykańskiej, ale także wszystkich innych zaangażowanych krajów. Miejsca pracy związane ze zbieraniem, przetwarzaniem i dystrybucją używanej odzieży oraz obuwia mogą ucierpieć w wyniku wprowadzenia zakazu. Daje do myślenia?
Druga strona medalu
Oczywiście istnieje również pierwszy obieg. Popularne sieciowe marki wręcz dobijają się do drzwi Kenii, dążąc do zdominowania rynku. Wiadomo, iż większość społeczeństwa nie stać na zakupy w takich sklepach, ale jeżeli kraje afrykańskie mają się rozwijać, to muszą pojawić się tam także te marki.
Poliester, poliester, poliester – wszędzie poliester. To dominujący materiał w Kenii. Wiem, bardzo nieekologiczny, ale ze względu na jego trwałość jest on znacznie częściej wybierany przez lokalną społeczność.
Ubiór odświętny zwykle jest uszyty z kitenge, czyli kolorowego materiału afrykańskiego. Niestety, w wyniku kolonializmu materiał ten nie jest produkowany w Kenii, a w Chinach, Holandii oraz Wielkiej Brytanii, skąd następnie trafia do państw Afryki. Oczywiście powoli wraca idea lokalnej produkcji, jednak głównie dotyczy to poliestru, który jest łatwiejszy do sztucznego farbowania. Przeciwieństwem jest batik – manualnie farbowane naturalne materiały, na których malownicze wzory tworzy się dzięki wosku. Z ciekawostek: w Kenii, raz w miesiącu, urzędnicy mają obowiązek ubrać się do pracy w odzież uszytą właśnie z kitenge. Miło się ogląda w tym dniu wszystkie kolorowe sylwetki.
W szkołach i w pracy zwykle obowiązują mundurki. Tworzy to równość między dziećmi, ponieważ czasami do bardzo dobrych szkół można dostać się, jeżeli ma się dobre wyniki w nauce. Mówimy tu o dysproporcji między szkołą państwową, za którą koszt semestru może wynosić 300 dolarów, a prywatną szkołą międzynarodową, gdzie semestr może kosztować choćby 5000.
Uszyte na miarę!
Kolejnym dużym sektorem mody jest krawiectwo i szycie na miarę. Krawiectwo to zawód męski, a maszyny możemy zobaczyć dosłownie na ulicach. Nikt nie potrzebuje zakładu – wystarczy postawić maszynę na napęd nożny i mini szwalnia gotowa.
Nie używa się szablonów, a każdy ubiór kreśli się od zera. Dlatego często nie można kupić dwóch takich samych sukienek, choćby przy jednym zamówieniu.
Na podsumowanie – kilka słów o Sewing Together
Za każdym razem, gdy kurs dobiega końca, moi studenci tworzą kolekcję, aby zaprezentować swoje nowe umiejętności. Tym razem postanowiliśmy wykorzystać materiały z upcyklingu, takie jak prześcieradła, dywany i zasłony, które następnie zostały przerobione na ubrania. W ten sposób nie tylko pomagamy środowisku, ale także promujemy zrównoważone podejście do mody. Mieliśmy również okazję współpracować z Jacobem Buczyńskim!
Cały dochód ze sprzedaży naszej kolekcji jest przekazywany na cele charytatywne, aby wspierać większą liczbę kobiet w Mombasie w Kenii, gdzie znajduje się nasza główna szkoła. jeżeli chcesz kupić produkty Sewing Together lub zobaczyć kolekcję Afro Rock, odwiedź stronę www.mkotala.com.
Fot. Sewing Together
Źródła: https://lampoonmagazine.com/article/2023/10/27/kenya-second-hand-clothing-market-textile-waste-plastic-pollution/