Nie przeoczyliśmy czasu, po prostu powoli dążyliśmy do naszego szczęścia.

newsempire24.com 1 tydzień temu

*Dzisiaj, 15 kwietnia 2024 r.*

„Nie zmarnowaliśmy czasu, po prostu długo szliśmy do naszego szczęścia” – powiedziała Weronika, przytulając się mocniej do Romana.

Weronika otworzyła oczy i przeciągnęła się z rozkoszą. Niedziela – można poleżeć, nie śpiesząc się nigdzie.

Gdy zmarł mąż, znajomi i współpracownicy spodziewali się, iż Weronika będzie pogrążona w rozpaczy. Ona jednak tylko zakładała maskę żałoby. W pracy dali jej urlop, by „godnie pożegnała ukochanego męża”.

Na zewnątrz wyglądali na idealną parę. A co kryło się w środku? Nikogo to nie obchodziło. Nie, ludzkie współczucie miała dla Krzysztofa – jak dla wszystkich, kto odszedł za wcześnie. Ale nie jak dla męża, którego kochała.

Weronika spojrzała na zdjęcie w ramce. Już czas je schować. Wcześniej nie mogła – wciąż ktoś przychodził, „pocieszał”, a potem rozglądał się za portretem zmarłego.

Budzić się codziennie i widzieć jego zadowoloną, niczym u najedzonego kota, twarz? To było za wiele. Zerwała kołdrę, podeszła do półki i wzięła fotografię. Przez chwilę wpatrywała się w te zadbane rysy, w tę pewność siebie. Ile kobiet oszalało przez niego? Weronika uśmiechnęła się gorzko.

„No i co? Dobiłeś się? Myślisz, iż płaczę po tobie? Nie doczekasz się. Żegnaj.” Wsunęła ramkę między książki. „Twoje miejsce jest tam, nie w moim życiu.” Otrzepała dłonie z niewidzialnego pyłu i poszła do łazienki.

***

Kiedy Weronika wyszła z sali po ostatnim egzaminie, korytarz był już pusty. Z boku pojawił się niepozorny chłopak. Razem zdawali na studia.

„No jak? Zdałaś?”
„Piątka!” – nie mogła ukryć radości.
„To znaczy, iż będziemy się razem uczyć.” Uśmiechnął się.
„Trzeba jeszcze poczekać na listy…” zaczęła, ale wiedziała, iż się dostała.
„To formalność. Masz tylko jedną czwórkę. Będzie dobrze.”
„A kiedy wywieszą wyniki?”
„Pojutrze. Może świętujemy?” – Czekał, wstrzymując oddech.

Pomyślała, iż rodzice są w pracy, nie ma już nauki, niczego pilnego.
„Chodźmy” – odpowiedziała.

Szli po mieście, jedli lody, a potem poszli do kina.

Trafili do różnych grup. Jej było to obojętne, ale Roman się zmartwił. Teraz widywali się tylko na przerwach i wykładach, gdzie zawsze siadał obok niej.

Pewnego dnia Roman się spóźnił, a jego miejsce zajął Krzysztof Dobrowolski, który wpadł w ostatniej chwili. Chciała powiedzieć, iż miejsce zajęte, ale profesor wszedł na katedrę. Krążyły o nim plotki, iż surowo ocenia, a jeżeli ktoś mu nie przypadnie do gustu – dwója murowana.

„Roman będzie zazdrosny. Czuję, jak już wierci mi plecy wzrokiem” – szepnął Krzysztof.

Obejrzała się. Roman siedział z tyłu, patrząc na nich z udręką.

„Młodzi ludzie, kończcie pogaduszki! Dziewczyna, jeżeli ci nie interesuje, możesz wyjść.” – Głos profesora sprawił, iż Weronika drgnęła. Wszyscy spojrzeli na nią i Krzysztofa. Schyliła głowę nad zeszytem.

„No, teraz się trzymaj. Profesor nas zapamiętał.” – Rozesmiali się cicho.

I rzeczywiście – wyrzucił ich z sali. Czekali w korytarzu, aż skończy się wykład, a potem poszli do stołówki.

Krzysztof był erudytą, opowiadał z pasją. Weronika lubiła jego pewność siebie. choćby wykładowcy go cenili.

„Wera, uważaj z nim. To kobieciarz.” – ostrzegł ją Roman.
„Zazdrościsz?”
„A jeżeli tak?”
„Roman, między mną a Krzysztofem nic nie ma. Tylko raz razem siedzieliśmy.”

Ale nie skończyło się na jednym wykładzie. Zakochała się, nie mogła bez niego wytrzymać. Wszyscy mówili o nich jak o parze, rodzice uważali ich za narzeczonych. Krzysztof uwiódł choćby jej matkę – umiał zdobywać kobiety w każdym wieku.

Planowali długie zaręczyny, ale los zdecydował inaczej – Weronika zaszła w ciążę. Powiedziała Krzysztofowi, a on zareagował spokojnie.

„Fajnie, będę tatą. Tylko… z czego utrzymamy dziecko? A studia? Może poczekamy? Jeszcze jest czas.”

Zgodziła się. Ale mdłości pojawiały się w najmniej oczekiwanych momentach. W końcu zrobiła aborcję.

A Roman? Zawsze był w pobliżu. Pożyczał notatki, gdy opuszczała zajęcia. Niewidzialny, ale obecny.

Po czwartym roku wzięli ślub. Ojciec Krzysztofa był istotną figurą w ich mieście. Po studiach zabrał ich do swojej firmy. Krzysztof gwałtownie awansował. Weronika nie zazdrościła – wiedziała, iż ojciec robi karierę synowi.

Pewnego dnia weszła do gabinetu męża i zastała go w objęciach młodej sekretarki. Dziewczyna przeszła obok niej bez skrupułów, uśmiechając się prowokująco.

W domu był skandal.

„Co w tym złego? Każdy miewa romanse. Jesteś moją żoną. Kocham cię. A ona to tylko przelotna sprawka.”

Zwolnił jednak sekretarkę i zatrudnił inną – mniej atrakcyjną. Weronika się uspokoiła.

Potem życzliwa dusza powiedziała jej, iż Krzysztof ma dzieci – chłopca i dziewczynkę – z dwiema kochankami. Znów wybuchła, groziła rozwodem.

„Wera, uspokój się. Dzieci nic nie zmienią. Kocham tylko ciebie. Nie odejdę i tobie nie pozwolę.”

Powinna wtedy odejść. Ale bała się. Wciąż go kochała. Krzysztof umiał postawić na swoim, a ona nigdy nie była wojowniczką. Może dlatego ją cenił?

Żyli jak sąsiedzi. Krzysztof kupował jej wycieczki, jeździła sama. Na plaży męczyły ją natrętne zaloty. Wolała wracać do domu.

Dwa miesiące temu zadzwoniła policja.

„Znaleźliśmy pańskiego męża na działce.”
„Znaleźliście? Co to znaczy?”

Okazało się, iż Krzysztof zmarł na atak serca. Kobieta, która była z nim, wezwała karetkę i zniknęła.

Weronika grała rolę zrozpaczonej wdowy. Ale w środku czuła ulgę.

***

Dziś zadzwonił Roman. Po latach.

„Nie poznałaś mnie? To ja, Roman.”

Zmienił się, dojrI zrozumieli, iż choć droga była długa i pełna zakrętów, to w końcu znaleźli to, co zawsze mieli przed oczami – siebie.

**Fin.**

Idź do oryginalnego materiału