Nie próbuj wychowywać starszych rodziców: historia dla wszystkich.

newsempire24.com 2 dni temu

Miała trochę ponad pięćdziesiąt lat. Energiczna, spełniona zawodowo, pewna siebie kobieta, która wydawała się mieć wszystko: rodzinę, karierę, grono przyjaciół, szacunek. Jednak jedno nie dawało jej spokoju – rodzice. Kiedyś weseli, pełni życia, aktywni, teraz powoli gasnął jej na oczach. Jakby ktoś zgasił w nich światło.

Wpadała do ich mieszkania w Warszawie z zapachem drogich perfum, z planami zapisanymi w kalendarzu, z głową pełną spraw. A witał ją zaduch, zapach zepsutej żywności i starości. Biegła do lodówki – znów leżały w niej zeschnięte, przeterminowane produkty. Restauracje, kawiarnie, sklepy z delicjami – starała się zastąpić im codzienność luksusem. Przywoziła słoiczki z wykwintnymi zupami, dodatkami, deserami. Kupowała nowe ubrania – mamie szlafrok, tacie koszulę. Wieszła je w szafie, starannie, z miłością.

Lecz gdy po tygodniu znów przyjeżdżała, wszystko było po staremu. W lodówce – kwaśny barszcz z cebulą sprzed dwóch lat. W szafie – jej podarunki z metkami, nietknięte. A na ojcu – ta sama kraciasta koszula, wytarta na łokciach. Matka – w znoszonym szlafroku, przerabianym nie raz.

Pewnego dnia nie wytrzymała. Wzięła stare futro mamy z karakułowym kołnierzem, które nosiła dwadzieścia lat, i wyrzuciła. Zamiast niego wręczyła nowe – szare, z lisiego futra, miękkie, ciepłe, lekkie. Mama przymierzyła.
— Och, jakby młodą panną się czuję… — uśmiechnęła się i delikatnie powiesiła w szafie.
— Noś je teraz, mamo! — ucieszyła się córka.
Mama zmarła rok później. Gdy córka przeglądała jej szafę, w samym rogu, w czarnej reklamówce, znalazła to futro. Z metkami. Nigdy niezałożone. I wtedy zrozumiała: przez ten cały czas mama może choćby nie wychodziła z domu…

Tę historię opowiedziała mi moja uczennica. Słuchałam – i ściskało mnie w sercu. Bo to była też moja historia. Moi rodzice – wspaniali, życzliwi, przeżyli razem w miłości ponad siedemdziesiąt lat – choćby oni nie chcieli przyjmować „nowego”. Wyciągałam z lodówki zepsute kości.
— To dla kotów z podwórka — tłumaczyła mama.
A kości były czarne, zgniłe, zawinięte w strzępy gazet.

Próbowałam wyrzucać ich stare ubrania. Ale zawsze widziałam ich przestraszone spojrzenia. Milczeli. Nie sprzeciwiali się. Ale bolało ich to.
To nie jest o przedmiotach. To o tym, iż z każdym wyrzuconym szlafrokiem zdawało się, iż wyrzucamy kawałek ich wspomnień, ich życia.

Nie chcieli nowych rzeczy. Drogie były im te stare, choćby jeżeli wytarte, choćby jeżeli znoszone. Zrozumiałam: próbować wychowywać starszych rodziców to jak siać kwiaty na asfalcie. Bez sensu. I okrutnie.

Wyciągnęłam z tego pięć zasad. Może komuś pomogą:

Nie łamcie ich przyzwyczajeń.
Chcecie odświeżyć garderobę – kupujcie coś podobnego. Koszula niech będzie w tym samym kolorze, szlafrok – tego samego kroju. Inaczej po prostu tego nie założą.

Nie straszcie ich wydatkami.
Starsze osoby są oszczędne. choćby jeżeli kupicie za własne pieniądze – będzie im żal. Przynieście bez paragonów i metek. Powiedzcie:
— Kupiłam dla siebie, ale nie pasuje. Szkoda wyrzucać – może tobie się przyda?

Nie namawiajcie na płatne leczenie.
Jeśli trzeba wezwać lekarza – skłamcie.
— To koleżanka mojej znajomej, przyszła za darmo, po sąsiedzku.
To kłamstwo w dobrej wierze. I lekarz was zrozumie.

Dajcie im radość.
Nauczcie ich korzystać z telefonu, komunikatorów, mediów społecznościowych. Załóżcie im konto na Naszej Klasie. Pokażcie fora działkowiczów. Niech rozmawiają. Niech się śmieją. Starsze osoby rzadko się śmieją – niech się to zmieni.

Jeśli zaczyna się demencja – nie uderzajcie w czułe punkty.
Nie mówcie: „Przecież dopiero co pytałaś!”
Nie wyrzucajcie. Skierujcie rozmowę na dzieciństwo. Zapytajcie:
— A jak poznałaś tatę?
— Jaka była twoja mama?

Pamięć to nie mechanizm. Na starość wszystko wygląda inaczej. Naszym zadaniem nie jest ich poprawianie. Tylko wspieranie. Nie przekonywanie, ale kochanie. Nie wychowywanie, ale ochrona.

Bo choćby jeżeli mają ponad osiemdziesiąt lat – wciąż są naszymi rodzicami. A to znaczy, iż zasługują od nas tylko na jedno: na ciepło. Bezwarunkowe. Bez wyrzutów. Bez prób zmieniania ich. Tylko – na miłość.

Idź do oryginalnego materiału