Nie plotkuj, skup się na przyszłości – w małżeństwie zawsze zyskasz!

polregion.pl 19 godzin temu

— Ty, Lenko, nie pierdol głupot. Najważniejsze, żeby dobrze wyjść za mąż. W każdym razie na tym skorzystasz — pouczała krewna.

Lena dorastała jako jedyna i ukochana córka, w której rodzice nie mogli się nachwalić. Pod koniec szkoły coraz częściej wspominała, iż chce kontynuować naukę w Warszawie.

— Córko, mamy tu dobry uniwersytet. Po co ci Warszawa? — pytał ojciec.

— Tato, chcę zostać dziennikarką. A po naszej uczelni zostanę co najwyżej nauczycielką.

Rodzice długo nie zgadzali się, by córka od nich odeszła. Ileż to filmów oglądali o złamanych losach dziewczyn z prowincji, które ruszyły szukać szczęścia w stolicy. W końcu jednak ustąpili. Ojciec skontaktował się z daleką kuzynką mieszkającą w Warszawie, która zgodziła się przygarnąć Lenę na czas studiów. euforia dziewczyny nie miała granic. Obiecała rodzicom, iż sobie poradzi, iż nie będą musieli się za nią wstydzić, wręcz przeciwnie — będą dumni.

Ojciec sam zawiózł córkę, upewnił się, iż ma dobre warunki, zostawił pieniądze na pierwsze miesiące i wyjechał.

Lena mieszkała u krewnej nie za darmo. Sprzątała, robiła zakupy, gotowała. Sąsiedzi kręcili głowami: no, zrobiła sobie Larisa z krewniaczki służącą. Daleka kuzynka ojca żyła sama, mąż odszedł do innej dawno temu, zostawiając jej mieszkanie. Uważała, iż życie jej się udało. Warszawa — stolica, nie byle jakie miasto. I Lenę pouczała:

— Ty, Lenko, nie mądrz się. Studia to fajnie, ale dla kobiety nie najważniejsze. Najważniejsze to dobrze wyjść za mąż. Za warszawiaka. W każdym razie na tym skorzystasz. Jak ja.

Lena słuchała i pobłażliwie się uśmiechała. O zamążpójściu jeszcze nie myślała. Marzyła, by ją zauważono, doceniono, zatrudniono w prestiżowym czasopiśmie, a jeżeli szczęście wybierze ją na ulubienicę — by pracowała w telewizji.

Ale marzenia to jedno, a życie często weryfikuje ambitne plany. Na trzecim roku Lena zakochała się w Romanie. Poznali się przypadkiem. Świętowali z koleżankami udane zakończenie letniej sesji. Roman z przyjacielem też tam był. Zauważył ładną dziewczynę, zaprosił do tańca, potem odprowadził do domu.

Koleżanki namawiały Lenę, by nie przepuściła takiego faceta. Osiem lat starszy, warszawiak, z własnym mieszkaniem, przystojny. Roman nie ukrywał, iż jest po rozwodzie, iż ma córkę. Ale kto nie popełnia błędów w młodości? Córka mieszka z matką, nie będzie przeszkadzać. Z drugiej strony — znak, iż dzieci kocha.

Lena nie snuła planów, ale Roman jej się podobał. Widział, iż jest niedoświadczona, nie naciskał, nie spieszył się z zaproszeniem do siebie. Chodzili na spacery, na wystawy, do teatru. Przez wszystkie lata w Warszawie Lena nie poznała stolicy tak, jak po spotkaniu z Romanem.

Coraz częściej mówił o miłości, o przyszłości, o dzieciach — ich dzieciach. Lena kręciła się w tym wirze. Gdy w końcu oświadczył się, od razu się zgodziła. Został tylko rok nauki, a potem czekało ją dorosłe życie.

Roman zabrał Lenę do rodziców. Ojciec przywitał się uprzejmie i schował za gazetą. Matka za to dawała jasne sygnały nowej narzeczonej, iż Roman nie narzeka na brak zainteresowania kobiet, iż drugi raz nie pozwoli synowi popełnić błędu, widzi, iż Lenie zależy na warszawskim zameldowaniu, mieszkaniu…

— Naprawdę nie mogłeś znaleźć sobie równej? Znowu te same grzechy — zakończyła matka.

— Jakie grzechy? Dość, mamo. Elżbieta, nawiasem mówiąc, była warszawianką. I co z tego? — Roman ostro przerwał matce i wyprowadził Lenę.

Do ślubu więcej nie widziała jego rodziców. Za to Roman często przywoził córkę, Reginę. Nazwali ją tak na cześć babci, która podobno była sławną aktorką albo żoną znanego artysty… Lena nigdy nie zrozumiała.

Regina okazała się dużą, spokojną dziewczynką, niezbyt ładną. Roman cieszył się, iż gwałtownie znalazła wspólny język z Leną. Na ślubie teściowa zasugerowała, by z dziećmi się nie spieszyć. Lena zapewniła, iż chce skończyć studia i popracować kilka lat. Zdąży.

Gdy pierwszy raz przywieziono do nich Reginę, matka Romana powiedziała, iż ojciec nie może zaniedbywać córki. Roman całymi dniami się nią zajmował, spełniając kaprysy. Lena nie protestowała. Starała się zrozumieć sytuację. Wiedziała, na co się decyduje.

Po studiach Lena dostała pracę w gazecie — nie prestiżowej, ale warszawskiej. Spełniło się marzenie: mieszkała i pracowała w stolicy, u boku ukochanego męża. Kilka razy odwiedzili jej rodziców z prezentami. Ale najlepszym prezentem były szczęśliwe oczy córki.

Minęły prawie trzy lata. Pewnego dnia przed świętami Lena powiedziała mężowi, iż jest w ciąży.

— Chciałam na Nowy Rok, ale nie wytrzymałam — ucieszyła się.

— Mówiłaś, iż nie chcesz dzieci… Jak to się stało? Bierzesz tabletki. Zapomniałaś? — zirytował się Roman.

— To nie przypadek. Przestałam je brać. Myślałam, iż nie od razu, organizm musi się przestawić. A wyszło od razu. Super, nie? — Zamilkła, widząc jego minę. — Nie cieszysz się?

— Cieszę, ale… Dlaczego ze mną nie porozmawiałaś?

— jeżeli mężczyzna oddaje kobiecie decyzję o antykoncepcji, to oddaje też prawo do decyzji o dziecku. Nie? Chcę dziecko. A kiedy? Jak będę miała czterdzieści lat? — Lena ledwo powstrzymywała łzy. Spodziewała się radości.

— Nie krzycz. Co się stało, to się nie odstanie. Niech będzie chłopak. Sama będziesz z nim siedzieć. A praca? — Roman przytulił obrażoną żonę.

Na Nowy Rok Roman powiedział rodzicom. Ojciec uścisnął mu dłoń, matka przyjęła wiadomość wrogo.

— Wiedziałam, iż ta prowincjuszka chce się ustatkować dzieckiem. Sprytnie cię oplątała. Najpierw meldunek, teraz dziecko. A jesteś pewien, iż twoje? Zobaczysz, odbierze ci mieszkanie. Nie mamy już pieniędzy na drugie, jak twojej pierwszej żonie.

— Mamo, co ty mówisz? Kochamy się. Lena nie…

— Na razie nie. A wiesz, co jej w głowie? — matka nie słuchała.

Roman zatrzasnął drzwi i więcej się nie pokazał. Ciąża przebLena urodziła syna, a lata mijające w spokojnym rytmie małego miasteczka okazały się lepsze od gorączkowej pogoni za warszawskim snem, który nigdy nie był jej przeznaczeniem.

Idź do oryginalnego materiału