Nie płakałam, tylko patrzyłam w jego oczy… — opowieść o końcu i nowym początku

newskey24.com 4 tygodni temu

Nie płakałam, tylko patrzyłam mu w oczy… historia babci z domu spokojnej starości o końcu i nowym początku

Oj, dzieci moje, posłuchajcie starej, bo opowiem wam historię, w którą sama długo nie wierzyłam, iż przytrafiła się właśnie mnie. Jak żyłam, jak cierpiałam, a potem jak wszystko się odmieniło, choć myślałam już, iż nic się nie zmieni.

Siedzę teraz w tym domu dla seniorów, patrzę przez okno a w głowie wciąż te same obrazy. Jak rodzina długo się mną opiekowała tą młodą, kochaną kobietą, którą byłam aż w końcu… oj, jak boli wspominać, gdy mój mąż powiedział te słowa, od których serce zamarzło jak lód w zimnym stawie.

Nie zamierzam opiekować się chorą staruchą! usłyszałam wtedy od Wojtka, swojego męża. Ale nie tylko usłyszałam to przebiło mnie jak nóż. Stał nad moim łóżkiem, z takim chłodem w oczach, iż cały nasz wspólny świat zamienił się w lodową pustkę.

Leżałam, chora po upadku z drabiny dwa miesiące moim światem było łóżko. Dwadzieścia lat razem a teraz stał się obcy, choćby nie potrafił okazać trochę troski.

Jak mi przyniósł zupę? Postawił talerz na szafkę tak, iż rosół się wylał, choćby nie przeprosił. Patrzyłam, jak wychodzi z pokoju bez słowa, a we mnie wszystko się kruszyło.

Nasz syn, Kacper, choć młody, miał serce na adekwatnym miejscu pomagał, jak mógł: książkę podał, zupę przyniósł, pytał, czy potrzeba czegoś więcej. A ojciec tylko burczał, a jego cierpliwość gwałtownie się skończyła.

Pewnego wieczora, gdy poprosiłam choć o pomoc do łazienki, spojrzał na mnie jak na ciężar i rzucił to okropne:

Ja nie jestem pielęgniarzem! Nie będę się tobą zajmował!

Nie zapłakałam. Nie. Tylko spojrzałam mu w oczy i poczułam, iż między nami koniec. Zebrawszy resztkę sił, splunęłam mu w twarz jak pożegnanie z tym, kim był kiedyś.

Był w szoku, a ja twarda jak kamień, bo wiedziała to koniec jednej historii i początek nowej. Gdy próbował wrócić, błagał o szansę słuchałam i śmiałam się przez łzy, bo jego słowa były puste.

Nawet rozpętał się między nami konflikt próbował mnie zranić, wysyłał złośliwe paczki, ale byłam silniejsza. Mój syn stał się moją opoką, moją siłą i dumą.

W dwa miesiące odzyskałam życie: zaczęłam pracę, rozwijałam projekt, o którym dawniej marzyłam. Pionowe ogrody, wyobrażacie? Teraz ja kobieta, która mknie przez życie, nie oglądając się na wiek ani chorobę.

Kiedyś byłam cicha, wygodna dla innych, dziś jestem panią własnego losu. Syn jest przy mnie, wspiera, a tamten mężczyzna, który rzucił okrutne słowa, stał się tylko cieniem przeszłości.

I wiecie co? Gdy jechałam przez miasto nowym samochodem, na światłach zobaczyłam jego starego, zmęczonego, z pustym wzrokiem i tanią reklamówką w ręce.

Nasze spojrzenia się nie spotkały. Żalu, złości tylko spokój. Zostawiłam go tam, w przeszłości, a sama pojechałam dalej w moje nowe, jasne życie.

Taka jest ta historia, dzieci. Życie bywa nieprzewidywalne, a siła drzemie w każdym z nas trzeba tylko uwierzyć w siebie i nie bać się zaczynać od nowa. Choć trafiłam tutaj, do domu spokojnej starości, wiem, iż nie jestem staruszką jestem kobietą, która odnalazła siebie na nowo.

Nie płaczcie za tymi, którzy odeszli. Dbajcie o siebie i idźcie naprzód, bo prawdziwa miłość zaczyna się od miłości do siebie.

Idź do oryginalnego materiału