Nie oddam cię nikomu!

twojacena.pl 13 godzin temu

**Nie oddam. Nikomu cię nie oddam.**

– Mogę? – W uchylonych drzwiach gabinetu pojawiła się dziewczyna.
– Przyjęcia już się skończyły. Zapisy tylko wcześniej.

Twarz dziewczyny wydała się Marcie Kowalskiej jakoś znajoma. Miała dobrą pamięć do twarzy. Ale była pewna, iż na wizytę do niej wcześniej nie przychodziła.

– Przepraszam, ale terminy są zajęte do końca miesiąca – powiedziała dziewczyna.
– W poniedziałek otworzą zapisy na kolejne dwa tygodnie. Albo umów się do innego lekarza – zmęczonym głosem zaproponowała Marta.

Lekarze w klinice mieli do niej żal, iż tak wiele kobiet chciało się akurat do niej dostać.

– Chciałam tylko z panią porozmawiać.

I wtedy Marta ją rozpoznała…

***

– Cześć! – Do gabinetu bez pukania wpadła Iwona, roznosząc wokół siebie zapach drogich perfum.

– Iwonka, ile razy ci mówiłam, żebyś pukała? Mogła tu być pacjentka.

– Na korytarzu nikogo nie ma. Więc jesteś wolna – uśmiechnęła się koleżanka. – Idziemy do kawiarni? Muszę ci coś powiedzieć.

– Mów tutaj. Po co nam do tego kawiarnia?

– Jak widzę to twoje „krzesło tortur”, to aż mnie brzuch ściska. Jak ty tu w ogóle możesz pracować? – skrzywiła się Iwona.

– Pomagam dzieciom przyjść na świat. Czy to nie ważna misja? Dobrze, zaraz się przebiorę – powiedziała Marta i zniknęła za parawanem.

– A sobie pomóc nie potrafiłaś – cicho dodała Iwona.

– Podłe z twojej strony, iż mi o tym przypominasz – odpowiedziała Marta zza parawanu.

– Przepraszam, głupotę palnęłam.

– Dobrze, stawiasz kawę i ciasto. – Marta wyszła i uśmiechnęła się.

Kawiarnia znajdowała się w sąsiednim budynku. Zwykle przychodzili tam lekarze i pacjenci. Wieczorem zaglądała młodzież, ale było jeszcze za wcześnie, a personel po nocnej zmianie spieszył do domów. O tej porze panowała cisza. Koleżanki zajęły wolny stolik i złożyły zamówienie.

– Miałaś mi coś powiedzieć – przypomniała Marta, gdy kelner odszedł.

Iwona sięgnęła po telefon.

– Przestań przeciągać. Mów wreszcie – ponagliła ją Marta. – Jesteś w ciąży?

– Na szczęście nie. Wystarczy mi córka Jacka. Nie myślałam, iż wychowywanie cudzego dziecka to taka droga przez mękę. Strasznie uparta. Czy ja też taka byłam?

– Iwona, nie przeciągaj. Jestem zmęczona i chcę do domu.

Kelner przyniósł kawę i ciasta. Iwona odruchowo zaczęła przeglądać telefon, po czym podała go Marcie.

– Patrz.

– Tomek. No i co? – Marta chciała oddać telefon.

– Popatrz uważniej. Kto jest obok niego? – Iwona przymrużyła oczy, jak zawsze, gdy się denerwowała.

– Z jakąś dziewczyną. I co z tego?

– Przewiń dalej – poprosiła Iwona.

Marta przejechała palcem po ekranie. Na następnym zdjęciu Tomek obejmował dziewczynę, pomagając jej włożyć płaszcz. A potem… Całowali się.

– No i co teraz powiesz? Poznajesz miejsce? – W głosie Iwony nie było triumfu, tylko żal.

Marta podniosła na nią smutne oczy.

– Po co mi to pokazałaś?

– Żebyś wiedziała. Ostrzeżona to uzbrojona. Tomek cię zdradza. Dowiedziałam się przypadkiem. Przyjaciel Jacka obchodził urodziny w tej restauracji. Wyszłam i zobaczyłam go. Najpierw chciałam podejść, myślałam, iż jesteś gdzieś obok. A potem do niego podeszła ta lala. Tomek mnie nie zauważył. choćby gdyby sufit się zawalił, by nie zareagował. Widziałaś, jak na nią patrzył?

Marta wstała od stolika.

– Marto, przepraszam. Może nie powinnam ci pokazywać… – zawstydziła się Iwona, ale było za późno. – Gdzie idziesz?

Marta skinęła ręką, zatrzymując ją, i wyszła. Na ulicy wzięła głęboki oddech i ruszyła przed siebie. Serce waliło jej głośno, aż w skroniach pulsowała krew. Szła, nie widząc nic przed sobą. W oczach wciąż stało jej ostatnie zdjęcie.

Byli małżeństwem od piętnastu lat. I przez ten czas nigdy nie udało jej się zajść w ciążę. Najpierw Tomek ją pocieszał, ale z czasem przestali rozmawiać na ten temat. Marta widziała, jak szczęśliwy był, gdy bawił się z dziećmi przyjaciół.

Wiedziała, iż to się musi kiedyś wydarzyć. Czego się spodziewała? Mąż marzył o dziecku, a ona nie mogła mu go dać. Ale i tak nie była gotowa na jego zdradę.

W drodze do domu Marta się uspokoiła. Tomka jeszcze nie było. Siedziała przed telewizorem, wpatrzona w pustkę. Nie usłyszała nawet, gdy wszedł.

– Już w domu? – zapytał, wchodząc do pokoju.

– Oczywiście. Już prawie dziewiąta. A ty dlaczego tak późno? – spytała napiętym głosem.

– No… – Tomek poluzował krawat, rozpinał koszulę.

– Byłeś z nią? – Marta wyciągnęła do niego telefon.

Rzucił szybkie spojrzenie na ekran. Jego ręka zastygła przy kołnierzu.

– Śledziłaś mnie? – Szarpnął guzik, który odskoczył na podłogę.

– Nie. Przypadkiem zobaczyła was Iwona w restauracji i przesłała mi zdjęcia.

– To fotomontaż. Spójrz, ona mogłaby być moją córką. Twoja Iwona się postarała.

Marta nie przeoczyła jego zdenerwowania.

– Powiedz jeszcze, iż to ta mała cię uwieła. Bądź mężczyzną, po prostu się przyznaj. Chcesz dziecka, a ona może ci je dać. Albo już? – Spojrzała na męża z rozpaczą. – Nie męcz ani mnie, ani jej. Pewnie już cięMarta przytuliła Małgosię mocniej, patrząc w jej niebieskie oczy, i szepnęła: „Jesteś moja, i tym razem nikomu cię nie oddam.”

Idź do oryginalnego materiału