Wieżowiec to coś więcej niż konstrukcja. To manifest ambicji. Symbol rozwoju, pewności siebie inwestorów i walki o każdy metr przestrzeni w zatłoczonych metropoliach. Dawniej był oznaką dominacji finansowej, teraz stał się językiem, którym miasta opowiadają o przyszłości. Te miasta, które przestają rozlewać się szeroko po mapie, a zaczynają piąć się w górę, jakby próbowały zapuścić korzenie w niebie. Drapacze to stalowe giganty przypominające sekwoje – zwarte, stale rosnące, coraz bliżej chmur. W globalnym wyścigu wysokości Zachód został z tyłu, bo Azja gra na zupełnie innym poziomie – jej tempo, skala i rozmach budzą podziw. Dzisiejsze oazy pionu to m.in. Hongkong, Shenzhen, Wuhan, Chongqing, Szanghaj i Kanton. To właśnie te miasta coraz częściej zastępują Manhattan w zbiorowej wyobraźni o nowoczesności. Kiedyś zachwycaliśmy się Empire State Building, a w tej chwili bardziej podziwiamy futurystyczne budynki w Szanghaju czy śmiałą smukłość wieżowców poza Chinami, w Kuala Lumpur.