„Nie może opiekować się matką, ale na proces ze mną siły znajduje!”

newsempire24.com 3 tygodni temu

Nie mogła się zająć matką, ale na procesowanie się ze mną – sił jej nie brakuje!

Gdy byłam małą dziewczynką, moim światem była babcia. To ona mnie wychowała, uczyła życia, głaskała po kolanach, gdy się przewróciłam, i przytulała, gdy mama znów znikała w poszukiwaniu „swojego szczęścia”. Mama ciągle była w podróży – raz z jednym mężczyzną, raz z drugim, a dla mnie nie zostawało ani sił, ani chęci. Pojawiała się jak gość – na dzień lub dwa, z kilkoma zdaniami i obojętnością w oczach, po czym znów znikała.

A babcia… Babcia była wszystkim. Była mi zarówno matką, jak i przyjaciółką, i opoką. Dawała mi wszystko – czas, duszę, ostatni grosz. choćby gdy dorosłam i wyjechałam na studia do innego miasta, babcia pozostawała moją najbliższą osobą. Lecz, jak na złość, los się odmienił – niedługo poważnie zachorowała i potrzebowała stałej opieki. Rzuciłam studia, wróciłam do domu. Brakowało pieniędzy, więc prosiłam o pomoc mamę. Ale za każdym razem słyszałam tylko jęki i narzekania:

— Ja ledwo stoję na nogach… Mam ciśnienie, serce, stawy… Nie masz pojęcia, jak mi ciężko. Może choćby dostanę grupę inwalidzką!

Słuchając tego dzień w dzień, czułam się zagubiona: po co to w ogóle mówi, skoro nie ma zamiaru pomóc? Pewnego dnia babcia, widząc moje zmieszanie, ciszej szepnęła:

— To sobie alibi na przyszłość buduje. Żeby potem ktokolwiek nie mógł jej zarzucić, iż nie zajmowała się matką. Widzisz, sama była „chora” i nie mogła.

I rzeczywiście, mama raz po raz podkreślała swoją „niemoc”, ale gdy tylko babcia spisała na mnie darowiznę mieszkania, a po dwóch latach odeszła – stało się coś niesamowitego. Mama, nagle pełna sił, zapominając o swoich dolegliwościach, rzuciła się do sądu. Twierdziła, iż jej córka wykorzystała stan babci, iż była „nieprzytomna”, więc testament i darowizna powinny być unieważnione. I co się zaczęło! Dokumenty, pozwy, rozprawy… choćby nie rozumiałam, skąd ma na to siły: przecież jeszcze niedawno mówiła, iż ledwo chodzi, a teraz godzinami biega po urzędach.

Z każdym dniem coraz bardziej dziwiłam się: ileż w niej złości i żądzy zysku. Gdzie były te siły, gdy babcia potrzebowała pomocy? Gdzie była ta energia, gdy ja, dwudziestoletnia dziewczyna, sama próbowałam zapewnić opiekę chorej osobie bez pieniędzy, bez wsparcia? Wtedy tylko płakała przez telefon i wzdychała, jak ciężko jej żyć. A teraz – rześka, aktywna, pełna werwy. Już wszystkim naplotła, jak to jej biedną matkę pozbawiono majątku, jak została oszukana, zdradzona, pozbawiona dachu nad głową.

Tyle iż ani jednego dnia nie przesiedziała przy tej babci. Ani jednej nocy nie spędziła przy jej łóżku. Ani jednego leku nie kupiła. Wszystko spadło na mnie. Tylko ja wiedziałam, jak babcia cierpiała, jak zaciskała zęby z bólu, jak traciła przytomność, jak prosiła o wodę w środku nocy. Tylko ja słyszałam jej ostatni oddech, trzymałam jej zimniejącą dłoń, płakałam przy jej łóżku…

Gdy babcia spisywała na mnie mieszkanie, spojrzała mi w oczy i powiedziała:

— Nie chcę, żeby twoja matka dostała cokolwiek. Byłaś przy mnie, tylko ty. To jest twoje. Zasłużyłaś.

Nie pragnę zemsty. Nie chcę wojny. Ale nie pozwolę, by ktokolwiek, choćby moja własna matka, deptał wolę osoby, która dała mi wszystko. Muszę tego bronić – nie dla mieszkania, ale dla pamięci. Dla miłości. Dla sprawiedliwości.

Niech mama wnosi pozwy, opowiada bajki znajomym, odgrywa tragedię. Ja znam prawdę. I dopóki mam głos – nie oddam go.

Idź do oryginalnego materiału