Nie udało się podzielić kanapy! pomyślał Staszek, nerwowo przeglądając szafę i otwierając i zamykając jej drzwi, jakby to miało rozwiązać problem.
Myślałaś, iż będę spokojnie patrzeć, jak rozstawiasz sobie wzrok na wszystkie dziewczyny? Nie trafiłaś w odpowiednią osobę! krzyknęła Jadzia, rzucając torebkę na sofę. Rozwód i podział majątku! Zbieraj swoje pieniądze i wynoś się. To moje mieszkanie.
Mieszkanie może i twoje, ale wszystko w nim jest moje. Kupiłem to wszystko.
No i odwal się! wpadła Jadzia, zdeterminowana, wycierając brwi. Nie chcę cię już widzieć!
Jadzia i Staszek pobrali się rok temu w wielkiej miłości i już wtedy nie mogli się dusić od siebie. Spotkali się po prostu na ulicy w upalny, słoneczny dzień. Szli po chodniku naprzeciwko siebie, spojrzeli, minęli się, a potem oboje jednocześnie odwrócili się, roześmiali i zaczęli rozmawiać.
Staszek odprowadził ją do domu. Rozstawali się dopiero po zmroku. Rano spotkali się znowu i od tego czasu nie rozstają się.
Wszystko było piękne, aż do wczoraj, kiedy Jadzia nagle poczuła zazdrość wobec koleżanki ze szkoły, z którą przypadkowo spotkali się w centrum handlowym.
Jadzia ledwo rozpoznała tę dziewczynę z nadmuchanymi ustami to była jej szkolna przyjaciółka.
Zakochałaś się w kimś, co? chwyciła ją za rękaw Ania. A może po prostu nie rozpoznajesz? Widziałam cię z daleka, nie zmieniłaś się wcale, wciąż taką samą.
Ania? Przepraszam, nie rozpoznałam Jadzia spojrzała zdezorientowana, bała się urazić. Wyglądała, jakby przed nią stała matka Anii. Ania przyjęła jej fryzurę i styl, wyglądając na piętnaście lat starszą niż własna matka.
Pójdziemy na kawę? Pogadamy zaproponowała Ania. Nogi bolą, od rana biegam, kupuję. Ojciec ma rocznicę, wysłali mnie z listą zakupów. Nie mogę znaleźć połowy.
Dlaczego by nie usiąść zgodził się chętnie Staszek. Ja się najpierw najadę, bo głodny jestem.
Jadzia nie sprzeciwiła się. Z Anią nie widywali się od szkolnej uroczystości prawie dziesięć lat. Chciała dowiedzieć się, co dzieje się u dawnych kolegów i koleżanek, rozrzuconych po całej Polsce.
Staszek zamówił sobie kotlet schabowy z warzywami, dziewczyny wzięły lody.
Pamiętasz Walerka? spytała Ania Jadzi, patrząc na Staszka. Denisa, który za mną biegł.
Oczywiście, pamiętam. A może to ty go podglądałaś w szatni?
No właśnie! Nic nie wiesz. Biegł za mną dwa lata. Teraz mieszka w Gdańsku, ma rodzinę, dobrze się ułożył. Kto by pomyślał taki fajny gość.
Widzę zdjęcia w grupie. Myślałam, iż po prostu jeździł na wycieczki. A co z Żenią Warczak? Nigdzie jej nie widać.
Nie wiem, tam jest skomplikowanie. Urodziła dziecko, a on zniknął. Zawsze mieli ją chłopaki. A pamiętasz Vovkę Pachołowa? Zapraszał mnie na powolne tańce na balu? kontynuowała Ania, spoglądając na Staszka. Ożenił się, rozwiódł. Daje serduszka pod zdjęciami. Nie mój klimat. A twój Genek? Ożenił się, został rolnikiem!
Skąd wiesz, iż to mój?
Bo nie biegałaś za nim? zaśmiała się Ania, patrząc na Staszka.
Staszek pochłaniał kotlet, nie zwracając uwagi na gadkę dziewczyn.
Jadzia zaczęła się denerwować.
Nie biegałam za Genkiem, mylisz się wyciągnęła z torebki lusterko i szminkę, podmalowała usta. Staszek, skończyłeś? Czas już, mamy jedzenie.
Wstali się, pożegnali. Ania jednak nie spieszyła się z wyjściem.
Jedziecie samochodem? Nie podwozicie mnie? Nie chcę się pchać z torbami w komunikacji.
Usiadła na przednim siedzeniu obok Staszka, położywszy torby na kolanach i poprawiła włosy.
Myślałam, iż macie luksus, a wasze auto to tandetka. Kredyt nie przyznają wam normalny? Pomogłabym mężowi kupić przyzwoitszy wóz!
Słuchaj, żono? odwrócił się ze śmiechem Staszek do Jadzi. Co mówią mądrzy ludzie. Chciałem, a ty drogo, rozpadniemy się.
Nie, nie, zdecydowanie trzeba wziąć solidniejszy samochód nie przestawała Ania, wypuszczając usta w kształt kaczuszki. Na tej drodze ryzyko wypadku. Mój brat z Europy przywiózł auto. Mmm to nie porównywalne! Chcecie numer, dam wam telefon, on znajdzie coś w porządku.
Bizneswoman od razu widać roześmiała się Jadzia. Pomagasz bratu w interesach? Daj numer, przyda się kiedyś.
Jadzia siedziała z tyłu, podszywając się pod spokój, choć w środku gotowała się burza.
Ledwie wrócili do domu, Jadzia wybuchła:
Czy to ja dobra, a on zły? Nie dałeś chłopakowi kupić samochodu? Zaoszczędziłeś pieniądze? To do tej ustylizowanej!
Co? zdziwił się Staszek. Nie rozumiesz żartów i zazdrość cię dopadła?
Kto? No, opowiedz mi. Myślisz, iż nie widziałam, jak robiliście sobie oczy? Gdyby mnie teraz nie było w aucie, już byś ją miał! Ona mnie poniża, a ty przytakujesz.
Dość! Mam dosyć tego niepotrzebnego kłótni. Jestem zmęczony.
Ach, masz dosyć mnie? Stałam się cię nudzisz? Wiem już wszystko. Nie chcę cię więcej widzieć. Rozwód! Nie ma wątpliwości.
Co się tak wkurzyłaś?
Powiedziałam wszystko.
Wiesz, jeżeli robisz taką scenę o takie bzdury, może naprawdę się pospieszaliśmy.
Dokładnie!
Właściwie chciała go tylko trochę pouczyć, przerażać. Myślała, iż przeprosi, uspokoi się. Nie spodziewała się, iż kłótnia pójdzie tak daleko. Nie zamierzała odpuścić.
Rozwód, czyli rozwód Staszek zatrzymał się w środku pokoju, rozejrzał się. Będziemy dzielić majątek, jak przy rozwodzie.
Zawsze wiedziałam, iż jesteś skąpy i nieszczery.
jeżeli żądam sprawiedliwości, to już jestem nieszczery? Nie jestem frajerem, nie dam wszystkiego kapryśnemu lalkowi. Biorę meble, ty zostajesz z mieszkaniem.
Nie tak! Meble kupowaliśmy razem. Dzielimy po równo. Szafa dla mnie, komoda dla ciebie, kanapa dla mnie, stół dla ciebie
Stop! Twój podział po równo jest dziwny. Kanapę wezmę ze sobą, bo to mój własny zakup.
Widzę, iż z tobą nie da się porozumieć. Kanapy nie oddam. Dzwonię do rodziców.
A ciężka artyleria wchodzi w grę. Ja też dzwonię.
Rodzice przybyli szybko. Najpierw próbowali pogodzić młodą parę, ale kiedy zobaczyli, iż oboje są poważni, zaczęli przedstawiać swoje rachunki:
Z waszej strony zapewniliście młode małżeństwo, choć mieszkanie nie najpiękniejsze powiedziała teściowa. Ale my płaciliśmy za wesele, pomagaliśmy przy meblach, za samochód też. Remont w mieszkaniu pokryliśmy. Poza tym pensja Staszka jest dziesięciokrotnie wyższa niż twoja. Żywił cię cały rok, kupował buty, ubrania. jeżeli rozważymy sumienie, to ty powinnaś zostawić wszystko nam.
Szwagier siedział cicho, wycierając pot z czoła chusteczką. Zmieniał kolory twarzy, słuchając żony, nie odważając się przerwać.
Teściowa wciągnęła powietrze, gotowa wykrzyczeć wszystko, co myśli, ale mąż położył jej dłoń na ramieniu:
Nie, Aniu. Będziemy potrzebować prawników. Złożymy pozew rozwodowy. Nie ma sensu tracić czasu i nerwów.
Wstał i ruszył w stronę wyjścia, dając znak, iż rozmowa zakończona.
Jadzia, jesteś z nami? zapytała matka.
Nie wstała Jadzia w bojowej pozie. Będę strzec mieszkania, żeby ktoś nic nie wyniósł w ukryciu.
Przez sąd, czyli przez sąd donośnie ogłosiła teściowa. Zbierzemy wszystkie faktury, wyciągi bankowe. Będziemy żądać tego, co nasze. Ty, Stasiu, zostaniesz, pilnuj, żeby nie zniknęła łyżka ani talerz. Garri, zbieraj dokumenty.
No więc przewróciła oczami Jadzia, kiedy zostali sami. Twoja mama to Teraz rozumiem, w kogo się zamieniła.
A co, nie ma prawa?
Boże, z kim się związałam! Możecie opłacać swoje rachunki, ale mieszkanie moje i nic wam nie wleci. Kanapy nie oddam, nie liczyć na to. Resztę możecie zabrać i nosić.
Szukaliśmy tej kanapy razem, więc jest nasza obojga. A mój zarobek jest wyższy, kupowaliśmy wszystko na niego. Jadzia, przestań się zachowywać jak dziecko. Co się tak rozjuszyłaś?
Ja? Rozjuszyłam się? Czy naprawdę? On podrywa kogokolwiek, a ja po prostu go obserwuję. Pracowałam dla ciebie cały rok! Byłam kucharką, sprzątaczką, praczka, zmywarką! A w łóżku nie dałeś mi spać!
To też się płaci? Super! wybuchł śmiechem Staszek.
Myślałaś, iż znalazłaś darmową niewolnicę? Wszystko kupowałeś, dobroczyńca!
Ale prawda, kupowałeś. Moi rodzice zawsze wspierali finansowo. Mama ma rację. Kanapa jest moja, nie wyjdę bez niej. Szafa, dywan, komputer, choćby twoją torbę kupiłem.
A ja kupiłam ci sweter, rękawiczki, choćby majtki! Zdejmij!
Staszek potknął się w środku pokoju, podniósł brwi i podszedł do niej z chytrałkowatym uśmiechem:
Trzymaj się! Zdejmuję
Kanapa była bardzo wygodna, sprężysta
Rano Jadzia obudziła się, patrząc w jego szydercze oczy.
Co tak się śmiejesz?
Myślę, iż nie chcę rozstawać się z taką świetną kanapą.
Ah, z kanapą!
Z kim jeszcze?
Przysięgnij, iż już nigdy nie będziesz robiła oczekowanie takim ustami! zażądała Jadzia, chwytając Staszka za uszy i patrząc mu prosto w oczy.
Przysięgam, ustami już nie będę roześmiał się. Na wszystko gotów za tę kanapę.













